Już za kilkanaście dni J. P. Weiss obejmie fotel szefa Chicago Police Department. Władze miasta spodziewają się, że w krótkim czasie dokona on niezbędnych zmian i przywróci zaufanie do policji. Nie każdy jednak podziela tę opinię.
Weiss będzie drugim w historii szefem lokalnej policji nie wywodzącym się z jej środowiska. Będzie tez najlepiej zarabiającym pracownikiem miasta. Dzięki doświadczeniu zdobytemu w FBI i szerokim kontaktom w całym kraju ma rzeczywiście szansę na wyciagnięcie departamentu z kryzysu, w jakim znalazł się on w ostatnich latach. Zobowiązał się, że winę za ewentualne niepowodzenia będzie brał na siebie, a nie zrzucał, tak jak bywało do tej pory, na podległych, niżej ustawionych w hierarchii policjantów. Ma plan, chęć do jego realizacji i poparcie najważniejszych osób w mieście. Czy to wystarczy?
Wciąż słychać głosy mówiące, że jego największą wadą jest kolor skóry. Niektóre grupy etniczne sugerują, że nie będzie on dbał o czarnych mieszkańców, wręcz działał na ich szkodę. Problem jest poważny. Trudno będzie nowemu szefowi policji wykonywać swe zadanie, jeśli nie będzie w stanie współpracować z liderami mniejszości w Chicago. Sprawa otarła się o Filadelfię, gdzie pracował do tej pory. Właśnie tam poszukiwano odpowiedzi na niektóre związane z tymi wątpliwościami pytania. Okazało się, że świadectwo wystawione w Filadelfii Weiss`owi powinno zadowolić najbardziej nawet wątpiących. Podobno już w pierwszych dniach po objęciu stanowiska szefa tamtejszego oddziału FBI wybrał się w podróż po mieście z szefem lokalnej policji. Chciał poznać najbardziej niebezpieczne dzielnice i problemy trapiące miasto. Od samego początku współpracował z policją i dzielił się informacjami. Wykazywał podobno wielkie zaangażowanie w sprawach dialogu z mniejszościami arabskimi, co okazało się bardzo ważne zwłaszcza po 11 września 2001 r. Sylvester Johnson, czarnoskóry szef tamtejszej policji, słysząc obawy chicagowskich mniejszości powiedział: "Wolałbym widzieć białą osobę na stanowisku, które przyniesie korzyść tysiącu czarnych, niż osobę czarną na tym samym stanowisku, która będzie dbać tylko o siebie. Ludzie muszą sobie z tego zdać sprawę." Słowa płynące z Filadelfii nieco uspokoiły nastroje panujące w Chicago. Pozostał jednak jeszcze jeden problem. Weiss nie jest i nigdy nie był policjantem, a ma poprowadzić jeden z największych departamentów w kraju. Nawet wśród 13 tysięcy policjantów zatrudnionych w Chicago pojawiają się głosy mówiące, że zadanie to nie powinno być powierzone takiej osobie. W tym przypadku nieco trudniej o obronę. Jednak z drugiej strony, jak zauważają niektórzy, rola szefa FBI nie jest aż tak różna od dowodzenia policją. Poza tym, szef policji ma być głównie managerem i gospodarzem, a niekoniecznie znać się na wypisywaniu mandatów.
J.P. "Jody" Weiss jeszcze nie rozpoczął swego urzędowania, a już poddany został zmasowanej fali krytyki. Nie pomoże mu ona w pierwszych miesiącach pracy, choć z drugiej strony może sprawić, ze za wszelką cenę będzie chciał udowodnić swym przeciwnikom, iż wyrażają błędne opinie. Politycy i przywódcy mniejszościowi zastanawiają się nad przyszłością departamentu policji chicagowskiej, a mieszkańcy miasta liczą jedynie na to, ze jego praca w najbliższym czasie poprawi się pod każdym względem.