Obowiązujący w Chicago zakaz rozmawiania przez telefon komórkowy podczas prowadzenia samochodu już niedługo może obowiązywać w całych Stanach Zjednoczonych. U nas natomiast wzrosnąć mogą mandaty za łamanie tego przepisu.
National Safety Council, organizacja o zasięgu krajowym mająca silne wpływy w Waszyngtonie domaga się, by zakaz rozmawiania przez telefon podczas prowadzenia pojazdu wprowadzony został na terenie całego kraju. W tej chwili obowiązuje on na terenie 6 stanów oraz kilkunastu dużych miast, w tym Chicago.
Z badań prowadzonych przez grupę wynika, że w rejonach obowiązywania zakazu zwiększyło się bezpieczeństwo na drogach, pod warunkiem, że prawo było egzekwowane przez policję. Autorzy dokumentu dodają też, że posługiwanie się zestawem głośnomówiącym lub słuchawką jest równie groźne dla użytkowników dróg jak sam telefon. Jeśli zakaz zostanie wprowadzony, musi on być całkowity - wnioskuje grupa. National Safety Council przeanalizował kilkadziesiąt niezależnych badań, z których wynika, iż rozmowa przez telefon podczas jazdy porównywana może być do prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu. Każdego roku aż 6% wypadków spowodowanych jest rozproszeniem uwagi rozmawiających przez telefon, czego wynikiem jest 2,600 wypadków śmiertelnych. W 6 stanach obowiązuje zakaz podobny do chicagowskiego. Są nimi: California, Connecticut, New Jersey, New York, Utah and Washington.
W Chicago trudno mówić o poprawie, gdyż od początku obowiązywania zakazu wypisano zaledwie kilkaset mandatów. W związku z tym kilku aldermanów domaga się, by policja bardziej egzekwowała obowiązujące prawo i zaproponowało podwyższenie kar z 75 dolarów na 100 za samo rozmawianie i z 200 dol. na 500, jeśli używanie telefonu było przyczyną wypadku.
Większość radnych zgadza się z propozycją. Postulują oni jednak, by wcześniej zmusić do przestrzegania zakazu pracowników miejskich, którzy nagminnie je łamią.
„Zanim wprowadzimy podwyżki musimy sprawić, by samo miasto świeciło przykładem" - mówił we wtorek jeden z radnych.