Ponad 367,000 nielegalnych imigrantów, w tym 11,500 z Chicago deportowano ze Stanów Zjednoczonych od października 2007 do października 2008. To o 26 procent więcej niż w latach poprzednich i o 77 procent więcej w porównaniu z rokiem 2006. Sekretarz Homeland Security, Janet Napolitano, wezwał ostatnio do „przyspieszonego usunięcia" większej liczby nielegalnych imigrantów. „Takie mam życie. Nikt tu, w Stanach, nie wie, że wyjeżdżam, a tam, w Meksyku, nie wiedzą, że przyjeżdżam," mówi jeden z deportowanych.
Służby U.S. Immigration and Custom Enforcement wykorzystują nieoznakowane samoloty, tak zwane ICE Air, które z O"Hare i 22 portów lotniczych na terenie całego świata przewożą imigrantów do krajów ich pochodzenia, często do granic z Meksykiem w pobliżu El Paso, w Teksasie czy Juarez. Amerykański urząd imigracyjny planuje dodatkowo deportowanie 450,000 nielegalnych imigrantów odbywających karę więzienia w Stanach Zjednoczonych.
W roku 2008 przetransportowano 113,000 skazańców. To zaskakująca dyrektywa polityczna dla grup ochrony praw imigrantów prowadzących działania lobbystyczne w celu ograniczenia deportacji i wyczekujących na moment właściwy do ponownego rozpatrzenia przez Kongres reformy imigracyjnej.
„To dla mnie sygnał, że musimy działać szybciej i skuteczniej przemawiać do obozu Obamy," mówi kongresmen Luis Gutierrez, który planuje zbiórki imigracyjne w kilkunastu miastach. „Zdecydowana większość nieudokumentowanych imigrantów nie złamała żadnych praw, za wyjątkiem ich statusu imigracyjnego," dowodzi.
Wśród 53 imigrantów ostatnio deportowanych z Chicago, których historię opisała „Chicago Tribune", byli rodzice dzieci urodzonych w Stanach Zjednoczonych, długoletni aplikanci o stały pobyt w U.S.A., jak również oskarżeni o inne przestępstwa, a ponadto nękani alkoholizmem i innymi nałogami. Moises Rivera, lat 35, znalazł się w więzieniu po tym jak w pewną styczniową noc wypił sześć kieliszków whiskey i zasnął podczas jazdy w samochodzie na terenie Little Village. W więzieniu, gdy po wytrzeźwieniu zorientował się, że leci do Meksyku, zaczął wykrzykiwać do policjantów: „Więc zabijcie mnie! Zabijcie mnie!". Jego towarzysz podróży, Felipe Rodriguez został zatrzymany za przekroczenie prędkości. Ten busboy o zapadniętych oczach został aresztowany po okazaniu policjantowi stanowemu z Illinois podrobionego prawa jazdy. „Nie palę, nie piję," mówi Rodriguez, lat 55, opisując siebie jako mola książkowego. „Cała moja rodzina jest w Chicago i Indianie, gdzie żyliśmy szczęśliwie."
Po latach utrzymywania tajemnicy, urzędnicy imigracyjni są bardziej skłonni ujawnić przebieg deportacji, zwłaszcza po kilku, szeroko nagłośnionych w ubiegłym roku podejrzeniach o złe traktowanie deportowanych. Jest wśród nich proces toczący się w imieniu deportowanych, którzy utrzymują, że wstrzyknięto im niebezpieczne środki uspokajające, jak Haldol, normalnie stosowane u pacjentów schizofrenicznych. Władze federalne twierdzą, że ta praktyka jest zarezerwowana dla ekstremalnie nieposłusznych pasażerów i wymaga nakazu sądu federalnego i zgody lekarza. „Naszym celem jest by zrozumienie i przejrzystość," wyjaśnia Gail Montenegro, chicagowski rzecznik prasowy Immigration and Custom Enforcement. „Jesteśmy zobowiązani do przestrzegania prawa w sposób w jaki jest ono sformułowane i wypełniamy ten obowiązek sprawiedliwie i z poszanowaniem praw ludzkich."
Transport deportowanych z O"Hare obywa się dwa razy w tygodniu. Proces rozpoczyna się przed wschodem słońca wewnątrz niskiego, murowanego federalnego ośrodka dla deportowanych w podmiejskim Broadview. Tam przetrzymywani są deportowani przewiezieni z kilkunastu więzień okręgowych w Illinois, Indianie i Wisconsin, a mieści ono również imigrantów aresztowanych w czasie nalotów na domy. Załzawieni więźniowie odbierają przedmioty, które mieli przy sobie kiedy zostali schwytani - paczki z konserwami, kurtki, portfele. Po krótkiej przejażdżce do pola startowego niektórzy dygoczą pod wpływem przeszywającego wiatru będąc jedynie w koszulkach i dżinsach, podczas gdy strażnicy przeszukują ich i sprawdzają ich usta w poszukiwaniu narzędzi zbrodni czy narkotyków.
„Wszyscy mówią o możliwościach w Stanach Zjednoczonych, ale nie ujawniają złych rzeczy jak ta, kiedy traktują cię jak zwierzę," mamrocze Ismael Martinez, lat 33, który przebywał pięć lat w Chicago utrzymując trzy córki i żonę zanim w grudniu został aresztowany za przemoc domową. Kilku innych zauważa oryginalność przelotu samolotowego w porównaniu z ryzykowaniem życia na pustyni, kiedy przedostawali się do Stanów. „Takie mamy życie," stwierdza Mario Barradas, który przybył z meksykańskiego stanu Veracruz i został aresztowany za prowadzenie bez prawa jazdy. „Nikt tu nie wie, że wyjeżdżam, a tam nie wiedzą, że przyjeżdżam."
Zaraz potem 57 więźniów jest zabranych z Dallas, niektórzy z deportowanych jedzą kanapki z indykiem przyglądając się tuzinowi pilnujących agentów ICE czy wymieniających żarty z sekcją „pierwszej klasy."
Kilkunastu zastanawia się co będą robić w Juarze, meksykańskim miasteczku przygranicznym, gdzie walczące kartele narkotykowe i i inna przestępczość spowodowały 1,600 zabójstw w ubiegłym roku. „Jak będzie tak jak w Laredo, to wyjeżdżam stamtąd," zapowiada Roberto Rodriguez, lat 26. Jako że do Stanów Zjednoczonych został przewieziony jako niemowlę; ten pracownik rafinerii woli mówić po angielsku. Jak inni, Rodriguez był już deportowany kilkanaście razy. Wyjaśnia jak udaje mu się za każdym razem: „Podchodzę z powrotem do granicy i mówię im, że nie mam ID. To działa. Jak ze mną rozmawiasz, nie brzmię jak nielegalny." Zwracając się do niedowierzającego agenta ICE, Rodriguez dodaje: „Czy jak tu przyjadę znowu, pomożesz mi z w mojej sprawie?"
Po aplauzie z powodu szczęśliwego lądowania w El Paso deportowani wkraczają do Juarez pocierając ręce po uwolnionych z kajdanków nadgarstkach i układając plany przedostania się do Stanów z powrotem. Victor Jimenez, lat 43, patrzy na chudych żebraków wzdłuż głównej ulicy Juarez - gdzie syreny policyjne i pobrzękujące strzelby rozbrzmiewają w nocy - i przyrzeka sobie, ze powróci do swojej rodziny w podmiejskim Cook County. „Całe moje życie jest tam," - mówi. „Tutaj, tylko ból."
Po kilku dniach Rodriguez spróbował ponownie. Został złapany w pobliżu granicy w Laredo w ubiegłym tygodniu i obecnie, już po raz piąty, jest przetrzymywany w ICE.
Po drugiej stronie
„Przekraczałem granicę jak wielu innych - po marzenie," stwierdza Cesar Sanchez, lat 25, i zastanawiałem się jak powrócę do rodziny w Veracruz. Nie planował ośmiokrotnego zasztyletowania byłego męża swojej dziewczyny. W ubiegłym miesiącu dołączył do grupy deportowanych skazańców na granicy z Teksasem - jeden mniej do pilnowania przez amerykańskich agentów, ale dodatkowy powód zmartwienia dla miast Ameryki Środkowej, które otrzymują coraz większą liczbę uwolnionych więźniów. Napływ kryminalistów po stronie meksykańskiej może w rzeczywistości przepędzić sfrustrowanych mieszkańców za granicę. „To jeszcze jeden czynnik, z którym Juarez musi się zmierzyć," podsumowuje Lucinda Vargas, dyrektor grupy z Juarez próbującej wspomóc miasto opanowane przez kartele narkotykowe.
W El Salvador, gdzie liczba deportowanych kryminalistów wzrosła o 28 procent w ubiegłym roku do 6,212, grupa pod nazwą Homies Unidos walczy o zreformowanie przeludnionych i opanowanych przez gangi miast; Ameryka Środkowa jest jednym z najbardziej przestępczych regionów w przeliczeniu na liczbę mieszkańców.
W Gwatemali opodatkowanie napływających wspomaga programy pomocy dla powracających rolników. Aż 28 tysięcy powróciło do kraju w roku ubiegłym. Im więcej powraca, tym bardziej wzrasta ciśnienie społeczne.
Kilka faktów dotyczących przetrzymywania i deportacji
Administracja Stanów Zjednoczonych przetrzymuje ponad 310,000 osób rocznie - ponad trzykrotnie więcej niż dziesięć lat temu - w około 400 ośrodkach i przy rocznym koszcie ponad $1.7 miliardów.
Przetrzymywani obejmują rodziny, zarówno udokumentowanych jak i nieudokumentowanych imigrantów, wśród których wielu mieszkało w Stanach Zjednoczonych przez lata, ofiary tortur, aplikantów o azyl, kobiety ciężarne, dzieci, osoby ciężko chore i pozbawione odpowiedniego leczenia i opieki.
Przekroczenie prawa imigracyjnego nie jest zbrodnią. To przestępstwo cywilne, stąd imigranci przechodzą proces określający czy mają prawo pozostać w Stanach Zjednoczonych. Imigranci przetrzymywani w tym procesie znajdują się pod nadzorem nie-kryminalnym. Department of Homeland Security (DHS) jest agencją odpowiedzialną za ich przetrzymywanie.
Przeciętny koszt przetrzymywania imigranta wynosi dziennie $95 za osobę. Alternatywne metody, które zwykle obejmują kombinację raportowania i elektronicznego monitorowania, są skuteczne i znacznie tańsze, a niektóre z nich kosztują zaledwie $12 na dzień. Skuteczność alternatywnych środków nadal prowadzi do 93% prawdopodobieństwa stawienia się w sądzie imigracyjnym.
Jakkolwiek DHS posiada i prowadzi swoje własne centra przetrzymywania, to również „kupuje" łóżka od ponad 312 okręgowych i miejskich więzień na terenie kraju. Imigranci przetrzymywani w tych lokalnych więzieniach są zmieszani z lokalną populacją więzienną odsiadującą wyroki za przestępstwa kryminalne.
Około połowa wszystkich imigrantów przetrzymywanych w centrach zatrzymania nie posiada żadnej przeszłości kryminalnej. Reszta popełniła jakieś przestępstwa w przeszłości, ale spłaciła swój dług wobec społeczeństwa. Są oni przetrzymywania dla celów wyłącznie imigracyjnych.
Ofiary tortur, handlu żywym towarami inne grupy są niekiedy przetrzymywane przez miesiące albo nawet lata, potęgując jedynie swą izolację, depresję i inne problemy zdrowia psychicznego związane z przeszłą traumą.
W rezultacie zwiększenia liczby przetrzymywanych i deportowanych imigranci doświadczają trudnych warunków i nierzadko nadużyć w ośrodkach zatrzymania na terenie całego kraju, a rodziny są rozdzielane często przez całe życie, tymczasem przemysł więzienniczy i okręgowy czerpie z tego ogromne korzyści finansowe.
System jest nastawiony na potrojenie swojej objętości nawet bez wprowadzenia nowego prawa. Już 6,300 dodatkowych łóżek zostało dodanych w roku 2007 i 4,150 w 2008. Kiedy zostanie zatwierdzony budżet ICE na rok 2009 liczba łóżek osiągnie rekordową wysokość 33,400.
W ostatnich dziesięciu latach amerykańskie regulacje w sposób potajemny i systematyczny usidlały imigrantów w systemie kontroli przestępczości i wojny z terroryzmem wykorzystując w tym celu przetrzymywanie i deportację.
Immigration and CustomEnforcement (ICE) jest częścią Department of Homeland Security. Jest to druga pod względem wielkości agencja egzekucji prawa w kraju posiadająca ogromne środki i infrastrukturę włączając tyle samo broni co FBI. ICE jest odpowiedzialna za dochodzenia, areszty, przetrzymywanie i deportację zarówno nie-obywateli na granicy jak również na terenie całego kraju.
Ostatnie działania ICE obejmują:
Dwunastokrotny wzrost aresztowań na terenie miejsc pracy w latach 2002-2008. Nowy trend polega na wykorzystywaniu oskarżeń o kradzież tożsamości w celu zaklasyfikowania imigrantów w kategorii „przestępczych obcych" by ułatwić ich deportacje.
Ponad 100 „operacyjnych zespołów uciekinierskich" i rozwój innych wyspecjalizowanych działań. ICE utrzymuje, że są one skoncentrowane na specyficznych grupach, ale są one często wykorzystywane jako pretekst dla szeroko-zakrojonych aresztowań w kompleksach apartamentowych, miejscach pracy i terenach publicznych.
W roku 2008 deportowano 349,000 imigrantów, co stanowi wynik rekordowy dla agencji i 20% wzrost w stosunku do roku ubiegłego.
Ogółem 2,2 miliona imigrantów zostało deportowanych od roku 1994.
„The Washington Post" oszacował ostatnio, że „ze średnio 1,6 milionami imigrantów w jakimś stadium procesu imigracyjnego, rząd przetrzymuje więcej osób w nocy niż ma gości Clarion Hotel, zarządza niemal tyloma pojazdami co Greyhound i przewozi samolotami tyle ludzi codziennie co wiele małych, amerykańskich portów lotniczych.
„Zostanę tutaj..."
Ciężkie położenie miliona nielegalnych imigrantów żyjących w Stanach Zjednoczonych ilustruje sytuacja Flor Crisostomo, 29-letniej Meksykanki, która oparła się nakazowi deportacyjnemu i od roku przebywa w Adalberto United Methodist Church, mając nadzieję na przyciągnięcie uwagi do kwestii reformy imigracyjnej za kadencji Obamy. Ubiegły rok spędziła w chicagowskim kościele pisząc listy, spotykając się z grupami szkolnymi i organizując polityczne demonstracje dążąc do kompleksowej reformy imigracyjnej.
Crisostomo pozostawiła swoich troje dzieci w Iguala Guerrero w Meksyku w roku 2000, gdzie nie była w stanie utrzymać rodziny i zostawiając je pod opieką matki, opłaciła szmuglerowi za przeprowadzenie jej przez granicę. W Stanach Zjednoczonych pracowała w fabryce i była w stanie przesyłać do domu setki dolarów każdego tygodnia dla swojej rodziny. Ale w roku 2006 została aresztowana podczas nalotów na IFCO Systems North America na terenie całego kraju. Otrzymała nakaz deportacyjny, ale wybrała schronienie w kościele.
W przeciwieństwie od swej poprzedniczki, aktywistki imigracyjnej Elviry Arrellano, która w tym samym kościele znajdowała schronienie przez rok i wkrótce po wyjściu w roku 2007 została deportowana, Crisostomo nie przewiduje opuszczenia kościoła w najbliższym czasie. Uważa, że nie skończyła jeszcze swej misji i domaga się od prezydenta Obamy wypełnienia obietnic zreformowania systemu imigracyjnego. Jest autorką otwartego listu do Obamy, w którym utrzymuje, że ten właśnie system pozostawił ją niezabezpieczoną przed wykorzystywaniem jej jako pracownika i uniemożliwił jej odwiedzenie swych dzieci w Meksyku. Domaga się legalizacji, prawa do pracy i egzekwowania prawa bez pogwałcenia życia rodzin i burzenia ekonomii w społeczności latynoskiej. „Moja rodzina powiedziała mi bym kontynuowała - dopóki nie odniosę jakiegoś zwycięstwa dla nas wszystkich, jakiegoś światła w ciemności, jakiegoś rozwiązania tej okropnej sytuacji" - napisała w liście. „Dziś proszę więc Boga by dał mi siłę i odwagę do kontynuacji. Oto jestem tutaj i tutaj zostanę dopóki rząd nie naprawi tego zepsutego prawa," wyjaśnia.
Na podst. „Chicago Tribune" i źródeł internetowych oprac. E.Z.