Na każdym poziomie życia - od właściciela domu borykającego się ze spłatą pożyczki, poprzez upadające banki, zadłużone wobec Banku Federalnego, problem polega na tym, że pożyczyliśmy za dużo pieniędzy. Wszyscy, bez wyjątku, żyliśmy ponad stan.
W połowie lat 90. księgi rachunkowe JPMorgan opiewały na dziesiątki miliardów dolarów w pożyczkach na rzecz korporacji i zagranicznych rządów, a prawo federalne zobowiązywało firmy do utrzymywania dużych ilości kapitału w rezerwie, na wypadek gdyby któraś z nich okazała się niewypłacalna. W rezultacie poszukiwania polisy chroniącej przed ryzykiem pożyczkowym i zarazem uwalniającej zamrożony kapitał, wymyślono mechanizm sprzedaży gwarancji pożyczkowych, określany jako „credit default swaps
Oto niezależna instytucja wzięła na siebie odpowiedzialność ubezpieczenia ryzyka, otrzymując w zamian regularne płatności z banku. Bankierzy wykorzystywali tę praktykę już wcześniej zabezpieczając się przed fluktuacjami w poziomie oprocentowania pożyczek i cen towarów. Ten koncept obecny był na rynku od kilku lat, ale JPMorgan był pierwszym bankiem, który podjął ryzyko handlu niewypłacalnością kredytową. W połowie lat 90. zbudował cały mechanizm biurokratyczny i zatrudniając młodych matematyków i absolwentów szkół takich jak MIT i Cambridge stworzył rynek dla sprzedaży gwarancji pożyczkowych (credit default swaps - CDS). W ciągu kilku lat stały się one popularnym instrumentem i najbezpieczniejszym sposobem kontroli ryzyka oraz utrzymania ciągłości dochodów.
W rezultacie tych działań stworzono potwora, który bez wątpienia przyczynił się do obecnego kryzysu gospodarczego i załamania giełdy. Największa firma ubezpieczeniowa w kraju, AIG, musiała być wykupiona przez amerykańskich podatników po tym jak zdefraudowała $14 miliardów gwarancji pożyczkowych w transakcjach na rzecz banków inwestycyjnych, firm ubezpieczeniowych i innych instytucji. Korzenie obecnego kryzysu systemu finansowego sięgają właśnie sprzedaży niewypłacalnych pożyczek, które rozwinęły się w $62 trylionowy rynek zanim osiągnęły $55 trylionów w ubiegłym tygodniu osiągając niemal czterokrotną wartość papierów wartościowych będących przedmiotem handlu na giełdzie nowojorskiej. Nie bez powodu Warren Buffet określał te instrumenty „finansowymi środkami masowej destrukcji." Jako że wymiana gwarancji jest kontraktem negocjowanym przez dwie strony i nie jest przedmiotem regulacji rządu, nie istnieje centralny mechanizm określający ich wartość. Wypełniły one rynki miliardami dolarów bez pokrycia. Rozprzestrzeniły się po świecie i przyczaiły w oczekiwaniu na wybuch i zaburzenie równowagi niezliczonych instytucji finansowych.
Ale nie taki był ich początek. Jedna z najwcześniejszych transakcji typu CDS została wypuszczona na rynek przez JPMorgan w grudniu 1997 roku, kiedy to firma wprowadziła w życie nowy koncept sprzedaży gwarancji pożyczkowych. Zasadniczo zebrano 300 różnych pożyczek, o ogólnej wartości $9.7 miliardów, na rzecz różnych dużych kompanii typu Ford, Wal-Mart i IBM, i połączono je w cząstki znane pod nazwą „tranches" (z francuskiego - kawałki). Bank wyodrębnił najbardziej ryzykowne 10 procent i sprzedał je inwestorom w formie Broad Index Securitized Trust Offering, czyli w skrócie Bistro. Mechanizm ten został przygotowany przez 25-letnią absolwentkę MIT, Terri Duhon, pracującą nad kredytami niewypłacalności w nowojorskim oddziale JPMorgan, który później zyskał nazwę mafii Morgan z racji tego, że wielu jego byłych członków awansowano na wyższe pozycje w globalnych bankach i funduszach gwarancyjnych. „Umożliwiliśmy bankom pozbycie się ryzyka z ksiąg rachunkowych i przenieśliśmy odpowiedzialność na niefinansowe instytucje takie jak kompanie ubezpieczeniowe i fundusze emerytalne," wyznaje Duhon, która obecnie stoi na czele własnej firmy konsultingowej w Londynie.
Wkrótce później sprzedaż gwarancji pożyczkowych zaczęła być stosowana jako zachęta wobec inwestorów do podejmowania działań w nowo powstających rynkach Ameryki Łacińskiej czy Rosji ubezpieczając dług rozwijających się krajów. Potem, w następstwie upadku Enron i WorldCom, stało się jasne, że istnieje silna potrzeba zabezpieczenia się przed upadkiem firm i sprzedaż niewypłacalności pożyczkowej okazała się właściwym narzędziem. Do tego czasu rynek CDS podwajał się corocznie, przekraczając $100 miliardów w roku 2000 i zyskując ogólną wartość $6.4 trylionów w roku 2004.
Po czym nastał rozkwit rynku mieszkaniowego. Kiedy Bank Rezerw Federalnych obciął poziom oprocentowania i Amerykanie rozpoczęli kupować domy w rekordowych liczbach, oparte na pożyczce hipotecznej papiery wartościowe stały się nową, popularną inwestycją. Pożyczki hipoteczne zostały połączone, po czym pocięte w obligacje, kupowane przez niemal każdą wyobrażalną instytucję: banki inwestycyjne, komercyjne, fundusze gwarancyjne i emerytalne. W przypadku wielu z tych opartych na hipotekach papierów wartościowych gwarancje pożyczkowe były odłączane w celu ochrony przed niewypłacalnością. „Te mechanizmy były wspaniałą możliwością inwestycyjną i wszyscy decydowali się na udział w nich, co doprowadziło do masowego rozwoju w rynku CDS," mówi Rohan Douglas, który był odpowiedzialny za sprzedaż niewypłacalności w Salomon Brothers i Citigroup w latach 1990.
Wkrótce kompanie takie jak AIG ubezpieczały nie tylko domy. Poręczały także pożyczki hipoteczne poprzez sprzedaż gwarancji na wypadek niewypłacalności. Do czasu, kiedy firma została wykupiona, AIG posiadało $440 miliardów w tego typu kredytach. Fatalną pomyłką AIG wydaje się stosowanie tradycyjnych metod ubezpieczeniowych do rynku CDS. Tymczasem pomiędzy tradycyjnymi wydarzeniami ubezpieczeniowymi nie istnieje związek: jeśli sąsiadowi przydarzy się wypadek samochodowy, niekoniecznie oznacza to wzrost ryzyka, że i tobie się wypadek przytrafi. Ale obligacje to inna historia: kiedy jeden staje się niewypłacalny, rozpoczyna reakcję łańcuchową, która podnosi ryzyko upadku innych papierów wartościowych. Inwestorzy zaczynają panikować, martwiąc się, że problemy nurtujące jednego oddziałają na drugiego. Więc zaczynają się wycofywać, rynek się załamuje i pożyczkodawcy wycofują kredyty.
Problem uległ pogorszeniu z uwagi na fakt, że tak wiele instytucji było powiązanych ze sobą poprzez tego typu transakcje. Na przykład Lehman zarobił $700 miliardów na sprzedaży gwarancji, a wiele z nich było gwarantowanych przez AIG.
I kiedy oparte o pożyczki hipoteczne papiery wartościowe zaczęły padać, AIG musiało zarobić na miliardach sprzedawanych gwarancji kredytowych. Wkrótce okazało się jasne, że nie będzie w stanie pokryć strat. I jako że kapitał akcyjny AIG był jednym z komponentów średniej obrotu handlowego giełdy Dow Jones, upadek wartości obrotu giełdowego firmy pociągnął za sobą wszystkich potęgując panikę.
Powodem, dla którego rząd wkroczył do akcji i wykupił AIG było to, że kompania ubezpieczeniowa była czymś w rodzaju ostatniego zabezpieczenia w rynku CDS. Podczas gdy banki i fundusze gwarancyjne odgrywały role stojąc po obu stronach biznesu CDS - kupując i sprzedając je i wyrównując poniesione straty - AIG po prostu oferował sprzedaż i je utrzymywał.
Biorąc pod uwagę rolę CDS w tym bałaganie, jest prawdopodobne, że rząd federalny zacznie je regulować; stan Nowego Jorku już zapowiedział, że zacznie to robić od stycznia. „Na nieszczęście, będą na nich wieszać psy," zapowiada Duhon, która wspomagała rozpoczęcie całej działalności związanej z Bistro około dziesięć lat temu. „To tak jakby mówić, że jest winą broni, że ktoś został zastrzelony." Ale na podobieństwo monitorowania sprzedaży AK-47 na ulicach, również sprzedaż gwarancji pożyczkowych może być niebezpieczna jeśli dostanie się w niewłaściwe ręce. „Ułatwiło to niektórym ludziom popadnięcie w kłopoty," mówi Darrell Duffie, ekonomista ze Stanford. Jakkolwiek wierzy on, że sprzedaż gwarancji pożyczkowych stała się przedmiotem nadużyć", to Duffie ciągle jest zdania, że są one bardzo skutecznym narzędziem i nie powinny być całkowicie wycofane. Ponadto, wyjaśnia, „jeśli zostaną zakazane, to finansowi inżynierowie wymyślą coś innego, by obejść obowiązujące regulacje."
Kto nas wyprowadzi?
Żaden z pretendentów na urząd prezydencki nie posiada konkretnego planu zredukowania deficytu budżetowego. I obaj posługują się uproszczeniami: czy to wypowiadając nadzieje, że któregoś dnia amerykańskich podatników spotka niespodziewane szczęście, czy to wzywając do boskiego poparcia lub dając wyraz odwiecznemu zdziwieniu kiedy skromni milionerzy besztają aroganckich milionerów na korzyść zwykłych ludzi, którzy mogą nigdy już nie pozbyć się długu.
Również podobnie brzmią ich komentarze dotyczące upadającego sektora finansowego kraju. Według Obamy „jest zupełnie niewłaściwe by oczekiwać, że amerykańscy podatnicy będą lub powinni wręczyć tej Administracji czy jakiejkolwiek administracji czek na sumę $700 miliardów bez żadnego poparcia czy warunków, kiedy to właśnie z powodu braku nadzoru Waszyngtonu i Wall Street popadliśmy w kłopoty." McCain wyznaje podobnie: „Nigdy przedtem w historii naszego kraju tak dużo władzy i pieniędzy nie zostało powierzonych jednej osobie... Nie rozwiążemy problemu spowodowanego przez niedostateczny nadzór za pomocą planu, który nie zakłada nadzoru." I dodaje: „musi być jakiś sposób, by podatnicy odzyskali pieniądze skumulowane w tym funduszu."
Obama występuje również w roli adwokata zwykłych pożyczkobiorców: „Jeśli podatników prosi się o przeznaczenie setek miliardów dolarów na rozwiązanie kryzysu, to muszą być oni traktowani jak inwestorzy. Amerykanie powinni skorzystać z bessy, kiedy Wall Street stanie na nogi." Zdaniem Obamy: „Ten plan nie może być zasiłkiem dla zarządu Wall Street." Bardziej stanowczo brzmi McCain twierdząc: „Żaden członek egzekutywy Wall Street nie powinien korzystać z pieniędzy podatników. Jest naganne by prosić nauczycieli, farmerów i właścicieli małego biznesu, by napełnili zbiorniki helikopterów tytanów Wall Street."
Obaj kandydaci na najwyższy urząd w państwie wyjaśnili zdenerwowanym i zagubionym Amerykanom, w jaki sposób zmieniliby szkic ustawy dotyczącej wykupienia długu przez rząd.
Obama powtórzył słowa, które stały się pewnego rodzaju jego mantrą ilekroć wypowiada się o ekonomii. „Nie jest to czas na strach czy panikę." Wizerunek jest bardzo realną częścią prezydentury i wydaje się, że prezydent Obama dobrze zachowa się w czasach wymagających opanowania.
Innym elementem roli prezydenta jest wybór doradców i przygotowując się do tego Obama skonsultował się ze słynnym zespołem, włączając byłego szefa Banku
Rezerw Federalnych, Paula Volcker, człowieka, który zbił inflację - i byłego sekretarza Skarbu, Roberta Rubina, który na krótko pozbył się deficytu. Kolejną rolą prezydencką jest wyznaczanie priorytetów. I w tym punkcie Obama się potknął.
Zapytany, jaki wpływ ten kryzys rzędu trylionów dolarów może mieć na kosztowną i rozległą sieć jego propozycji politycznych, Obama odpowiedział: „Może żaden." To teoretycznie defensywne, ponieważ każdy z wielkich pomysłów Obamy w długofalowej perspektywie może być korzystny dla amerykańskiej ekonomii. Gruntowna przebudowa sektora energetycznego poprzez sprzedaż kredytów w celu emitowania dwutlenku węgla może zjednoczyć przemysł wokół alternatywnych źródeł energii. Zreformowanie nieskutecznego systemu opieki zdrowotnej może utrzymać w ryzach koszt ubezpieczeń i pozwolić pracodawcom na wyłożenie więcej pieniędzy w wyższym stopniu na wynagrodzenia, a nie na świadczenia pracownicze. Drastyczna poprawa edukacji powinna prowadzić do bardziej kwalifikowanej siły roboczej, która produkuje cenne towary i usługi.
