Właściciele prywatnych parkingów w centrum Chicago juz wkrótce otrzymają zgodę na zakładanie blokad na koła pojazdów nielegalnie zaparkowanych na ich terenie. Mowa o sklepach, biurach, przychodniach lekarskich i kafejkach. O parking w śródmieściu będzie jeszcze trudniej.
Każdy z nas na pewno nie raz znalazł się w takiej sytuacji. PO długich poszukiwaniach wolnego miejsca do zaparkowania pozostaje tylko jedno rozwiązanie. Zatrzymać się na parkingu należącym do innej firmy, czy sklepu. Wyskoczymy, załatwimy sprawę i za chwilę wracamy. Zdarza się, że powracając kilka minut później zastajemy puste miejsce i dowiadujemy się, że nasz pojazd został odholowany. Coraz częściej jednak samochód stoi, ale na jego przednim kole zamocowana jest metalowa blokada, tzw. denver boot. Na miejscu płacimy karę i postanawiamy w przyszłości bardziej uważać.
Pomysł nie jest nowy. W niektórych dzielnicach odpowiednie prawo już obowiązuje. W innych nie, ale mimo wszystko prywatne biznesy blokady stosują. Jeśli rada miasta wyrazi zgodę, to już niedługo w śródmieściu Chicago, gdzie najtrudniej jest znaleźć wolne miejsce dla samochodu, też się one pojawią. Czym różnić się będą od niepopularnych wśród kierowców żółtych, stosowanych przez miasto blokad? Ich zamocowanie na kole naszego pojazdu nie będzie związane z niezapłaconymi mandatami, ale wyłącznie z nielegalnym parkowaniem.
Prywatny biznes, na przykład sklep spożywczy, będzie mógł blokować samochody, których właściciele korzystają z parkingu, ale nie z oferty sklepu. W tym celu wynająć będzie mógł licencjonowaną i kontrolowana przez miasto firmę, której pracownicy otoczą opieka parking. Na miejscu będzie można zapłacić karę, której wysokość nie jest dokładnie określona, ale nie ustępuje w niczym mandatom miejskim.
Prywatne „buty", jak często nazywane sa metalowe blokady, maja być alternatywą dla samochodów holowniczych. Przede wszystkim w czasie, gdy zabierany jest jeden pojazd można ich będzie unieruchomić nawet kilkanaście, po drugie natychmiastowa wpłata kary podwyższa dochód właściciela parkingu. Zatroszczono się też o kierowców. Pomysłodawcy chcą w ten sposób zaoszczędzić im kłopotu z poszukiwaniem firmy, która zabrała samochód i marnowaniem czasu na dojazd w to miejsce.
Do uregulowania pozostaje kilka kwestii. Prywatne firmy często nielegalnie zawyżają ceny, a zdesperowani kierowcy nie mają wyboru, więc płacą. Miasto nie wie też, jak zmusić firmy te do przestrzegania zasady 15-tu minut. Tyle czasu bowiem powinni pracownicy zakładający blokady poczekać przy pozostawionym samochodzie. Odpowiedni przepis wprowadzono w tej sprawie w 2004 roku. Oprócz obowiązkowych 15 minut na parkingu muszą pojawić się tablice informujące, iż do momentu całkowitego założenia blokady, czyli ostatecznego jej zatrzaśnięcia, powracający kierowca może domagać się jej zdjęcia bez żadnych opłat. Trudno jednak kontrolować wszystkie prywatne parkingi w mieście, a kierowcy często wolą zapłacić, niż wzywać policję, kierować sprawę do sądu i nie być wcale pewnym wygranej.