Firmy komunikacyjne w Illinois, włączając w to Chicago Transit Authority, Metra i Pace, domagają się pieniędzy na dalszą działalność. Politycy obiecują rozwiązanie ich problemów, ale jak dotąd nic nie udało się im osiągnąć.
Kolejne spotkanie w tej sprawie miało miejsce w środę w chicagowskim Tompson Center. Przybyli na nie między innymi gubernator Rod Blagojevich i burmistrz Richard Daley. Nie potoczyło się ono jednak po myśli zgromadzonych. Godzinę po jego rozpoczęciu salę obrad opuścił Daley, który uznał, że nie dotyczy ono wcale problemów finansowania transportu publicznego. Według świadków był wyraźnie zdenerwowany i twierdził, że został tam zwabiony, nie po to, by rozmawiać o kryzysie w firmach komunikacyjnych, ale o rozwoju hazardu w Illinois. Zachował jednak zimną krew i już po powrocie do swego biura publicznie stwierdził, że wierzy, iż uda się gubernatorowi i legislatorom rozwiązać problem. Trwająca jeszcze przez kilka godzin po wyjściu burmistrza dyskusja nie przyniosła żadnych rezultatów. Część polityków uznała, że było to dobre rozpoczęcie negocjacji, inni, w tym przewodniczący Izby Reprezentantów, Mike Madigan, zaliczyli spotkanie do "bezproduktywnych krzyków i zastraszania".
Przypomnijmy, że wyznaczony przez CTA kolejny termin podwyżek biletów i ograniczenia tras upływa 20 stycznia. Do tego czasu muszą znaleźć sie pieniądze, gdyż miasto nie może sobie pozwolić na redukcję tras obsługiwanych przez komunikację miejską. Do tej pory Daley i Madigan forsowali pomysł, by rozwój hazardu w Illinois i finansowanie firm komunikacyjnych traktować jako oddzielne problemy. Według nich podwyżka podatku od sprzedaży przyniosłaby pieniądze potrzebne na ratowanie CTA, Metry, czy Pace. Natomiast zyski z kasyn mogłyby zasilić inne projekty miejskie i stanowe. Jednak gubernator wraz z coraz większą liczba polityków łączy ze sobą te dwie sprawy.
Jest jeszcze jedno rozwiązanie, które znajduje wielu zwolenników. Chodzi o wykorzystanie pieniędzy pozyskiwanych przez stan z nałożonych na sprzedaż benzyny podatków. Drobna część tej sumy mogłaby wpływać na konta przedsiębiorstw komunikacyjnych i w ten sposób zażegnać styczniowy kryzys. Niestety, by taka propozycja została przez polityków przyjęta musi być spełniony jeden warunek. Jest nim znalezienie źródła pieniędzy, które zastąpiłyby sumy zabrane z podatków na benzynę. I tu znów powracają kasyna, które rozwiązałyby ten problem. Niektórzy uważają, że drobna podwyżka cen biletów autobusowych też by wystarczyła.
W centrum Chicago i w stolicy Illinois, Springfield, nieprzerwanie trwają dyskusje na ten temat. Rozwiązania na razie nie widać i coraz więcej osób zastanawia się, czy przypadkiem nie powtórzy się scenariusz sprzed kilku miesięcy, gdy dyskusje nad budżetem przeciągały się w nieskończoność. Politycy w naszym stanie najwyraźniej utracili w dużym stopniu umiejętność negocjacji i kompromisu.
Potrzeby stanu z tygodnia na tydzień rosną. Wydaje się, że dla polityków budowa kasyn i powiększanie już istniejących jest jedynym rozwiązaniem problemów. Udało się przekonać prawie wszystkich, iż jest to konieczne. Trwająca w tej chwili dyskusja nie ma na celu poszukiwań dróg wyjścia z kryzysu, ale raczej stopień rozwoju hazardu. W ubiegłym roku zastanawiano się nad jednym kasynem w Chicago i powiększeniem wyścigów konnych. Kilka miesięcy później pojawił się pomysł przyznania kolejnej licencji, tym razem w okolicach lotniska O`Hare i rozbudowy kasyn rzecznych. W tej chwili wiemy o trzech proponowanych licencjach - jednej dla Chicago i dwóch w najbliższych okolicach, wstawieniu maszyn do gry na teren wyścigów konnych i rozbudowie już istniejących kasyn rzecznych. Uważnie obserwujący te zmagania uważają, że na tym się nie zakończy, gdyż stan i miasto maja znacznie większy apetyt. Przy okazji pojawiają się coraz to nowe pomysły wykorzystania pieniędzy z hazardu, w związku z czym zabraknąć ich może na pierwotne projekty. Dla przykładu, kilku demokratycznych polityków reprezentujących Chicago, głównie jego południowe dzielnice chce, by kilka procent zysków z nowvch kasyn odkładano na potrzeby najbiedniejszych. Co to dokładnie znaczy, jaka byłaby to suma i kto miałby nią rozporządzać, nie wiadomo.