Burmistrz Daley przekonany jest, że skrócenie godzin, w których młodzież poniżej 17 roku życia może przebywać na ulicach miasta uratuje życie niejednej osobie.
Okazuje się, że część rodziców nawet nie wie o istnieniu takich przepisów.
W myśl prawa osoby poniżej 17 lat nie mogą przebywać na ulicach po godzinie 10.30 wieczorem od niedzieli do czwartku oraz po 11.30 w piątki i soboty. Wyjątków jest kilka. Wśród nich obecność dorosłego opiekuna, powrót z zajęć szkolnych, czy spotkań religijnych, a także pobyt poza domem na prośbę lub polecenie rodzica. Młodzież może też przebywać na zewnątrz w nocy tylko w bezpośrednim pobliżu swego domu.
Już wkrótce prawo to może ulec zaostrzeniu. W ubiegłym roku zginęło na ulicach Chicago 24 uczniów miejskich szkół publicznych. Także wśród 442 osób zamordowanych w Chicago w 2007 roku sporą część stanowili ludzie młodzi. Burmistrz uważa, że przesuwając zakaz o 30 minut można uniknąć wielu podobnych tragedii. Według niego w piątki i soboty młodzi ludzie powinni opuszczać ulice przed godz. 11 wieczorem, a w pozostałe dni najpóźniej o 10-tej. Wiadomo, że Daley chciałby jeszcze bardziej zaostrzyć przepisy, ale przewiduje zdecydowany sprzeciw części aldermanów. Dlatego na razie nawołuje do półgodzinnego przesunięcia tzw. godziny policyjnej dla młodzieży. Przeciwnikom zmian odpowiada: "Jeśli w ten sposób uratujemy choć jedno dziecko, to chyba warto wprowadzić zmiany". W ten sposób skutecznie zamyka usta ewentualnej opozycji. Żaden z radnych nie chce być bowiem odpowiedzialny później za tragedię, której zmiana prawa mogła zapobiec.
Jak na propozycję burmistrza zareagowała sama młodzież? Większość zgadza się na nią, choć wiele obiekcji ma wobec weekendowych godzin. W końcu oznaczają one wcześniejsze zakończenie spotkań i wspólnych prywatek. Z drugiej strony wyniki przeprowadzonych niedawno w całym kraju badań mówią same za siebie. Wśród chicagowskiej młodzieży poniżej 17 roku życia aż co trzecia osoba zna kogoś, kto był celem strzałów.
