----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

24 stycznia 2008

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

W kraju zorganizowano konkurs na najlepszą formację pilnującą bezpieczeństwa, ładu i porządku. W finale znalazły się: CIA, FBI oraz Chicago Police Department.

Ostatnim zadaniem, mającym wyłonić zwycięzcę było znalezienie i złapanie zająca w lesie.

Pierwsza do próby przystąpiła CIA. Jej agenci zamontowali na każdym niemal drzewie kamery i mikrofony. Wszystkie wiewiórki zatrudnili natomiast jako swych informatorów. Zająca jednak nie znaleziono. CIA doszła do wniosku, że zając nie istnieje.

Druga przystąpiła do próby FBI. jej agenci okrążyli las i przez megafon wezwali zająca, by poddał się i dobrowolnie wyszedł z gęstwiny. Nie przyniosło to oczekiwanego skutku, wobec czego las podpalono, niszcząc wszystkie drzewa i żyjące pośród nich zwierzęta.

Jako trzeci do próby przystąpił departament chicagowskiej policji. Dwóch gliniarzy weszło do lasu. Godzinę później wyszli z niego ciągnąc za sobą skutego kajdankami, posiniaczonego i pokrwawionego niedźwiedzia grizzly, który przez łzy krzyczał: "Tak! Tak! Jestem zającem! Jestem zającem!"

Niecałe dwa tygodnie temu Jody Weis objął stanowisko szefa policji w Chicago. Nie zdążył się nawet jeszcze dobrze w swym nowym biurze zadomowić, gdy na światło dzienne dziennikarze wyciągnęli sprawę sprzed kilku lat. W 2005 roku w jednym ze szpitali umundurowany policjant pobił siedzącego w fotelu inwalidzkim, skutego kajdankami mężczyznę. Stało się to w obecności kilku strażników i zarejestrowane zostało przez czujne oko kamery. Początkowo zapadła decyzja o zwolnieniu wspomnianego policjanta ze służby. Jednak Police Board, ciało zajmujące się wówczas rozpatrywaniem podobnych przypadków i ewentualnym karaniem winnych oficerów podjęło inną decyzję. Czasowo zawieszono go w wykonywaniu czynności służbowych z jednoczesnym wstrzymaniem na ten okres wypłat przysługującego mu wynagrodzenia. Innymi słowy dano policjantowi dwa lata bezpłatnego urlopu. W kwietniu tego roku ma wrócić do pracy i właśnie w związku z tym sprawa ponownie ujrzała światło dzienne. Od nowa potoczyła się dyskusja na ten temat. Czy powinien być jednak zwolniony, czy kara nie była zbyt łagodna, czy to kolejny dowód na korupcję w szeregach policji? Weis, który ma być lekiem na całe zło, nie uległ presji i zapowiedział zapoznanie się z aktami. Na jego decyzję musimy chwilę poczekać.

Zwykle w podobnych sprawach doszukuję się winy policji. Przytoczony na początku, popularny podobno w mieście dowcip świadczy, że nie jestem osamotniony. Policja w Chicago ma złą opinię. Ale z drugiej strony na podobną zasłużył sobie departament w Los Angeles, Nowym Jorku, Las Vegas, czy Miami.

Pamiętać należy, że szturchany przez policjanta mężczyzna prawie nie pamięta całego zdarzenia. Przed odwiedzinami w szpitalu wypił ponad litr czystego ginu. Oprócz tego nafaszerowany był różnymi tabletkami. Do lekarza zgłosił się po pomoc w sprawie rany kłutej, którą otrzymał od kogoś wcześniej. Zaczął się awanturować, gdy pielęgniarka według niego zaczęła zadawać mu zbyt wiele pytań. Wezwana na miejsce ochrona szpitala nie dawała sobie rady, więc zwrócono się po pomoc do policji. Mężczyzna siedział w wózku, bo nie był w stanie samodzielnie się poruszać. Owszem, zachowanie policjanta zasługuje na naganę i karę. Myślę jednak, że dwa lata urlopu w zupełności wystarczy.

 

***

 

Kampania prezydencka kręci się ostatnio głównie wokół ekonomii i wojny w Iraku. Sprawy imigracyjne chwilowo odsunięto na bok. Wszyscy kandydaci zgadzają się w podstawowych, dotyczących jej punktach, więc nie ma o czym rozmawiać.

Skoro tak, to lokalne społeczności ponownie zajęły się rozwiązywaniem problemów samodzielnie. Niewielka dzielnica na przedmieściach Dallas nakazała sprawdzanie dokumentów osobom starającym się o wynajęcie mieszkania. To, o czym marzyli w Pennsylvanii, Kalifornii, czy pobliskim Carpenterville, bez większych problemów zaczęło obowiązywać na południu kraju. Pro- blemy właściwie były. W 2006 roku nie doszło z różnych powodów do wprowadzenia tego prawa. Zrobiono drobne poprawki, poagitowano nieco i już bez większych problemów je zaakceptowano. Teraz musimy zdać sobie sprawę z tego, że skoro udało się to jednej, nawet najmniejszej dzielnicy w kraju, to bez większych problemów mogą to samo zrobić tysiące innych miasteczek w USA. Co konkretnie? Nakazać sprawdzanie dokumentów pobytowych wszystkim osobom wynajmującym mieszkania. Do dyspozycji jest federalna baza danych, która bez większych problemów udostępniana jest chętnym. Wyobraźmy sobie, że podobny przepis wprowadzają Des Plaines, Aurora, Franklin Park, czy choćby kilka małych dzielnic w samym Chicago. Konsekwencje łatwo sobie wyobrazić. Elgin będzie prawdopodobnie pierwsze. Od marca policja w tym mieście będzie kontrolowała wszystkich, którzy trafia tam do aresztu. Łatwo do niego trafić. Wystarczy mieć zawieszone prawo jazdy, czy jechać pod wpływem alkoholu.

Kandydaci do Białego Domu prowadzą intensywną debatę imigracyjną. Jest ona jednak kompletnie oderwana od tego, czym żyją małe społeczności w całym kraju.

Przy okazji coraz lepiej poznajemy samych kandydatów. W mijającym tygodniu dowiedzieliśmy się na przykład o tym, że Władimir Putin jest prezydentem Niemiec. Przekonany jest o tym republikanin John McCain, o czym poinformował nas podczas jednej ze swych konferencji prasowych. Niby mała pomyłka, ale od przyszłego prezydenta Stanów Zjednoczonych oczekuję nieco więcej. Miłego weekendu.

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor