W lipcu tego roku opublikowano listę policjantów chicagowskich, na których w ostatnich pięciu latach złożono dziesięć lub więcej skarg i zażaleń. Od tego czasu grupa 28 radnych domaga się, by uzupełnić przedstawione wówczas dane. Chodzi głównie o nazwiska policjantów, które w lipcowym dokumencie zostały ukryte.
Adwokat reprezentujący grupę radnych wysłał specjalne pismo do sądu, w którym domaga się wydrukowania wszystkich nazwisk. Uzasadnia to potrzebą odzyskania zaufania społecznego i koniecznością poznania osób najczęściej łamiących prawo.
Odmiennego zdania jest jednak pełniący obowiązki superintendenta CPD, Dana Starks. Od początku był on przeciwnikiem publikowania pełnych danych swoich podwładnych. Według niego osoby te znalazłyby się w niebezpieczeństwie, często bezpodstawnie. Ujawnienie danych policjantów, którzy w przeszłości dopuścili się przemocy wobec zatrzymanych, nadużywali prawa i władzy, a także niewłaściwie postępowali na służbie jest dla większości mieszkańców i reprezentujących ich radnych konieczne. Jednak coraz więcej osób zaczyna akceptować argumenty szefa policji.
Podczas dyskusji na ten temat przedstawił on dane statystyczne. Wynika z nich, że w ponad 45% przypadków osoby składające doniesienia na oficerów nie chcą później uczestniczyć w prowadzonym śledztwie i odmawia dalszych zeznań.
Większość z tych osób to członkowie gangów i innych grup przestępczych, a także handlarze narkotyków, którzy w ten sposób starają się zaszkodzić walczącym z nimi policjantom. W sądzie mniejszą wagę przywiązuje się później do zeznań oficera mającego na koncie kilka skarg i często obniża z tego powodu wyrok w sprawie, w której on zeznaje.
Nawet jeśli tylko mała część ze wskazanych policjantów trafiła na tę listę z powodu fałszywych oskarżeń musimy ich chronić - mówił Dana Starks. Ujawnienie pełnych danych spowoduje lawinę oskarżeń, a nawet czynnych napaści. Zagrożeni będą już nie tylko wymienieni w dokumencie policjanci, ale także ich rodziny - dodaje.
Starks zaproponował inne rozwiązanie. Według niego możliwe jest coroczne spotkanie dowództwa policji z radnymi Chicago i przedstawienie takiej listy na zamkniętym posiedzeniu. Przy okazji zaprezentowane byłyby wyniki dotychczasowych dochodzeń i sposoby walki z korupcja w tych służbach. Jego propozycje maja teraz rozważyć zainteresowani radni.
Podczas spotkania w ratuszu Starks nie próbował ukryć problemów, z jakimi boryka się obecnie departament. Otwarcie przyznał, że seria ostatnich skandali, w które zamieszani są chicagowscy policjanci poważnie nadszarpnęła zaufanie wobec pracy policji i jej dobre imię. Wciąż jednak uważa on, że problemem tym można zająć się w inny sposób, niż poprzez publikowanie nazwisk osób mających na swym koncie skargi i zażalenia. W ramach naprawy sytuacji nakazał, by wszyscy wymienieni na liście policjanci zostali dokładnie sprawdzeni, zapowiedział spotkania z nimi i rozmowy.
Spotkanie Dany Starks`a z radnymi trwało ponad cztery godziny. Nie wszyscy aldermani odnosili się krytycznie do jego pracy, czy pracy podległego mu departamentu. Pojawiły się też głosy, że to właśnie on najlepiej nadaje się na stanowisko superintendenta. Przypomnijmy, że od kilku miesięcy trwają poszukiwania następcy Philla Cline, który zrezygnował z tej funkcji po pojawieniu się informacji na temat korupcji i wykroczeń wśród chicagowskich policjantów. Dana Starks pełnić ma swoje obowiązki do czasu znalezienia nowego superintendenta, choć coraz więcej osób zaczyna widzieć w nim jednego z czołowych kandydatów. On sam oficjalnie jeszcze nie zgłosił swego nazwiska do konkursu prowadzonego przez miasto.