----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

19 marca 2009

Udostępnij znajomym:

W miarę pogłębiania się globalnego kryzysu ekonomicznego kończy się era masowej migracji. Eksperci przewidują, że w roku bieżącym 30-procent imigrantów powróci do krajów swego pochodzenia.

W ostatnich dekadach migracja międzynarodowa była zwykle podróżą w jedną stronę. Rok po roku miliony ludzi opuszczało ubogie kraje na rzecz bogatszych i tereny rolnicze na rzecz miast. W rezultacie tego liczba imigrantów osiągnęła 200 milionów ludzi, którzy ryzykowali swoje życie i byt by uciec od braku perspektyw czy spełnić marzenie. Ale teraz, w rezultacie jednego z prawdopodobnie najbardziej dramatycznych globalnych kryzysów ekonomicznych, ludzki napływ zwalnia, a nawet zaczyna się cofać.

Mając niewielkie widoki na przyszłość nawet w najzamożniejszych krajach i wobec znaczącego wzrostu anty-imigracyjnych polis, potencjalni emigranci z krajów Trzeciego Świata odstępują od swych planów przeprowadzenia się na północ do krajów uprzemysłowionych. Eksperci od spraw imigracji przewidują 30-procentowy spadek liczby nowych imigrantów z Południa na Północ w roku obecnym. Co prawdopodobnie bardziej istotne, fale zagranicznych pracowników zaczynają wracać do domu. Joseph Chamie, były szef oddziału demograficznego Narodów Zjednoczonych, informuje, że kilkanaście krajów donosi o odwrocie imigrantów, włączając Hiszpanię, Republikę Czeską, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Stany Zjednoczone. „Wkrótce być może ujrzymy tsunami imigrantów wracających do krajów swego pochodzenia," mówi. „Jak wielu? „Mój konserwatywny szacunek zakłada miliony."

Ten zwrot w prawidłowościach migracyjnych może być najbardziej widocznym symbolem końca ery: wolny przepływ towarów, usług, pieniędzy i ludzi, który definiował globalizację i doprowadził do okresu niezwykłego globalnego wzrostu od początków lat 1970. się kończy. Banki strzegą pieniędzy, handel zwalnia, a migracja jest przedmiotem ataku. W rzeczywistości powrót już się rozpoczął. Economic Research Institute w Wielkiej Brytanii szacuje, że 30 tysięcy pracowników, w większości obcokrajowców, może opuścić dotkniętą kryzysem ekonomicznym Irlandię w pierwszym kwartale obecnego roku. Setki tysięcy bezrobotnych pracowników z byłego Związku Sowieckiego i krajów bloku sowieckiego również powraca do domu, mając niewiele więcej niż to co mogą zmieścić w walizce. I jakkolwiek Malezja rutynowo wsysa i wypuszcza hordy zagranicznych pracowników, to jakieś 200 tysięcy Indonezyjczyków zostało wysłanych do domu w roku 2008 ze zniszczonych fabryk malezyjskich.

W miarę jak pogarsza się globalna ekonomia, trend ten prawdopodobnie przyspieszy. International Labor Organization przewiduje, że okres zastoju zniszczy 52 milionów stanowisk pracy w roku bieżącym, a zapotrzebowanie spadło w sektorze energetycznym, lekkiej wytwórczości, budownictwie, usługach zdrowotnych i hotelarstwie - we wszystkich dziedzinach przyciągających pracowników migracyjnych zarówno obcokrajowców jak i krajowych. Rezultat: aż połowa z 13 milionów pracowników sezonowych w przemyśle naftowym i usługach w stanach nad Zatoką może być wyrzucona z pracy w nadchodzących miesiącach, co zmusi ich do powrotu. W Japonii, gdzie giganty takie jak Toyota borykają się z problemami, 10 tysięcy z 317 tysięcy brazylijskich pracowników tymczasowych mieszkających tam straciło pracę w ostatnich czterech miesiącach. Ponieważ mieszkania zwykle związane są z kontraktami o pracę, wielu je obecnie opuszcza.

W ciągu kilkunastu ostatnich miesięcy w Brazylii setki byłych gastarbeiterów schodziło z samolotów z Japonii na terenie międzynarodowego lotniska w Sao Paulo każdego tygodnia. Inni byli gastarbeiterzy są bezdomni w wielkich miastach japońskich. „Ludzie śpią po kościołach i w parkach," mówi Yoshico Mori, zakonnica wyznania rzymsko-katolickiego, która pracuje z brazylijskimi pracownikami w Japonii. „Więcej ludzi mogłoby wracać do domu, gdyby tylko mieli pieniądze na powrót."

