Polityk niechciany
Co zrobić z politykiem, który nie popełnił nic na tyle nieprzyzwoitego lub niezgodnego z prawem, by odwołać go na drodze impeachmentu, a jednocześnie jest powszechnie nielubiany i nic pożytecznego dla swoich wyborców nie robi? Do tej pory nie było żadnej możliwości, jednak już niedługo może się taka pojawić.
W ubiegłym tygodniu wspominaliśmy na łamach Monitora o wstępnym głosowaniu w stanowej legislaturze na temat ustawy dającej wyborcom możliwość odwoływania osób pełniących wysokie stanowiska. We wtorek, a więc zaledwie kilka dni później, Izba Reprezentantów naszego parlamentu zgodziła się na wprowadzenie odpowiedniej poprawki na ten temat do konstytucji Illinois, byłby to tzw. "recall amendment". Podobną wolę muszą teraz wyrazić w niezależnym głosowaniu członkowie senatu, a następnie wyborcy. Referendum odbyłoby się jednocześnie z listopadowymi wyborami prezydenckimi.
Zakładając jednak, że senat zagłosuje podobnie, a wyborcy pozytywnie odniosą się do propono- wanej ustawy, to prawdopodobnie już po 1 stycznia przyszłego roku kariera wielu lokalnych polityków może być poważnie zagrożona. Wśród nich na pewno znajdzie się obecny gubernator. Wprawdzie autorzy ustawy zapewniają, że nie jest ona wymierzona w konkretną osobę, to nikt nie ma wątpliwości, że może on być pierwszym politykiem, do którego może odnosić się nowa legislacja. Nie będzie to jednak proces łatwy i prosty. Po wyborze polityka na wysoki urząd odczekać należy sześć miesięcy. Następnie trzeba zebrać odpowiednią liczbę podpisów pod petycją o usunięcie z urzędu. Muszą one stanowić 12% liczby głosów otrzymanych podczas wyborów - w przypadku Blagojevicha będzie to 418 tysięcy. Wtedy, i tylko wtedy petycja trafi pod obrady parlamentu stanowego. Co będzie się tam z nią działo zależeć będzie już wyłącznie od legislatorów. Jednak w przypadku obecnego gubernatora prawdopodobieństwo przychylnego jej rozpatrzenia byłoby olbrzymie.
Na razie podobna poprawkę do swoich konstytucji wprowadziło w USA piętnaście stanów. Posłużyły one do odwołania tylko dwóch gubernatorów w historii. Ostatnim przykładem była Kalifornia, gdzie w 2003 roku odwołano gubernatora Davisa. Jego miejsce zajął, jak pamiętamy, Arnold Schwarzeneger. Nie można więc powiedzieć, by prawo - tam gdzie obowiązuje - było nadużywane.
"Nasz ostatni gubernator siedzi w więzieniu federalnym. Obecny jest obiektem wielu stanowych i federalnych dochodzeń. Obywatele Illinois muszą mieć możliwość odwoływania złego rządu" - mówił podczas poprzedzającej głosowanie dyskusji demokratyczny reprezentant stanowy Jack Franks reprezentujący miasteczko Woodstock. Jest on też głównym sponsorem ustawy. Zapewnia, że nie jest ona wymierzona w konkretną osobę, ale z jego wypowiedzi jasno wynika, że nie jest wielkim zwolennikiem Roda Blagojevicha. Od wielu lat prowadzi zacięte boje z gubernatorem i proponując ustawę wykorzystuje nieprzychylne nastroje wobec obecnej administracji.
By poprawka weszła w życie potrzebne będą teraz dwie trzecie głosów połączonych izb oraz ponad 50% poparcia podczas listopadowego referendum.
Przeciwnicy wprowadzenia zmiany nie dają za wygraną. Według nich nowe prawo będzie narzędziem do frywolnego karania lub dyscyplinowania polityków, którzy zdecydują się na popieranie kontrowersyjnych i niepopularnych aktów legislacyjnych. "Wedle tej ustawy możesz domagać się odwołania gubernatora jeśli ma niemodną fryzurę lub prokuratora generalnego, jeśli nie podoba ci się krój jego garnituru" - mówił republikanin Roger Eddy reprezentujący w Springfield miasteczko Hutsonville. Barbara Flynn Curry, demokratka, dodała - "Ostatnią rzeczą, jaką chcemy zrobić, to jeszcze bardziej upolitycznić takie instytucje jak senat, czy legislaturę".
Jednak podczas głosowania okazało się, że ustawa została zatwierdzona miażdżącą różnica głosów. Gubernator Blagojevich, co może zaskoczyć wiele osób, od początku przychylny był wprowadzeniu podobnego aktu prawnego, uważając, iż daje on więcej władzy wyborcom. Jednak w tym przypadku skłonny jest podejrzewać sponsora ustawy, Jacka Franka, o nieczystą, polityczną grę.
Przyszłe losy ustawy trudne są do przewidzenia. Prezydent senatu, a więc izby, która dopiero ma na ten temat się wypowiedzieć jest sojusznikiem gubernatora. To jednak nie jest wcale gwarancją utrącenia propozycji. Jeśli zostanie ona wprowadzona to odnosić się będzie wyłącznie do wysokich urzędników stanowych i polityków piastujących przewidziane konstytucja stanowiska. Nie będzie ona miała żadnego wpływu na lokalne rządy, takie jak np. radni miasteczek. Nie będzie ona też dotyczyła sędziów.
Jeden ze zwolenników wprowadzenia tej poprawki do stanowej konstytucji, demokratyczny reprezentant stanowy Kurt Granberg, tak podsumował rozmowę na ten temat: "Bycie głupim nie jest dla polityka przestępstwem. Jednak czasami czekanie do następnych wyborów może być ryzykowne".