----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

08 stycznia 2009

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Sukces wydawniczy powieści „Zmierzch", mierzony rekordową liczbą ponad 25 milionów sprzedanych egzemplarzy i tłumy egzaltowanych nastolatek koczujące przed kinami czy prowadzące dyskusje na portalach świadczą o fenomenie literacko społecznym czterotomowej sagi Stephenie Meyer. Ta opowieść o wampirach koncentruje się na chłopcu, który kocha dziewczynę tak mocno, że unika fizycznego kontaktu, i na dziewczynie, która kocha go tak desperacko, że właśnie tego pragnie. To rzecz o romansie i seksie, ekstatycznie i niebezpiecznie splecionych ze sobą. I na tym, być może, polega sekret sukcesu wydawniczego serii. Ale nie dlatego warto o tym pisać. Furora, którą „Zmierzch" zrobił wśród nastolatek sugeruje nam, rodzicom, że istotnym faktem egzystencji naszych dojrzewających córek jest ich potrzeba posiadania tajemnego życia emocjonalnego, w które zapadają się podczas złych nastrojów i okresów milczenia. I że najbardziej elementarne potrzeby psychologiczne naszych nastolatek ciągle jeszcze mogą być spełnione w akcie czytania.

Już wstępny fragment pierwszego tomu zwiastuje nadchodzące nieszczęścia: 17 letnia Bella jest w drodze na lotnisko w Phoenix, opuszczając ukochane, słoneczne miasto rodzinne i przenosząc się do znienawidzonego Forks, w Waszyngtonie, miasta głębokich mgieł i ciągłych opadów. Powodem przeprowadzki jest to, że zaabsorbowana sobą matka związała się z graczem baseballa i towarzyszenie mu stało się dla niej atrakcyjniejsze niż jej jedynemu dziecku. Bella będzie teraz wychowywana przez ojca, człowieka dosyć nieodgadnionego, który wydaje się być średnio zadowolony tym, że córka zamieszka z nim i który nie przejawia żadnego zainteresowania w poznaniu jej; rozpoczynają więc wspólne zamieszkanie tak grzecznie obce jak przypadkowo dobrani współlokatorzy. Pierwszy dzień Belli w szkole jest nieszczęściem: pogoda jest gorsza niż mogła to sobie wyobrazić, a dodatkiem do kłopotów jest tajemnicza i intrygująca niewielka grupka studentów - adoptowanych i przyjętych do rodziny zastępczej, którzy jedzą posiłek razem, nie rozmawiają z nikim więcej, są niesłychanie atrakcyjni, i są, jak dowiadujemy się w miarę szybko, wampirami. Bella zakochuje się w jednym z nich, a powieść - jak również trzy następne z serii, rozgrywa się wokół niebezpieczeństw i dramatycznych konsekwencji tej zakazanej miłości.

Literatura dla dojrzewających dziewcząt jest zwykle nudna. Rozczarowuje, ponieważ lektura tego typu powieści przypada na okres najbardziej intensywnych związków nastolatek z książkami. Wyżywają się w nich prowadząc podwójne życie emocjonalne, jako w połowie realne a w połowie mieszkanki fikcyjnych światów. Wszystkie z dziewczęcych lektur, począwszy od „To Sir, With Love" i „A Tree Grows in Brooklyn", „Forever", i „Rebecca", przez „Mr. And Mrs. Bo Jo Jones" i „Rich Man, Poor Man", a nawet "Valley of the Dolls" i "Peyton Place", jak również niezliczona liczba biografii gwiazd filmowych, a oprócz tego znacznie mniej znane książki pisane z myślą o rynku dorastających dziewcząt i publikowane w papierowych okładkach, o których nikt później nie wspomniał, wszystkie one pochłaniają dziewczęta w taki sposób jak żadne inne wytwory sztuki czy kultury masowej. Dziewczęta wybierają książki nie ze względu, ani pomimo ich wartości artystycznych, ale ze względu na ich zdolność wciągnięcia ich do lektury.