W międzyczasie jakieś 20 milionów chińskich wieśniaków, którzy zaludnili miasta podsycając przeżywającą ożywienie gospodarcze gospodarkę kraju, powracają teraz do wsi w miarę jak linie produkcyjne i wielkie piece ostygają w Shandong, Dongguan i Shanghai. Podobne zjawisko rozgrywa się w Indiach, w miarę jak zamykane są miejskie fabryki. Co gorsza, nie ma widoków na ulgę. „To najgorszy kryzys ekonomiczny od czasów Wielkiej Depresji, i dla imigrantów będzie prawdopodobnie znacznie gorszy," przepowiada Demetrios Papademetriou, szef Migration Policy Institute, amerykańskiej grupy badawczej.

Wielu tubylców jest szczęśliwych, że imigranci wyjeżdżają. Listopadowy sondaż przeprowadzony przez amerykańsko-niemiecki Marshall Fund dowiódł, że co najmniej 80 procent uczestników sondażu w Wielkiej Brytanii, Francji, Włoszech, Niemczech, Polsce i Holandii opowiada się za silniejszą ochroną granic, i co najmniej 73 procent żąda ostrzejszych sankcji za zatrudnianie nielegalnych imigrantów.

Młoda Gwardia, młodzieżowe skrzydło patrii Vladimira Putina, United Russia, prowadzi akcje w celu wydalenia "niechcianych" pracowników z obcych państw, i robi to, informują jej członkowie, w imię samego rządu. „Nie sądzimy, że jest właściwe, by zasilać zagraniczne gospodarki i posyłać pieniądze za granicę przez płacenie migracyjnym pracownikom," zadeklarował ostatnio kapitan Młodej Gwardii, Andrei Tatarinov. Republika Czeska wręcza $649 i bilet w jedną stronę każdemu bezrobotnemu imigrantowi, który zgodzi się opuścić kraj. Hiszpania oferuje $14,000 na osobę około stu tysiącom kwalifikujących się obcokrajowców wyrażających wolę opuszczenia kraju na co najmniej trzy lata. Jedynie około 1,400 wyraziło zgodę, ale w sytuacji kiedy jeden na sześciu z hiszpańskich 5.2 milionów imigrantów jest bez pracy, Madryt spodziewa się, że jakieś 20 tysięcy zdecyduje się na tę transakcję w roku bieżącym.

Jeśli te trendy się utrzymają, eksperci demograficzni oczekują, że może to przyśpieszyć jeden z najbardziej dramatycznych rozdziałów w historii migracji. W czasach rozwoju globalnej gospodarki w ciągu ostatnich czterech dziesięcioleci, bardziej pracowici wśród ubogich usiłowali uwolnić się z pułapki ubóstwa i rozpoczęli marzyć o życiu w obcym kraju. W tym samym czasie społeczeństwa w rozwiniętych gospodarkach przeżyły wyż demograficzny i mrowie noworodków przekształciło się w mrowie młodych ludzi" wyjaśnia ekonomista Harvardu, Jeffrey Williamson, „dokładnie tych, którzy są najbardziej podatni na korzyści imigracji." Zachęceni postępami technologicznymi, które ułatwiły znalezienie pracy w oddalonych krajach i posyłanie gotówki do domu, dziesiątki milionów wyruszyło za morza, pokonało góry lub pustynie, ponad dwukrotnie zwiększając liczbę migrantów począwszy od 1975.

W większości przypadków uprzemysłowione kraje przyjęły ich i przed końcem lat 1990. udział migrantów w światowej populacji osiągnął rekordowy poziom 3 procent, i utrzymał się na tym poziomie przez ostatnią dekadę. Ale obecnie, nawet w miarę jak populacja rośnie (jakkolwiek w wolniejszym stopniu niż w przeszłości), procent migrantów maleje. Postępująca urbanizacja i większa niż kiedykolwiek liczba kobiet na rynku pracy pomogły w obniżeniu statystyki płodności Trzeciego Świata, osłabiając demograficzne ciśnienie, które skłaniało miliony do pakowania się. Poprawione warunki życia i pojawiające się nowe rynki skłoniły więcej osób do pozostania w domu. Obecnie pogłębiający się zastój w najbardziej wpływowych krajach decyduje o tym, że wielu ludzi znosi recesję w swoim kraju Na przykład w latach 2000-2006, 1 milion Meksykanów wkraczało każdego roku na teren Stanów Zjednoczonych. Ale wobec ekonomizacji amerykańskiego rynku pracy i jedynie 1 procentowego wzrostu przewidzianego dla Meksyku w tym roku, eksperci zapowiadają, że liczba Meksykanów podążających na północ w roku 2009 będzie o 39 procent niższa. Na podobnej zasadzie, jak setki tysięcy Indian powracają bez pracy ze stanów nad Zatoką dotkniętych kryzysem, niewielu innych będzie chciało ich zastąpić.

