Urząd imigracyjny zezwalał Corinie Turcinowic przebywać w USA i opiekować się sparaliżowanym w wyniku wypadku mężem przez 14 lat. Po jego śmierci nakazał deportację. Od 28 grudnia wdowa przebywa w zamkniętym ośrodku dla nielegalnych imigrantów w powiecie Mc Henry. Od kilku dni całe Chicago obserwuje jej zmagania z prawem i próbę zmiany wyroku.
43-letnia dziś kobieta poznała swego przyszłego męża jeszcze w Europie. Jest obywatelką francuską, która pracowała wówczas w przemyśle turystycznym, między innymi w chorwackim oddziale jej firmy, gdzie poznała Maro Turcinovica. W 1990 roku podczas pobytu w USA mężczyzna uczestniczył w wypadku samochodowym. Błąd medyczny podczas leczenia w szpitalu spowodował paraliż całego ciała, za co później otrzymał on wysokie odszkodowanie.
Do USA przyjechała Corina, która porzuciła swą prace we Francji i zajęła się narzeczonym. Wkrótce potem wzięli oni ślub. Przez kolejne 14 lat opiekowała się ona mężczyzną. Obydwoje utrzymywali się z pieniędzy przyznanych Mario przez sąd oraz jej własnych oszczędności. Przez cały czas kobieta przebywała tu legalnie jako jedyna opiekunka sparaliżowanego męża. W tym czasie Mario zaczął ubiegać się o obywatelstwo. Niestety, ze względu na swój stan nie był w stanie udać się do urzędu imigracyjnego w celu oddania odcisków palców, czy na rozmowę z urzędnikami. INS znało jego sytuację i gotowe było pomóc, ale w wyniku małego, urzędniczego błędu petycja została odrzucona. Zanim udało się sprawę wznowić mężczyzna w 2004 roku zmarł. Corinie, jako żonie zmarłego rezydenta nie przysługiwał stały pobyt. Zaczęły się problemy. Pod koniec grudnia 2007 roku została ona aresztowana i zamknięta w centrum imigracyjnym na przedmieściach Chicago. 30 stycznia ma zostać deportowana.
Reprezentujący ją prawnik poinformował o sprawie media, które ją nagłośniły.
W pomoc kobiecie zaangażowało się sporo osób, w tym znany polityk, demokrata Dan Lipinski. Kilka dni temu poprosił on o uczynienie wyjątku prawnego i zezwolenie kobiecie ze względu na okoliczności na dalsze pozostanie w kraju. Jednak jego propozycja prawdopodobnie napotka wielkie trudności. Musi ona zostać zaakceptowana przez Izbę Reprezentantów, potem Senat, a następnie podpisana przez prezydenta. "Podobne wnioski przeważnie są odrzucane" - twierdzi przedstawiciel organizacji Illinois Coalition for Immigrant and Refugee Rights - "Szanse jednak istnieją, wszystko zależy od tego, czy sprawa wzbudzi sympatię i współczucie polityków".
Urząd imigracyjny nie chce komentować sprawy. Jego przedstawicielka zapewnia, że rozpatrywane są wszystkie dokumenty i poszukiwany jest najlepszy sposób zakończenia sprawy. podejrzewa się jednak, iż Corina będzie musiała opuścić USA. Jej przypadek byłby wyjątkiem otwierającym drogę innym, a tego wiele osób chciałoby uniknąć.
Dan Lipiński w liście do reprezentantów i senatorów napisał: "Nie chcę, by łamane było prawo imigracyjne, uważam jednak, iż sprawa pani Turcinowic powinna być raz jeszcze rozpatrzona". Dodał też, że według niego błąd jednego urzędnika nie powinien stać na drodze czynienia tego, co właściwe.