Ten mało zaszczytny tytuł nasze miasto otrzymało już po raz drugi z rzędu. Po ubiegłorocznych problemach z dostarczaniem przesyłek na czas i umieszczeniem Chicago na ostatnim miejscu w krajowym rankingu urzędów pocztowych obiecano poprawę. Jak widać obietnicy nie dotrzymano.
Wiadomość o opieszałości lokalnych urzędów pocztowych najprawdopodobniej zmartwi najbardziej tych, którzy życzenia świąteczne wysyłają w ostatniej chwili. Problemy dotyczą głównie dostarczania przesyłek i listów na czas oraz pod właściwy adres. Pod względem ich gubienia nie odbiegamy od średniej krajowej.
Na liście znalazło się w tym roku także kilka przedmieść. Sytuacja nie jest tam jeszcze tak zła, jak w Chicago, ale w porównaniu z poprzednimi latami widać wyraźne pogorszenie.
Sami pocztowcy zgadzają się z wynikami badania tylko częściowo. Przyznają, że przesyłki mogłyby docierać do adresatów nieco prędzej, ale jednocześnie zwracają uwagę, iż wiele w tym celu w ostatnich miesiącach zrobiono.
Mieszkańcy miasta nie są co do tego przekonani. Adresowane do nich listy w dalszym ciągu trafiają bardzo często do skrzynek sąsiadów lub doręczane są kilka dni później, niż powinny.
W porównaniu do innych miast amerykańskich obraz chicagowskiej poczty nie jest najlepszy. Pamiętać jednak należy w jaki sposób dokonuje się badań i układa listę najlepiej i najgorzej działających urzędów.
Z różnych rejonów wysyłane są próbne przesyłki. Uznaje się, że 95% nadanych w tym samym kodzie pocztowym, w którym mają być doręczone powinno dotrzeć na miejsce następnego dnia. Chicagowski wynik wyniósł w tym roku 94%. Nie jest on najgorszy, choć przyznać należy, iż niektóre duże miasta osiągnęły prawie 100%. Założyć więc należy, że jest to możliwe.
Zarząd poczty w Chicago zapewnia, iż w przyszłym roku średnia krajowa zostanie osiągnięta, a być może nawet przekroczona. Na razie zatrudniono ponad 300 nowych doręczycieli, unowocześniono maszyny sortujące i uzupełniono dane w książce adresowej. Wszystkie te zabiegi teoretycznie powinny przyspieszyć okres doręczania listów.