W Chicago, podobnie jak w całym kraju, gwałtownie wzrasta liczba niewyjaśnionych przez policję morderstw. W 1963 r. wykrywalność sprawców zbrodni sięgała 91%, w tej chwili nie przekracza 61%.
Spośród 443 popełnionych w ubiegłym roku w Chicago zabójstw policji udało się dotąd wykryć sprawców zaledwie 162 z nich, czyli 36%. W tym samym czasie zatrzymano 102 osoby odpowiedzialne za morderstwa popełnione w latach wcześniejszych. Biorąc pod uwagę wszystkie dane znajdujące się w posiadaniu FBI można powiedzieć, że pozytywnie zakończone dochodzenia stanowią w naszym mieście 59%, co nie odbiega od średniej innych, dużych amerykańskich miast.
Mimo coraz doskonalszych technik śledczych, badań DNA i rozwoju nauki wykrywalność wciąż spada, aż o kilka procent każdego roku. Policja twierdzi, iż spowodowane jest to przede wszystkim wzrostem przestępczości związanej z porachunkami gangów i narkotykami. Zabójstwa na tym tle są anonimowe, a sprawca bardzo trudny do ustalenia. W przypadku morderstwa popełnionego prze kogoś związanego, nawet bardzo odlegle z ofiarą, praca grup dochodzeniowych jest łatwiejsza.
Według danych FBI w 1961 roku wykrywalność sprawców morderstw wynosiła w całym kraju ok. 91%. Rok 2007 zamknął się wynikiem zaledwie 61%. Coraz większa liczba morderców żyje pośród nas. Coraz trudniej jest policji ustalić ich tożsamość.