----- Reklama -----

LECH WALESA

25 października 2007

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Naś plezident

 

Prawa dotyczące wyborów w Stanach Zjednoczonych nie zmieniają się w znaczący sposób od lat. Co jakiś czas wprowadzane są drobne poprawki, które nie mają większego wpływu na sposób prowadzenia kampanii, czy samo głosowanie. Amerykanie dumni są z obowiązującego systemu i wierzą, że jest niemal doskonały. Jedynym elementem pozostającym pod ciągłą kontrolą jest finansowanie kampanii wyborczych. Wydawałoby się, że po tylu latach nie powinno tam być żadnych niejasności, prawo powinno precyzyjnie regulować w przepływ pieniędzy pomiędzy wyborcami, a kandydatami. Dlatego dla wielu zaskoczeniem była informacja o tym, iż na konta wyborcze osób starających się w najbliższych wyborach o fotel prezydencki swoich wpłat dokonują niemowlęta, dzieci i młodzież.

Mały artykuł na jednej z dalszych stron lokalnej gazety informuje, że 2-letnia dziewczynka, Carolyn Williams, wpłaciła na konto wyborcze Baracka Obamy 2,300 dolarów. Podobnie jak jej 13-letnia siostra i 9-letni brat, oraz dwóch 13-letnich kuzynów. Oczywiście odpowiednich wpłat dokonały też osoby w tej rodzinie najstarsze, czyli matki, ojcowie, ciotki i wujowie. W sumie klan Williamsów przekazał Obamie prawie 12 czeków, z których każdy opiewał na sumę 2,300 dolarów.

Wszystko odbyło się zgodnie z prawem mówiącym, iż indywidualne wpłaty na konta wyborcze nie mogą przekraczać 2,300 dolarów i zasada ta jest bardzo przez polityków przestrzegana. Wystarczy, że przeciwnik udowodni przyjęcie większej, niż określona prawem, sumy i cała kampania może lec w gruzach. Wielu polityków od dawna próbuje podnieść poziom minimalnej, dopuszczalnej wpłaty, licząc na większe zyski, a tym samym bardziej skuteczne działanie na arenie politycznej. Na razie jednak legislatorzy pozostają nieubłagani i uważają, że wspomniane dwa tysiące trzysta dolarów w zupełności politykom wystarczy. Skoro nie można zmienić prawa, należy wykorzystać wszelkie występujące w nim luki.

W ostatnich latach liczba dzieci wpłacających pieniądze na konta wyborcze w całych Stanach Zjednoczonych gwałtownie rośnie. Wszyscy doskonale zdają sobie sprawę, że są to pieniądze należące do kogoś innego, ale zrobić z tym nic nie można. Poszczególni kandydaci już zauważyli niebezpieczeństwo. Społeczeństwo amerykańskie krzywo patrzy na takie praktyki, w związku z czym wraz z rosnącą liczbą czeków od kilkulatków rośnie liczba ich zwrotów. Nie zawsze jednak. Najczęściej dopiero wtedy, gdy okaże się, że bez tych pieniędzy sztab da sobie radę, lub gdy zaczną o to pytać dziennikarze. W tym przypadku było podobnie. Przedstawiciele Obamy zapytani o wpłaty od rodziny Williams zapewnili, że czeki zostaną zwrócone, a w ogóle to ich sztab wyborczy nie przyjmuje donacji od osób poniżej 15 roku życia.

To teraz zapytajmy inaczej. Dlaczego akurat 15 lat? Czemu nie 18-cie? Sensownie byłoby chyba wprowadzić zasadę, że bierzemy kasę tylko od osób, które już mogą głosować. Skoro nie wolno nieletnim decydować poprzez wybory o składzie Kongresu, władz miasta, czy urzędzie prezydenckim, to dlaczego pozwala się im wpływać na wynik wyborów poprzez finansowe wsparcie.

By ktoś nie zarzucił mi stronniczości posłużę się innym przykładem po stronie republikańskiej. Nie mający większych szans w walce o prezydenturę, ale wciąż obecny na scenie politycznej były gubernator Massachusetts, Mitt Romney, też wspierany jest przez dzieci. Jedna z popierających go mieszkanek rodzinnego stanu, Susan Henken, wypisała w swoim imieniu czek dla sztabu Romneya na sumę 2,300 dolarów. Swoje własne czeki wypisały też jej dzieci, 13-letni syn Samuel i 15-letnia córka Julia. Zapytany skąd wziął te pieniądze Samuel odpowiedział, że otrzymał je w prezencie podczas swego święta bar mitzwah oraz zarobił wyprowadzając psy na spacer. Julia zdobyła je zajmując się dziećmi sąsiadów. Ich matka zapewnia, że dzieci zrobiły to same bez niczyjej namowy.

Kongres USA próbował w 2002 roku wprowadzić ograniczenie dotyczące wspierania partii i komitetów wyborczych. Wielu polityków optowało za granicą 18-lat. Dlaczego nie wyszło? Ponieważ sąd najwyższy uznał, iż byłby to zamach na prawa najmłodszych obywateli tego kraju. Też byłem tym uzasadnieniem zaskoczony. Kolejnym krokiem powinna być zgoda na głosowanie, jazdę samochodem, spożywanie alkoholu, czy przebywanie poza domem po zapadnięciu nocy. Teoretycznie tylko. Bo wygląda na to, że dzieciom nie zależy tak bardzo na innych swobodach i prawach, jak na możliwości wspomagania finansowo swego ulubionego polityka.

A może to politykom nie zależy, by obowiązujące od lat prawa dostosować do zmieniających się czasów z wyjątkiem tego jednego? Oczywiście nie uważam, że najmłodszym pozwolić należy od razu na wszystko, ale kilka spraw by się znalazło.

Każdego roku z coraz większym rozczarowaniem przysłuchuję się dyskusjom różnych kandydatów i z coraz większą trwogą przyglądam ich działaniom. Ich słowa coraz częściej stoją w sprzeczności z tym, co robią. Przyjmowanie czeków od dzieci nie jest już śmieszne, jest żałosne.

Miłego weekendu.

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor