----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

01 grudnia 2008

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Może nie sprawdzi się czarny scenariusz rozpowszechniany przez niektórych mówiący, iż najmniejsze opady śniegu całkowicie sparaliżują miasto, ale na pewno chicagowskie służby oczyszczania będą tej zimy nieco mniej wydajne. Uprzątnięte, suche i bezpieczne drogi już w kilka godzin po opadach śniegu będą w najbliższych miesiącach rzadkością.

Kilka dni temu burmistrz Daley ostrzegł, iż kierowcy powinni przygotować się na nieco trudniejsze warunki jazdy. Zaapelował, by poruszać się wolniej, zwłaszcza podczas opadów deszczu, śniegu i w czasie mrozu. Przyznał, że ulice Chicago będą w tym roku odśnieżane i solone rzadziej, a wszystko to w związku z ograniczeniami budżetowymi.

Poniedziałkowe opady śniegu były pierwszą próba działania służb miejskich w nowych warunkach finansowych. Pługi nie były jak dotąd rozstawiane na ulicach na wiele godzin przed prognozowanymi opadami, ale do ostatniej chwili trzymane w miejskich zajezdniach. Dzięki temu ograniczono godziny ich pracy. W ramach oszczędności użyto też cieńszej warstwy soli i już o godzinie 3 po południu większość pojazdów zakończyła pracę, co pozwoliło na zaoszczędzenie na nadgodzinach. Mimo wszystko uprzątanie Chicago po poniedziałkowych opadach śniegu kosztowało podatników 490 tysięcy dolarów.

Burmistrz zapowiedział kolejne ograniczenia, jeśli nadchodząca zima okaże się choć trochę podobna do ostatniej. Opóźnione będzie wtedy usuwanie śniegu z mniej ważnych dróg i małych jednokierunkowych uliczek w dzielnicach mieszkalnych. Skończy się też popołudniowe i nocne odśnieżanie ze względu na wysoki koszt wypłacania nadgodzin pracownikom departamentu. jak dotąd udało sie sporo zaoszczędzić na kosztach zakupu soli. Chicago płaci 41 dolarów za tonę, czyli o ok. 100 dolarów mniej, niż inne miasta. Jest to możliwe dzięki dwuletniemu kontraktowi na jej dostawy przewidującemu utrzymanie ubiegłorocznych cen.

Komisarz Michael Picardi, nadzorujący pracę departamentu odpowiedzialnego za odśnieżanie stwierdził, iż „Chicago stało się ofiarą własnego sukcesu". Chodziło mu o wyjątkowo skuteczną i szybką reakcję na opady w latach poprzednich. Mieszkańcy przyzwyczaili się, według niego, do wysokich standardów, często niespotykanych gdzie indziej. „W tym roku musimy liczyć się z kosztami" - dodał.

Od roku 1979 każdy kolejny burmistrz dużo uwagi poświęcał usuwaniu śniegu z ulic. Właśnie wtedy unieruchomione kolejną zimową burzą miasto pozbawiło urzędu burmistrza Michaela Bilandica, wykazując swą dezaprobatę w kolejnych wyborach.

Burmistrz Richard Daley przez lata pilnował, by Chicago należało do wzorcowych pod tym względem miast w kraju. Tym razem nie jest w stanie spełnić oczekiwań. Uprzedza, że przyszły rok będzie jeszcze gorszy. „Od stycznia zapinamy pasy" - mówi.

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor