----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

22 listopada 2007

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Dwa małe samoloty pasażerskie niemal zderzyły się w powietrzu w miniony weekend. Na kurs kolizyjny wprowadzili je kontrolerzy ruchu powietrznego. To już drugi taki przypadek w okolicach Chicago w ciągu ostatniego tygodnia. 

Jeden z samolotów, Cessna Caravan 208 turboprop, wystartowała z Midway i skierowała się w stronę małego lotniska w miejscowości Soldiers Grove w stanie Wisconsin. Druga z maszyn, Cirrus SR-22, właśnie wystartowała z Regional Airport w Lone Rock, również w Wisconsin i została naprowadzona prosto na znajdującą się już w powietrzu Cessnę. Maszyny minęły się w odległości kilkuset stóp. Zdarzenie było najprawdopodobniej nieporozumieniem pomiędzy kontrolerami.

W ubiegłym tygodniu kontroler z Aurory przez pomyłkę skierował w swoją stronę dwa duże samoloty pasażerskie. Elektroniczny alarm jednego z nich pozwolił na wykonanie przez pilota manewru bezpieczeństwa i uniknięcie tragedii.

W sumie od października w okolicach Chicago odnotowano już cztery poważne błędy tego typu.

Każdy przypadek zdarzył się w innym miejscu i dotyczył innych osób. W związku z tym FAA uspokaja i przypomina, że od 2003 roku liczba podobnych zdarzeń w okolicach lokalnych centrów kontroli lotów stale spada. "Dwa przypadki w ciągu kilku dni jeszcze nie świadczą o problemie - powiedział przedstawiciel FAA - musimy spojrzeć na to z odpowiedniej perspektywy.

Chicagowskie centrum zajmuje się ponad 3 milionami lotów w ciągu roku, więc jeden lub dwa błędy kontrolerów w tygodniu zawsze występują".

Związek kontrolerów od lat zwraca uwagę na braki kadrowe. Osoby wykonujące te zajęcia są często przemęczone i potrzebują zmienników. Przypominają też, że ostatnie zdarzenie było w części pomyłką ich kolegów z podobnego centrum w Madison. Kontrolerzy obydwu wież nie porozumieli się szczegółowo co do wymaganej i potrzebnej odległości pomiędzy maszynami. Przyznają jednocześnie, że ubiegłotygodniowe zdarzenie nad Indianą, w którym brały udział samoloty pasażerskie, było błędem jednego z pracowników.

Sytuacje, w jakich znalazły się ostatnio samoloty określa się literami alfabetu. "A" jest najgroźniejszą. Zakłada się, że jest to sytuacja, w której na pewno doszłoby do tragedii, gdyby nie reakcja pilota. "B" jest również groźne, choć oznacza, że maszyny niekoniecznie znajdowały się dokładnie na kursie kolizyjnym. W przypadku "B" mogło je dzielić kilkadziesiąt, lub kilkaset stóp. Obydwa przypadki z ostatni dni zakwalifikowano jako "B".

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor