Nie martwcie się - mówi Obama
Po wygranych prawyborach w Pensylwanii Hillary Clinton postanowiła kontynuować kampanię prezydencką. W opinii wielu komentatorów politycznych przedłużająca się walka o demokratyczną nominację pomiędzy byłą Pierwszą Damą, a reprezentującym Illinois senatorem Obamą powoli wyniszcza partię i osłabia jej pozycję przed zbliżającą się ostateczną rozgrywką w listopadzie.
Posiadający w tej chwili wciąż większą liczbę głosów wśród delegatów Obama uspokaja jednak. Według niego po zakończeniu prawyborów partia demokratyczna odzyska siłę, a jej członkowie mówić będą jednym głosem. Przekonany jest też, iż zwycięstwo przypadnie właśnie jemu. Przegrana w Pensylwanii nieco przyhamowała senatora z Illinois, jednak zasadniczo nie zmieniła układu sił. Wskutek proporcjonalnego systemu rozdziału delegatów na przedwyborczą konwencję partyjną, Clinton zdobyła w Pensylwanii tylko o kilku delegatów więcej niż jej rywal i wciąż ma ich o ponad 100 mniej.
W przemówieniu wygłoszonym w Filadelfii po swoim sukcesie, Hillary Clinton podkreśliła, że wygrała mimo, iż Obama wydał trzy razy więcej funduszy na kampanię wyborczą w Pensylwanii. Obiecywała też dalszą walkę o nominację i oświadczyła, że na pewno się nie wycofa. W kilka godzin po zwycięstwie w tym stanie na konto jej sztabu wyborczego wpłynęło ponad 10 milionów dolarów, co świadczy iż wielu jej zwolenników czekało tylko na podobny wynik.
Następne prawybory odbędą się w stanach Indiana i Karolina Północna na początku maja. Sondaże wskazują, że faworytem jest tam Obama. Głównym tego powodem jest nieco inny niż w Pensylwanii przekrój wiekowy wyborców. Indiana jest zdecydowanie młodszym stanem, podobnie Karolina Północna.
Z drugiej strony w przemówieniach Baracka Obamy pojawiły się dotychczas niespotykane elementy negatywnej kampanii, niezbyt dobrze przyjmowane przez demokratycznych wyborców. Są one odpowiedzią na ataki Hillary Clinton w dniach poprzedzających głosowanie w Pensylwanii. Demokratyczny wyścig pozostaje daleki od rozstrzygnięcia, gdyż wciąż nie wiadomo jak głosować będą tzw. superdelegaci, a więc politycy nie zobowiązani do oddania swego głosu na określonego polityka. To właśnie oni mogą, mimo przewagi Obamy dać zwycięstwo byłej Pierwszej Damie. Wzajemne ataki- zwracają uwagę komentatorzy - obnażają braki i słabości demokratycznych kandydatów i dostarczają amunicji Republikanom w kampanii do Białego Domu. Przedłużająca się walka pomiędzy Clinton i Obamą osłabia tylko pozycje zwycięzcy tego wyścigu w listopadowych wyborach.
inf.wł., PAP