Od 1 stycznia 2008 r., a więc momentu wprowadzenia na terenie Illinois całkowitego zakazu palenia papierosów w miejscach publicznych, w całym stanie zgłoszono zaledwie 578 przypadków jego złamania, z czego tylko 54 przypada na Chicago.
Tak niskimi liczbami zaskoczeni są wszyscy, zwłaszcza pomysłodawcy ustawy. Spodziewano się bowiem, że w Illinois wprowadzanie i egzekwowanie nowego prawa będzie znacznie trudniejsze, niż w innych rejonach kraju. Okazało się, że jest inaczej. W ciągu pierwszych 2 tygodni tego roku w całym Chicago odnotowano tylko 54 przypadki zapalenia papierosa w niedozwolonym miejscu. Większość miała miejsce w barach i restauracjach. Jednak każde zgłoszenie dotyczyło innego miejsca, co oznacza, że były to zdarzenia odosobnione, czyli nie wymagające zdecydowanej interwencji. Prawo przewiduje bowiem, że dopiero po trzech zgłoszeniach i następującej po nich inspekcji miasto wysyła do lokalu ostrzeżenie lub mandat.
W całym stanie Departament Zdrowia odnotował w tym samym okresie 578 przypadków złamania nowego prawa - kilka razy mniej, niż przewidywano. Według pracowników departamentu dzieje się tak z dwóch powodów. Przede wszystkim palacze sami sta- rają się dostosować do zmienionej rzeczywistości i za wszelką cenę unikają łamania nowego przepisu. Do tego dochodzi niechęć innych do zgłaszania takich przypadków odpowiednim władzom. Nawet osoby niepalące wolą poprosić o zgaszenie papierosa lub wyjście z nim na zewnątrz lokalu, niż informować o zdarzeniu policję.