Ale wszystkie te reformy wymagają ogromnych kosztów i obecny kryzys wydaje się oznaczać, że będzie mniej pieniędzy dostępnych w celach inwestycyjnych dla następnego prezydenta. Jeśli twierdzisz: „Pożyczmy trochę," to napotykasz na ten sam problem, który leży u podstaw finansowego kryzysu. Na każdym poziomie amerykańskiego życia - od właściciela domu borykającego się z pożyczką na dom, poprzez upadające banki, które nie mogą sprostać swym zobowiązaniom wobec Banku Federalnego, który nie jest w stanie polepszyć sytuacji upadającego dolara - problem polega na tym, że pożyczyliśmy za dużo pieniędzy. Wszyscy żyliśmy ponad stan.
Obama mówił bardzo mało jak poradziłby sobie z tą kwestią jako prezydent. Zamiast tego jego krótkoterminowe rozwiązania - druga runda czeków stymulacyjnych i kredyty podatkowe dla pracujących rodzin - mogłyby mieć przeciwny skutek, powiększając wydatki konsumenckie. Może to poprawić samopoczucie wyborców i na krótko napędzić gospodarkę, ale nie wyperswaduje Amerykanom, by zaprzestali życia ponad stan. Fakt, że banki Wall Street w ostatnim czasie pożyczały 30 lub 40 razy więcej niż wartość ich kapitału finansując transakcje gwarantujące, że właściciele domów będą mogli spłacać pożyczki 10-krotnie większe niż ich roczne zarobki sugeruje, że amerykańskie wahadło kulturowe przechyliło się za bardzo w kierunku kasyna. A Obama nie ukazał się nam jeszcze jako człowiek, który przestawi nas na oszczędny tor życia.
Kto ma odwagę ciąć?
McCain dołączył do popularnych pomstowań na potentatów giełdowych, których obwinia za obecny kryzys. Domaga się głowy Christophera Cox, szefa Komisji Papierów Wartościowych i Handlu. Jego doradcy, jak były sekretarz Skarbu, Nicholas Brady, pomógł stworzyć propozycję ustawy, która odpowiada na źródła kryzysu. W porównaniu z większością rozwiniętych krajów, Stany Zjednoczone mają stosunkowo wysokie podatki w stosunku do korporacji produkujących dobra i towary i stosunkowo niskie w odniesieniu do konsumpcji. „Na przykład, zauważa McCain, Irlandia posiada 11% podatek biznesowy, a w Stanach Zjednoczonych wynosi on 35%. Więc gdzie podążą biznesy?"
Rozwiązanie McCaina jest zupełnie proste: obciąć podatek korporacyjny. Problem polega na tym, że nie jest to element gruntownej przebudowy systemu podatkowego, który nagradzałby oszczędzanie i inwestycje redukując wydatki - czy to indywidualne, instytucji prywatnych, czy rządu. Proponowane cięcie jest jednym z wielu w budżecie, który pozostaje niewyrównany. W jaki sposób prezydent McCain przekona ludzi, że nie mogą mieć większego telewizora niż mogą sobie na to pozwolić, zarządzając rządem, który obiecuje więcej niż go stać?
Obama i McCain zachowują ostrożność w dostosowywaniu swoich przemówień do nowej rzeczywistości, ponieważ nikt nie jest pewien, co ona praktycznie oznacza. Ale niechętnie ujawniają swoje doświadczenie w dziedzinie gospodarczej, które z przebaczającego może przekształcić się w karzące w ciągu jednej nocy. Wydaje się, że McCain byłby jako prezydent rzecznikiem niższych podatków, mniejszych wydatków, który zgodziłby się na sztywne regulacje, jeśli zaszłaby taka konieczność. Obama byłby bardziej skłonny do wydatków, szybszy w regulowaniu, ale prawdopodobnie również w reagowaniu na ekonomiczną słabość. Jest oczywiste, że obecny kryzys stanowi problem dla następnego prezydenta. Ale czy pod ciężarem długiej, głębokiej recesji problem ten okaże się siłą tak fundamentalną, że zmiażdży polityczne plany i ambicje, ulubione polisy i platformy wyborcze obu kandydatów? Na obserwację mamy jeszcze miesiąc.
Na podst. „Newsweek" i „Time" oprac. E.Z.