Wśród kilku rodzajów kamer miejskich znaleźć można wysoko zawieszone skrzynki z policyjnymi oznaczeniami i nieprzerwanie błyskającym niebieskim światłem. To tzw. kamery patrolowe, których zadaniem jest obserwacja okolicy i nagrywanie niektórych dźwięków. Urządzeń tych przybywa, niektórzy twierdzą, że odbywa się to kosztem policjantów.
Początkowo było ich zaledwie 200 rozmieszczonych w najbardziej niebezpiecznych dzielnicach Chicago. Teraz liczba kamer patrolowych przekroczyła 600 i kilkaset kolejnych zamontowanych zostanie w najbliższej przyszłości. Z ich obecności zadowolony jest burmistrz miasta, według którego przyczyniają się one do poprawy bezpieczeństwa i poważnych oszczędności w utrzymywanym przez Chicago departamencie policji. Podczas niedawnego pobytu w Waszyngtonie na spotkaniu z burmistrzami innych miast Richard Daley rozmawiał na ten temat z przedstawicielami Nowego Orleanu, który posiada największą ich liczbę w kraju. Podobno najważniejsze dla niego było porównanie kosztów kupna i utrzymania takiego urządzenia z pensją policjanta.
Fakt ten niepokoi chicagowski departament, w którym od dłuższego czasu nie zatrudnia się kolejnych osób na wolne miejsca pracy.
„Kamery nie zastąpią ciężko pracującego, agresywnego oficera policji" - twierdzi były szef CPD, Richard Brzeczek. Podobnego zdania są sami policjanci, wyrażający swe opinie na razie anonimowo na popularnych blogach internetowych, gdzie nazywają pomysł zastąpienia patrolu kamerami źle ulokowanymi wydatkami. Autorzy wpisów domagają się jednego choćby przykładu, gdy kamera taka w czymkolwiek pomogła.
Trudno taki znaleźć. Mieszkańcy dzielnic, w których przez 24 godziny na dobę błyskają błękitne światła kamer potwierdzają, iż nie są one do niczego przydatne. Liczba przestępstw nie spada, handel narkotykami kwitnie w najlepsze, a w związku z obecnością wspomnianych urządzeń policjantów patrolujących okolicę jest znacznie mniej.
Kamery tego typu pojawiły się przed laty w kilku dużych i uznawanych za niebezpieczne miastach w USA. Dokładne badania dotyczące ich efektywności przeprowadzono na przykład w Los Angeles. „Kamery patrolowe nie mają żadnego wpływu na poziom bezpieczeństwa" - przeczytać można we wnioskach.
Podobnie w Nowym Jorku. Tamtejszy departament policji twierdzi, że nie zapobiegają one w najmniejszym stopniu przestępstwom.
W Chicago jest podobnie, choć słyszeliśmy o kilku przypadkach, gdy zarejestrowany przez nie obraz pomógł w ujęciu przestępcy lub uchronił policjanta przed oskarżeniem o nadużywanie władzy. Burmistrz i osoby odpowiedzialne w mieście za ich zakup przekonują, iż nie maja one zastąpić policjantów, ale pomóc w ich pracy.
Zakup i instalacja jednej sztuki to wydatek rzędu 35 tysięcy dolarów - o wiele mniej, niż roczna pensja i świadczenia jednego pracownika departamentu. Mimo wszystko coraz częściej usłyszeć można opinię, że jeden policjant patrolujący ulicę wart jest więcej, niż kilka błękitnych kamer.