Kiedy nastolatki czytają w „The Dead", że Lily „faktycznie padała z nóg", to nie dbają o to, ani nie zauważają nadużycia słowa „faktycznie", ani nie przychodzi im do głowy obserwowanie tego dublińskiego kolokwializmu użytego dla ukazania punktu widzenia bohatera. Dbają jedynie o to, jak to jest kiedy pada się z nóg, będąc posyłanym z góry na dół jako nastoletnia pokojówka, kiedy wokół panoszy się świąteczna wesołość, a wszyscy traktują cię źle, zamiast rozpieszczać jak niegdyś rodzice na Gwiazdkę.

Chyba każda z nas pamięta jak zaczytane w ulubionej lekturze, na przykład Margaret Mitchell symulowałyśmy chorobę, po to tylko by móc czytać. A nieco później pamiętamy jak leżąc w łóżku zaczytywałyśmy się w „A Tree Grows in Brooklyn", zupełnie identyfikując się z mieszkankami Williamsburg z końca stulecia, miejscem, którego nigdy nie widziałyśmy ani o których nie słyszałyśmy przed otworzeniem książki, ale po których mogłyśmy poruszać się w wyobraźni tak bezbłędnie jak byłyśmy w stanie wędrować po zacienionych ulicach i tajemnych klatkach schodowych łączących nasze domy ze sklepem z płytami i lodziarnią na ulicy Euclid.

Uderzającym faktem egzystencji dojrzewającej dziewczyny jest jej potrzeba posiadania tajemnego życia emocjonalnego - w które niepostrzeżenie wślizguje się podczas swych posępnych nastrojów i okresów milczenia, podczas niekończących godzin spędzonych samotnie w pokoju, czy nawet kiedy wpatruje się przez okno w klasie, kiedy cała nowożytna historia Europy, czy niuanse języka francuskiego przechodzą jej bokiem. Oznacza to, że jest istotą stworzoną do czytania w sposób, w który żaden chłopiec ani mężczyzna, ani nawet dojrzała kobieta nie są zdolni, ponieważ jest stworzeniem, którego elementarne potrzeby psychologiczne - nieprzeszkadzanie kiedy rozważa wielkie problemy swego życia, ukrycie będąc publicznie widzianą, głębokie przeżywanie emocjonalnego życia innych - są całkowicie zaspokajane podczas aktu czytania.

„Zmierzch" jest świetną książką. To znakomite czytadło, które zaskakuje przerażającym zakończeniem, nie do przewidzenia wcześniej. Akcja koncentruje się na chłopcu, który kocha dziewczynę tak bardzo, że odmawia kontaktu fizycznego, i na dziewczynie, która kocha go tak serdecznie, że desperacko tego właśnie pragnie, nawet jeśli w konsekwencji tego aktu zostanie odrzucona przez rodzinę i przez wszystko, co kiedykolwiek znała. Nie widzieliśmy tego wątku w książce dla dziewczynek od dłuższego czasu. A ponadto sprzedaje się fantastycznie.

Bella i Edward spotykają się owego nieprzyjemnego pierwszego dnia szkoły, na lekcji biologii. Jedyne, wolne miejsce w klasie znajduje się obok Edwarda, które dziewczyna zajmuje z początkową ekscytacją, jak Lucy i Mina od Drakuli, i jak każda młoda kobieta, która kiedykolwiek napotkała wampira. Bella jest oczarowana. Ale Edward nie demonstruje żadnego z gładkich tryków swego gatunku. Kiedy Bella spogląda na niego nieśmiało przed zajęciem miejsca koło niego, spogląda na nią z wrogością i wściekłością. Odwraca się od niej siedząc na samej krawędzi krzesła i odwracając twarz z obrzydzeniem.

W skrócie, Edward traktuje Bellę nie jak Drakula odnosił się do obiektów swej żądzy, ale jak Mr. Rochester traktował Jane Eyre. Przejawia wobec niej najgłębszą pogardę. Nawet po tym jak wyznali sobie miłość, ciągle raz po raz spojrzy na nią albo odezwie się do niej szorstko. Pod koniec tego długiego, pierwszego dnia szkoły w Forks High, Bella idzie do sekretariatu by zanieść dokumenty, i kogóż tam zastaje - Edwarda próbującego zmienić klasę, którą z nią dzieli.

To jednak pokrewne dusze. Oboje są świetni z biologii, kochają sztukę, pogardzają wieloma młodymi chłopcami, którzy byliby sympatiami Belli, gdyby ta wykazała nimi zainteresowanie. Wszystkie te fakty, w połączeniu z rozmarzoną, dwupłciową pięknością Edwarda - smukłego i kociego, o rozczochranych włosach i złotych oczach - jak można przewidzieć, złoszczą i konfundują Bellę, jakkolwiek nie ostudzą jej rodzącej się fizycznej pasji dla nieczułego antagonisty o zatwardziałym sercu. Edward wprowadza Bellę w stan emocjonalnej konfuzji i podatności na zranienie, które zawsze znajdowały się u źródła kobiecego, romantycznego przebudzenia od początków czasu.

Bella jest tradycyjną bohaterką: rozmiłowaną w książkach, inteligentną, odważną, czułą na emocje innych i naturalnie kompetentną w sztukach domowych. W rzeczywistości książka, która osadzona jest w realiach współczesnej Ameryki i koncentruje się na życiu nastolatków i ich kulturze, rozsiewa dziwną i zaskakująco kojącą dla nastoletnich dziewcząt - aurę wcześniejszych czasów w amerykańskim życiu. Efekt jest subtelny i prawdopodobnie niezamierzony przez autorkę pierwszej powieści, która napisała tę świetną książkę opiekując się w domu trzema chłopcami. Jak seria Harry"ego Pottera, książki „Zmierzchu" ostentacyjnie osadzone są w teraźniejszości, ale zwyczaje, postawy i nawet centralne elementy codziennego życia jasno przywołują kulturę dojrzewania z czasów autorki. Stephanie Meyer odtworzyła atmosferę średnio-zamożnej amerykańskiej młodzieży, wśród której było nie do pomyślenia, by miła dziewczyna mogła być seksualnym agresorem, i kiedy młody chłopiec chciał doznać szczęścia, jedynym sposobem był romans i ostrożnie obrana kampania w celu przekonania dziewczyny, że pożerała go do niej miłość.

„Zmierzch" jest 498-stronicową powieścią o nastolatkach, w której telefon komórkowy pojawia się tylko raz, na końcu. Nastolatki nie mają iPodów, nie przesyłają sobie tekstów elektronicznych, nie mają swoich portali na MySpace czy kont na Facebook. Bella ma wprawdzie komputer, dzięki któremu przesyła matce wiadomości o sobie raz po raz, ale jest to tak wolny modem, że prawie nigdy go nie używa, za wyjątkiem ranka, kiedy zdecydowała dowiedzieć się czegoś o swoim ukochanym sprawdzając słowo wampir w wyszukiwarce. Ale świat przeszłości jest żywy w innych, bardziej znaczących fragmentach: jej przyjaciółki w poszukiwaniu chłopców przez tygodnie zastanawiają się kogo zaprosić na tańce. Kiedy Bella delikatnie kieruje jednego ze swoich adoratorów w kierunku swej koleżanki, a ta donosi jej o pocałunku chłopaka, to jest ewidentnie scena z przeszłości, a nie ze współczesnej literatury dla młodzieży.

Bella, pomimo swojej odwagi i kompetencji, popada w coraz to nowe tarapaty: znajduje się na drodze przejeżdżającego samochodu, traci przytomność w szkole, idąc na zakupy do pobliskiego miasteczka zostaje osaczona przez grupę wrogich, szydzących z niej mężczyzn. I za każdym razem, z nikąd, pojawia się Edward czy to odciągając ją od samochodu, czy podnosząc ją w swych ramionach, czy odstraszając mężczyzn. I wreszcie kiedy Bella odpoczywa po napaści, która równie dobrze mogła skończyć się zbiorowym gwałtem, z talerzem pełnym ravioli w pobliskiej kawiarence, wyjawia jej wszystko. „Naprawdę myślałaś, że kocham Rebekę? Nienawidzę jej," młoda bohaterka otrzymuje potwierdzenie wzajemności. Edward unikał i stronił od niej nie dlatego, że jej nienawidził, ale że nie mógł się kontrolować w jej obecności. Zaledwie zapach jej włosów jest tak potężny, że prowokuje go do stałej walki z sobą i unikania ukochanej. To powieść o wampirach i jednocześnie o seksie, a żaden inny autor nie oddał z taką dokładnością co dla młodej dziewczyny naprawdę oznacza seks i pragnienie.

To erotyczne związki pomiędzy Bellą i Edwardem czynią tę książkę i całą serię tak atrakcyjną dla czytelniczek. Nie ma wątpliwości co do natury aktu fizycznego, który majaczy przed nimi. Albo to zrobią albo nie, i potem wszystko zmieni się dla Belli, jakkolwiek nie dla Edwarda. Niewątpliwe jest też to, że akt nie doprowadzi do wzajemnego dzielenia się przyjemnością. Jeśli Edward upadnie - nawet raz - w swoim ćwiczeniu powściągliwości, to zrobi to co chłopcy w starych, straszących ciążą książkach robili swoim dziewczynom: zniszczy jej życie. Bardziej dokładnie: zniszczy ją, odrywając ją od świata żywych i przenosząc ją do świata nieżywych. Jeśli współczesna powieść miałaby przekazać tę treść tak dokładnie, ale bez supernaturalnego kontekstu, to byłaby odbierana właściwie jako książka o abstynencji. Fakt, że autorka jest praktykującą mormonką, jest wspominany w każdej recenzji, jakkolwiek nikt nie wie, co z nim zrobić. Ale postawa wobec kobiecej seksualności - i wobec roli małżeństwa i rodzicielstwa - wyrażona w powieściach cyklu jest całkowicie zgodna z naukami kościoła mormońskiego. W trakcie akcji czterech książek Bella będzie ciągle kuszona - by odbyć stosunek seksualny poza małżeństwem, by dokonać aborcji jako młoda mężatka, by porzucić odpowiedzialności dobrej i wiernej matki - i za każdym razem podejmuje właściwą decyzję. Seria powieści nie stosuje tych motywów dydaktycznie, czy nawet moralistycznie. Meyer koncentruje się na romansie i istotach supernaturalnych, a nie na pouczaniu młodych czytelników jak mają żyć. Interesujące pozostaje to jak głęboko młode dziewczęta, niektóre z nich niesłychanie inteligentne i ambitne, są zafascynowane pytaniami, które książka stawia i proponowanymi przez bohaterkę rozwiązaniami.

Bella żywi płomienną nadzieję, która nie może być spełniona aż do ostatniej powieści, że Edward ją zdobędzie i że zostaną połączeni na zawsze; udręczający ból, który ma towarzyszyć spełnieniu nie ma dla niej znaczenia. Kocha go i chce mu ofiarować siebie. Sposób w jaki wstrzemięźliwość Edwarda i naleganie Belli zostają spełnione są osnową nie tylko jednej powieści, ale całej serii. To opowieść o seksie i romansie - ekstatycznie i niebezpiecznie splecionych ze sobą. I być może dzięki temu inspirujących zachwyt młodych dziewcząt.

Na podst. „The Atlantic" oprac. E.Z.

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor