----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

08 stycznia 2009

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Pewien mężczyzna kupił sobie nowiutkie Porsche Cayenne. Ostro ruszył ze skrzyżowania, by chwilę potem znaleźć się na przejeździe kolejowym. Mimo błyskających na czerwono świateł i świdrujących uszy dzwoneczków próbował go pokonać przed nadjeżdżającym pociągiem. Oczywiście, zgodnie z wszelkimi prawami i złośliwościami losu nie udało się. Gdy był na środku jednocześnie opadły obydwa szlabany. Przed nim i za nim. Mężczyzna rozejrzał się i zobaczył zbliżający się z dużą prędkością skład osobowy. Świadkowie obserwujący to zdarzenie zeznali później, że wybiegł on z pojazdu i zamiast uciec z torów zaczął po nich biec w kierunku pociągu gwałtownie machając rękami. Nie było wątpliwości. Próbował w ten sposób ocalić swój samochód. Zginął pod kołami rozpędzonej lokomotywy, jego Porsche zostało zmiażdżone kilka sekund później.

Czytałem tę historię, prawdziwą muszę dodać, i zastanawiałem się nad wieloma skojarzeniami, jakie przychodziły mi do głowy. Miałem wrażenie, że opisany człowiek, samochód i lokomotywa coś symbolizują. Przyszło olśnienie i już wiedziałem jak to zdarzenie interpretować i wkomponować we własne przemyślenia. Niech każdy spróbuje sam. Taka pożywka dla umysłu...

Dawno nie pisałem o nowym prezydencie. Przyznam, że tematu unikam, zmęczony jego intensywnością przez ostatnich kilkanaście miesięcy. Owszem, obserwuję proces przejęcia władzy, interesuję się nominacjami i porównuję to, co jest robione, do tego, co było obiecane. Kompletnie wyłączyłem odbiór wiadomości dotyczących nowej szkoły córek państwa Obamów, zakulisowych plotek i wydarzeń rodzinnych. Mimo leniwego spoglądania jednym okiem na prezydenckie doniesienia zauważyłem jedno. Dla wyborców kampania skończyła się w momencie ogłoszenia wyników wyborów. Dla nowego prezydenta ona ciągle trwa, na co, niestety, nie zwracamy szczególnej uwagi. Za każdym razem gdy pojawia się prezydent-elekt można spodziewać się jednego. Przypomnienia, jak bardzo jest źle. Często powtarzane zdania utrwalają się samoczynnie, znamy to powiedzenie, a właściwie zasadę. W związku z tym skłonni jesteśmy oceniać wszystko wokół nas bardziej negatywnie, niż jest w rzeczywistości. Nie mam zamiaru przekonywać, że jest dobrze, jednak czarna wizja, jaką non stop przedstawia nowy prezydent zaczyna być nieco przygnębiająca.

„Jest źle, bardzo źle". „Żyjemy w najtrudniejszym okresie w historii". „Zanim będzie lepiej, będzie znacznie gorzej".

Nie wierzę, że oczekujący na zaprzysiężenie prezydent juz się poddał i nie widzi wyjścia. Nie uwierzę również, że przekonany jest o prawdziwości swoich słów. To ciąg dalszy kampanii i stylu, z jakim stykaliśmy się przez ostatnie miesiące. Pamiętajmy, że człowiek ten wygrał wybory w dużym stopniu dzięki doskonale prowadzonej polityce setek ludzi zatrudnionych w sztabie wyborczym. Ta grupa wciąż pracuje i kreuje jego wizerunek oraz próbuje przewidzieć wszelkie możliwe scenariusze. Dlatego chylę czoła przed ich geniuszem. Już widzę przyszłe tytuły w gazetach:

- Jest tak źle, że mimo wielkich wysiłków nie udaje się. Prezydent jednak jest doskonały. Robi, co może.

- Jest bardzo źle. Ważne jednak, że dzięki nadludzkiemu wysiłkowi prezydenta nie jest jeszcze gorzej.

- Mimo, że było tak bardzo źle, to udało się. To zasługa doskonałego prezydenta. Zrobił, co do niego należało.

Opcji jest kilka. Wszystkie przewidziano.

Zagrożenie terroryzmem spowodowało, że z pokorą przyjmujemy wszelkie kontrole i wchodzenie z butami w nasze życie. Zgadzamy się na kosmiczne wydatki związane z zapewnieniem nam bezpieczeństwa. Ze zrozumieniem i zainteresowaniem godnym ciekawszych tematów przysłuchujemy się też niezbyt mądrym rozważaniom tzw. specjalistów od broni chemicznej, jądrowej i biologicznej. Niedawno jeden z nich opublikował książkę, która wzbudziła spory popłoch w całym kraju, głównie jednak w stanach środkowego-zachodu, w których najliczniej występują komary. Naukowiec ten stwierdził, że jeden terrorysta zaopatrzony w kilkanaście takich owadów przywiezionych z Afryki może zrobić większe spustoszenie, niż wszystkie materiały wybuchowe znajdujące się w rękach osób i organizacji nieprzychylnych Stanom Zjednoczonym. Pod jednym warunkiem. Komary muszą być zarażone wirusem o łacińskiej nazwie Febris Flava, powodującym żółtą febrę. Społeczeństwo amerykańskie nie jest zaszczepione przeciw niej, nie posiada również zapasów odpowiednich leków. Drżyjmy więc.

Facet zarobił już na sprzedaży książki sporo. Jeździ po kraju, udziela wywiadów, organizuje odczyty. Spotyka się ze studentami i władzami miasteczek. W zamian za odpowiednie wynagrodzenie oczywiście. Większość traktuje go poważnie. Mający odmienne zdanie siedzą cicho, gdyż w obecnych czasach krytykowanie kogokolwiek dbającego o bezpieczeństwo narodowe grozi wyrzuceniem poza nawias społeczeństwa, a w ekstremalnych przypadkach podejrzeniami o działalność antypaństwową. Jedynie naukowcy w Wielkiej Brytanii, również przecież walczącej z terroryzmem, pozwolili sobie na szczerość. Nazwali go publicznie kretynem i zapowiedzieli, że jak pojawi się na Wyspach, to wywiozą go nagiego do lasu Sherwood, by bliżej poznał lokalne komary. Afera międzynarodowa.

W tym samym czasie w jednym z laboratoriów uniwersyteckich przeprowadzono rutynową kontrolę. Było to miejsce szczególne, gdyż za miliony dolarów otrzymywane od rządu federalnego tamtejsi naukowcy pracowali nad szczepami bakterii i wirusów, które mogłyby być użyte jako broń biologiczna, lub też jako antidotum na nią. Proszę wierzyć, kontrola w takim miejscu jest szczegółowa. Doliczono się wszystkiego, z wyjątkiem myszy w szklanych akwariach. Brakowało jednej. Nie było jej ani wśród żywych, ani martwych, z których naukowcy też są rozliczani. Nikt by się tym nie przejął, gdyby nie fakt, że zarażona była doświadczalnym wirusem znajdującym się w posiadaniu laboratorium. Po kilku dniach jeden z pracowników przyznał się, że po prostu jakiś czas temu uciekła. I co? Dwie osoby straciły pracę, zmieniono kody dostępu pozostałym. Myszy wciąż nie ma. Proszę teraz powrócić do historii o pociągu i przeczytać ją jeszcze raz. Miłego weekendu.

p.s. Historie o laboratorium i książce o komarach, podobnie jak ta o pociągu są prawdziwe. Wszystkie pochodzą z ubiegłego roku.

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor