----- Reklama -----

WolfCDL. Zostań kierowcą ciężarówki

17 kwietnia 2008

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Policja zastrzeliła pumę na północy Chicago

To pierwszy taki przypadek od blisko 100 lat

Od kilku tygodniu pojawiały się doniesienia o tym dużym, dzikim kocie, którego co najmniej cztery razy w sobotę 12 kwietnia br. widzieli mieszkańcy Wilmette. Dwa dni później, w poniedziałek puma została zastrzelona przez policjantów w dzielnicy Roscoe Village, 15 mil od stacji CTA przy ulicy Linden w Wilmett, gdzie wcześniej widziano zwierzę. Po całym zdarzeniu pojawiły się wątpliwości dotyczące policyjnej akcji.

 

Mieszkańcy domów w okolicy 3400 North Hoyne w Chicago kilka razy tego dnia zgłaszali policji, że w okolicy pojawia się duży kot. W końcu patrole wytropiły ważącą 120 funtów (55 kg) jasnobrązową pumę w bocznej uliczce, przy jednym z domów w tym rejonie. Po kilku strzałach, które zabrzmiały w tej dzielnicy, niektórzy mieszkańcy myśleli, że policja prowadzi pościg za przestępcą bądź doszło tam do porachunków gangów. Kapitan Mike Ryan z chicagowskiej policji powiedział, że strzały padły w momencie, kiedy puma chciała zaatakować jednego z funkcjonariuszy. Policjant dodaje, że nie było szansy na złapanie żywego zwierzęcia.  

Po przeprowadzonych oględzinach i autopsji zwierzęcia w siedzibie oddziału weterynarii dla powiatu Cook w Bridgeview poinformowano, że był to samiec o wadze 122 funtów i długości 3.5 stopy. Nie znaleziono żadnych śladów wskazujących na to, że puma mogła pochodzić z prywatnej hodowli bądź ogrodu zoologicznego. Początkowo tak podejrzewano, bo zwierzę było zdrowe i dobrze odżywione.

Kilka dni po tym, jak policja zastrzeliła pumę w dzielnicy Roscoe Village, na północy Chicago, powstała dyskusja na temat konieczności jej zabicia. Niektórzy, a wśród nich prezydent Chicago Humane Society Joan Dahlberg, uważają, że policja, po tym jak kilka razy w ciągu dnia otrzymała sygnały z informacjami o lokalizacji pumy, miała wystarczająco dużo czasu, by skontaktować się z przedstawicielami zoo czy weterynarzami i przygotować profesjonalną obławę, która mogła zakończyć się uśpieniem dzikiego kota. Sposób działania policji Dahlberg określiła jako niehumanitarny.

Z zarzutami tymi nie zgadza się szef departamentu policji w Chicago Jody Weis, który tłumaczy, że funkcjonariusze nie mieli innego wyjścia, jak zastrzelić pumę, po tym jak chciała zaatakować jednego z nich. "Policjanci ocenili zagrożenie, jakie to dzikie zwierzę przebywające na wolności stwarzało dla okolicy, w której znajdowały się też małe dzieci i podjęli natychmiastową decyzję o oddaniu strzałów" - mówi Weis, który dodaje, że jeden z telefonów na alarmowy numer 911 został wykonany z położonej w pobliżu całe zdarzenia szkoły podstawowej Audubon Grammar.

Opinie szefa departamentu policji w Chicago podziela Clay Nielsen, biolog z uniwersytetu Southern Illinois University w Carbondale. "Chociaż ataki pum zdarzają się bardzo rzadko, to lepiej nie ryzykować, lepszym rozwiązaniem jest użycie broni" - mówi Nielsen, który jest także dyrektorem programu badań nad zachowaniami pum (Cougar Network).

Z kolei Adrian Wyden, biolog z departamentu zasobów naturalnych w stanie Wisconsin zauważa, że inaczej traktuje się dzikie zwierzę w jego naturalnych warunkach, a inaczej w terenie zamieszkanym przez człowieka. Ekspert podkreśla, że czasami użycie paralizatora elektrycznego może być nie wystarczające, bo taki drapieżnik może być ciągle niebezpieczny dla człowieka.

Policyjnej akcji zakończonej zastrzeleniem pumy w dzielnicy Roscoe Village bronił także burmistrz Chicago Richard Daley, który podkreślił, że w pobliżu miejsca gdzie zlokalizowano zwierzę znajdowała się szkoła podstawowa i trzeba było w pierwszej kolejności zadbać o bezpieczeństwo mieszkańców. "Gdyby puma zaatakowała dziecko, wtedy wszyscy zastanawialiby się, gdzie jest policja i dlaczego nie wykonuje swoich obowiązków" - mówił burmistrz  Daley.

Na razie nie wiadomo skąd puma pojawiła się w okolicy Chicago, odpowiedź na to pytanie mogą przynieść wyniki testów DNA przeprowadzana przez naukowców z University of Illinois, którzy mają nadzieję ustalić skąd drapieżnik przywędrował do Illinois.

To pierwszy taki wypadek w Chicago od blisko 100 lat. W całym stanie Illinois w ciągu ostatnich 10 lat zabito dwóch przedstawicieli tego gatunku. W 2000 roku jadący w powiecie Randolph, na południu stanu, pociąg potrącił pumę. Cztery lata później na zachodzie Illinois w powiecie Mercer puma została zastrzelona przez jednego z myśliwych. To jedyne potwierdzone przypadki obecności tych zwierząt zwanych także kuguarami czy górskim lwami w Illinois po 1864 roku. Ich pojawienie się to prawdziwa rzadkość. Rzecznik departamentu zasobów naturalnych stanu Illinois tłumaczy, że nie ma regulacji, które chroniłyby pumy w naszym stanie, bo zwierzęta te nie są częścią ekosystemu.

Na wolności w Stanach Zjednoczonych żyje około 50 tysięcy osobników. Pumy jednak występują w ściśle określonych warunkach i raczej nie schodzą głęboko w doliny, zaś w ogóle nie występują na wschód od Mississippi. Specjaliści uważają, iż rozwój populacji zwierząt, które pierwotnie zamieszkiwały tereny Gór Skalistych przyczynił się do ich migracji. Tak też tłumaczą ich pojawienie na wschodnim wybrzeżu USA. Pięćset lat temu pumy żyły na obszarze rozciągającym się od Alaski po południową Argentynę. Puma zawdzięcza swą nazwę Inkom. Później utworzono nazwy; kuguar, górski lew, lew z Ameryki.

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor