Tereny łowieckie
Zalesione tereny w okolicach Chicago stały się miejscem sporu dwóch grup. Jedną z nich są ornitolodzy, którzy jesienią tłumnie odwiedzają lasy w poszukiwaniu rzadkich gatunków ptaków, drugą mężczyźni o orientacji homoseksualnej spacerujący po parkach w poszukiwaniu przypadkowych partnerów.
Uzbrojeni w lornetki i aparaty fotograficzne miłośnicy przyrody coraz częściej spotykają w najgłębszych zakątkach chicagowskich parków i lasów przedstawicieli innej grupy: samotnie spacerujących mężczyzn poszukujących przygodnego seksu. Dla pierwszej grupy ostępy leśne są gwarancją spotkania pojawiających się tylko jesienią w tej okolicy ptaków wędrownych, dla drugiej grupy te same tereny są gwarancją prywatności i szansą na spotkanie osoby o podobnych zainteresowaniach i potrzebach. Pojawiła się niedawno nawet nazwa określająca mężczyzn samotnie spacerujących po lesie: Chicago Criuser. W gronie tym nie jest tajemnicą, że odludne alejki parkowe i ścieżki leśne są od jakiegoś czasu najlepszym miejscem spotkania innego przedstawiciela tej grupy.
Luis Munoz, który od ponad 12 lat zajmuje się fotografowaniem ptaków i jest przy okazji policjantem przyznaje, że coraz częściej zdarza mu się spotkać takie osoby podczas leśnych wycieczek i to nie zawsze spacerujące. Przyznaje też, że zdarza się to coraz częściej.
Wiele z popularnych wśród ornitologów-amatorów miejsc, takich jak Magic Hedge w okolicach Montrose Harbor, czy kilka lasów powiatowych w okolicach Chicago, czyli Forest Preserve, staje się coraz bardziej zaśmieconych prezerwatywami i opakowaniami po nich. Policja chicagowska oraz służby powiatowe przyznają, że problem ten znają od dawna, trudno jest im jednak z nim walczyć. Od czasu do czasu ktoś jest aresztowany za uprawianie seksu w miejscu publicznym, czasem upomniany mandatem. Kilka razy zdarzyło się, że policja przeprowadzała specjalną operację wymierzoną w seksualnych spacerowiczów. Żadne z tych działań nie przynosi jednak większych skutków.
Obserwatorzy ptaków przyznają, że często zdarza się im słyszeć różne propozycje ze strony obcych mężczyzn w lesie. Wszystko zaczyna się od kontaktu wzrokowego - mówią policjanci - to od niego zależy, czy mężczyźni poczują się na tyle komfortowo, by nawiązać dalszą rozmowę.
Problem nie jest łatwy do rozwiązania. Policjanci, którzy zajmują się tą sprawą są często posądzani o homofobię i dyskryminację. Chicagowscy geje i ich adwokaci uważają, że tego typu zachowania, czyli spacerowanie w poszukiwaniu partnerów, są częścią zdrowej, dorosłej seksualności. Według nich robiące to samo w lesie pary heteroseksualne nigdy nie odpowiadają za swe czyny przed sądem. Stąd przekonanie, że jest to forma dyskryminowania tej grupy.
Alderman Tom Tunney, reprezentujący okręg 44-ty, pierwszy radny, który otwarcie przyznał się do swych skłonności homoseksualnych, uważa, że policja tylko marnuje swój czas i pieniądze podatników próbując walczyć z tego typu zachowaniami. Według niego taki sposób poszukiwania partnerów seksualnych istnieje od setek lat. Mężczyzn zatrzymanych przez policję nazywa "ofiarami". Tunney uważa też, że szkoda czasu na akcje policyjne w lasach i parkach w sytuacji, gdy w mieście wzrasta liczba rozbojów, kradzieży i morderstw.
"Obserwatorzy ptaków powinni po prostu spoglądać w inna stronę" - wyczytać można w jednym z artykułów w gazecie wydawanej dla gejów w Chicago.
Konflikt zaostrza się. Podobno niektóre miejsca są już omijane przez pragnących obserwować przyrodę. "Tuż po wejściu pomiędzy drzewa ktoś zaczyna za mną chodzić i czeka, aż nawiążę kontakt - mówi jeden z takich mężczyzn - nie jest to przyjemne uczucie".
Policja Cook County Forest Preserve informuje, że w tym roku dokonano około 60 aresztowań za czyn nierządny w miejscu publicznym, z czego większość stanowią mężczyźni. Szef tej jednostki przypomina, że lasy i parki nie są motelem. "Niektórzy jednak uważają, że jest to miejsce odosobnione i mogą tam robić co im się podoba" - dodaje.
Coraz większa liczba policjantów w cywilnych ubraniach patroluje ostępy parkowe i leśne. W większości przypadków wypisują jednak tylko mandaty, gdyż zatrzymani na gorącym uczynku mężczyźni proszą o łagodne potraktowanie, często wręcz o to błagają mówiąc o żonach i dzieciach w domu.
Obserwatorzy ptaków próbują przekonywać seksualnych spacerowiczów do opuszczenia lasu i znalezienia innych terenów, jednak jak dotąd bezskutecznie. W związku z tym nie przejmują się ich obecnością i starają się oddać własnemu hobby. "Gdybym był na ich miejscu to chyba czułbym się nieswojo wiedząc, że do miejsca, gdzie uprawiam z innym mężczyzną seks zbliża się stu facetów uzbrojonych w aparatu i silne lornetki. Skoro im to nie przeszkadza, to nam tez nie" - mówi jeden z nich.