Superintendent policji chicagowskiej, Jody Weis, po raz kolejny znalazł się w ogniu krytyki. Tym razem to nie mieszkańcy, czy władze miasta wnoszą zastrzeżenia pod jego adresem, ale inni oficerowie policji.
Podczas spotkania lokalnego oddziału Fraternal Order of Police przeprowadzono głosowanie nad wotum zaufania wobec obecnego szefa miejskiego departamentu. Większość oddających głos uznała, że praca Jody Weis"a nie spełnia oczekiwań społeczeństwa oraz pozostałych członków departamentu. Uznano, iż nigdy w historii morale w policji nie było na tak niskim poziomie. Mimo, że w spotkaniu wzięło udział zaledwie 200 spośród kilkunastu tysięcy chicagowskich oficerów policji, to uznać można, że wyrazili oni opinię krążącą od dłuższego czasu w większości oddziałów departamentu.
„Myślę, że przekaz jest jasny - powiedział prezydent FOP, Mark Donahue - członkowie organizacji domagają się zmian. Nieważne, czy zmiana dotyczyć będzie nowego szefa policji, czy też całej administracji w departamencie, coś musi być zrobione, by oficerowie poczuli się w swej pracy pewnie i zaczęli ja ponownie wykonywać tak, jak potrafią najlepiej".
W odpowiedzi Weis zgodził się, że komunikacja pomiędzy nim, a wysokimi rangą oraz szeregowymi policjantami, a także związkami zawodowymi powinna być lepsza. Nie zgodził się jednak wziąć na siebie odpowiedzialności za niskie morale w wśród oficerów.
Przekonywał, iż było ono niskie już w momencie obejmowania przez niego stanowiska i wynikało z serii pozwów sądowych dotyczących zachowania policjantów na i poza służbą, a także afery związanej z formacją S.O.S.
Przyznał też, iż przestępczość w Chicago wzrosła o 14% i wiele pośród ofiar użycia broni palnej to dzieci i młodzież. Jednocześnie nie zgodził się na stwierdzenie, że walka z przestępczością zeszła na dalszy plan.
Od początku roku na ulicach Chicago zginęło już 29 uczniów szkół publicznych, większość w wyniku porachunków pomiędzy ulicznymi gangami. Weis zwrócił uwagę na wyposażenie policji, podobno poprawiło się ono w ostatnich miesiącach, a jako przykład podał ponad 400 karabinów półautomatycznych, które trafiły do oddziałów zwalczających przestępczość zorganizowaną.
Jednak zarzuty pozostałych oficerów wydają się mieć więcej wspólnego z samopoczuciem policjantów, niż bezpieczeństwem na ulicach i walką z przestępczością. Nie są oni przekonani, że niezależnie od okoliczności mają za sobą superintendenta, który zawsze stanie po ich stronie.
Głosowanie wśród członków FOP nie zagraża stanowisku Jody Weis"a, ale jest kolejnym sygnałem osłabiającym jego pozycję. Przypomnijmy, iż został on zatrudniony na początku 2008 r. z pensją wynoszącą 310 tysięcy dolarów rocznie. Przedtem pracował jako agent specjalny w biurze FBI w Filadelfii i nigdy nie był związany z policją. W momencie obejmowania przez niego stanowiska chicagowski departament przeżywał poważny kryzys. Niemal jednocześnie światło dzienne ujrzało kilkanaście głośnych spraw dotyczących nadużywania władzy przez policję i niezgodnego z prawem zachowania poza służbą.
Weis wydał we wtorek oświadczenie. Oto jego fragment:
„Mimo, że jestem rozczarowany krokami podjętymi przez Fraternal Order of Police, to nie jestem zaskoczony opinią 160 osób biorących udział w głosowaniu. W departamencie pracuje ponad 13,500 osób. To dla nich oraz mieszkańców miasta pracuję ciężko każdego dnia".
Prezydent FOP przyznaje, że głosowanie było symboliczne. Przypomina jednocześnie, że ostatni raz podobne wydarzenia miało miejsce w 1997 r. gdy superintendentem był Matt Rodtriguez. Zrezygnował on ze stanowiska dwa tygodnie po głosowaniu nad wotum nieufności wobec niego.