Senatorowi Durbinowi trzeba pogratulować. Wykazał się wyjątkową odwagą i wielkim sercem. Jednocześnie chyba nie do końca przemyślał to, co zrobił.
Prośba o ułaskawienie byłego gubernatora Ryana pojawiła się za wcześnie. Każdy, kto choć trochę interesował się procesem i padającymi pod jego adresem oskarżeniami dojdzie do podobnego wniosku. Po długiej batalii sądowej Ryan otrzymał symboliczne 6 i pół roku więzienia. Oczywiście dla człowieka w tym wieku jest to prawdopodobnie dożywocie. Nie można jednak zapominać, że wyrok zapadł po przyznaniu się oskarżonego do winy. Nie chodziło wyłącznie o łapówki, drogie prezenty, kontrakty dla przyjaciół i wykorzystywanie swych stanowisk. Gdybyśmy kierowali się wyłącznie takimi kryteriami, to do więzienia powinni trafić wszyscy politycy, włączając w to byłych, obecnych i przyszłych prezydentów. Jednak w wyniku działań Ryana zginęła szóstka dzieci. Zginęła, gdyż za kierownicą wielkiej ciężarówki siedział człowiek, który nigdy nie powinien był jej prowadzić. Podobnych jemu były setki, wszystko załatwiały pieniądze w czasie, gdy odpowiedzialnym za przyznawanie zawodowych licencji był Ryan piastujący stanowisko sekretarza stanu Illinois. O te dzieci właśnie chodzi. Sześć i pół roku za śmierć sześciu osób to wciąż symboliczna kara. Rozumiem, że Lura Lynn Ryan, żona byłego gubernatora, martwi się jego stanem zdrowia, swoim stanem zdrowia i zbliżającymi się świętami z pustym miejscem przy stole. Musi jednak jeszcze przez chwilę korzystać z pomocy własnych, dorosłych dzieci i cierpliwie czekać na bardziej dogodny moment na wyrażenie prośby o uwolnienie męża.
Senator Durbin wykazał się wielką odwagą, gdyż wiedział jaką falę krytyki przyniesie jego prośba do odchodzącego prezydenta Busha. Rozumiem, że Ryan był i jest jego przyjacielem, wierzę też, że dokonała się w nim zmiana i dalszy pobyt za kratami nikomu nie służy. Jestem nawet w stanie w części zrozumieć argument, iż poprzez odebranie przywilejów, emerytur i publiczny proces były gubernator wycierpiał swoje. Jednak, uważam, że choć jedne święta powinien spędzić poza domem. Jego ułaskawienie będzie dla pozostałych sygnałem: Dobrze jest! Róbmy swoje!
Do tej pory nie przejmowali się zbytnio jakimkolwiek kodeksem, czy to karnym, czy moralnym, to po uwolnieniu Ryana zapomną w ogóle o ich istnieniu.
Jeszcze tylko słowo na ten temat. Wszyscy współczujący George Ryanowi odebranych w wyniku procesu emerytur i świadczeń niech pamiętają, że decyzja ta nie działała wstecznie. Były gubernator zdążył odebrać po opuszczeniu stanowiska prawie milion dolarów. Być może wydał go na obronę, może na wycieczki i prezenty. Może wciąż je ma na koncie. Nie wiemy. Dla przeciętnego, zarabiającego 2,5 tysiąca dolarów miesięcznie podatnika to około 30 lat pracy.
Jak zwykle pod koniec roku Chicago ogłosiło decyzję w konkursie na najlepszy graficzny projekt kolejnej naklejki na samochód, tzw. city sticker. Przypomnę, choć na pewno nie muszę, iż jest ona dowodem zapłaty miejskiego podatku drogowego, który powoli osiąga kosmiczne wymiary. Podobnie sam konkurs. Każdego roku miasto wymyśla hasło i zachęca młodzież z publicznych szkół do współpracy. Samo hasło jest przeważnie niepotrzebne, choć czasami trafi w aktualną modę i potrzebę. Na przykład w ubiegłym roku nawoływało do dzielenia się drogą z rowerzystami, choć patrząc na projekt można było dojść do wniosku, że Chicago zachęca rowerzystów do wyprzedzania pędzących samochodów. Te naklejki wciąż jeszcze mamy na szybie, więc spójrzmy uważnie. Najbrzydszą chyba w historii była wydrukowana na sezon 2004/2005, gdy promowano historię miasta. Objawił się wówczas wyjątkowy brak talentów.
W tym roku hasło brzmiało „Chicago Przyjazne Psom". Nie wiem skąd ten absurdalny pomysł. Chicago nie jest im w najmniejszym stopniu przyjazne. Proszę wyjść ze swym czworonożnym przyjacielem na spacer po śródmieściu i znaleźć miejsce, gdzie będzie on mógł załatwić swą potrzebę. Nie ma w promieniu kilku mil od centrum nawet jednego takiego miejsca. Wszystkie parki mają zakaz wprowadzania zwierząt, na chodnikach co kilka metrów znajdujemy napis zakazujący spacerowania z psem, a każdy policjant i pracownik miasta z ręką na bloczku mandatowym z uwagą rozgląda się w poszukiwaniu miłośnika psów. Spacer - nie. Na obiad - nie. Nad jezioro - nie. Oczywiście poza centrum odczuwamy odwilż, ale jest to mało pocieszające. Udało się w tym roku znaleźć projekt ładny. Po prostu czytelna grafika i niezły pomysł.
Jednak wśród prawie 1.5 mln. kierowców z Chicago na pewno trafi się wielu, którzy psa na szybie samochodu mieć nie chce. Czy miasto nie powinno wymyślać bardziej neutralnych haseł, zmniejszyć rozmiar naklejki i może wybierać nieco ciekawsze projekty? Z drugiej strony nie bądźmy wybredni. Mógł wygrać inny projekt, na przykład ten, który znalazł się wśród ścisłych finalistów.
Miłego weekendu.