Konsekwencje trendu pozostania imigrantów w kraju będą prawdopodobnie poważne dla rozwijającego się świata. Dużo z tego co migranci zarabiają za granicą jest posyłane do krajów ich pochodzenia w formie przekazu, będąc istotnym źródłem gotówki dla rodzin i zasilając gospodarki krajowe. W ostatniej dekadzie przekazy gwałtownie wzrosły z $73 miliardów do rekordowej liczby $283 miliardów w roku ubiegłym, przekraczając ilość pomocy zagranicznej dla wielu z najuboższych krajów. Przekazy stanowią obecnie 45 procent gospodarki Tadżykistanu, 38 procent mołdawskiej i czwartą część gospodarki Hondurasu. Ale co się stanie jeśli napływ pieniędzy wyschnie? Minister gospodarki Kirgizstanu ostrzegł ostatnio, że gwałtowny spadek przekazów pieniężnych może zepchnąć kraj na krawędź finansowej katastrofy. Meksyk również przygotowuje się do spadku spowodowanego zmniejszeniem się transferów pieniężnych. Kwota $23 miliardów, którą otrzymał od migrantów za granicą stanowi drugie pod względem wielkości źródło obcej waluty, po ropie, i odgrywała zasadniczą rolę w finansowaniu jednego na pięć nowych przedsięwzięć biznesowych.

Bogate kraje również będą dotknięte zmianą prawidłowości imigracyjnych. Spadek urodzeń w najzamożniejszych krajach będzie oznaczać niedobór siły roboczej w nadchodzących latach, i migranci historycznie rzecz biorąc byli chętni do wykonywania tego rodzaju zajęć, których tubylcy nie podejmowali, często za niską płacę. Co więcej, ekonomiści są zdania, że imigranci zwykle wydają 80 procent swych zarobków na żywność, ubrania i mieszkania (przesyłając resztę), tym samym wspomagając wzrost słabnącego popytu konsumenckiego. Co ważniejsze, są często ostatni w kolejce do zatrudnienia i pierwsi do zwolnienia w warunkach kryzysu, będąc największą ofiarą w warunkach zapadającego się rynku pracy. „Ludzie zapominają, że imigranci często osłabiają uderzenie w kryzysie," mówi Williamson z Harvardu. Budowanie barier wobec migrantów pozbawia kraje potencjalnie ożywiającego źródła kurcząc zasoby pracowników. I ponieważ zagraniczni pracownicy są często wysoce mobilni, mogą rozruszać inercyjne gospodarki zabierając swoje manatki szybciej niż tubylcy i przenosząc się do regionów z niedoborem na rynku pracy.

Ciągle jednak badacze demograficzni ostrzegają, że jest zbyt wcześnie na orzeczenie jak intensywny będzie odwrót globalnych rynków pracowniczych. Z pewnością nikt nie przewiduje, że 13 milionów Meksykanów, którzy zbudowali życie w Stanach Zjednoczonych nagle ruszy z powrotem przez Rio Grande. I jeśli kurczą się możliwości w bogatych krajach, wielu migrantów z ubogich krajów może chcieć spróbować szczęścia w powstających rynkach w sąsiednich krajach - jedna przyczyna dla której migracja w rozwijających się krajach niemal zrównała się z napływem z południa na północ. Ale globalne spowolnienie wyraźnie zatrzymało napływ migracji pomiędzy krajami, a era masowej globalnej migracji powoli się kończy.

William Underhill z „Newsweeka" określa ten proces jako topnienie amerykańskiego, wielonarodowościowego tygla. Autor powołując się na autorytet Petera Sutherlanda, eksperta do spraw migracji przy sekretarzu generalnym Narodów Zjednoczonych, byłego dyrektora generalnego Organizacji Światowego Handlu i komisarza Unii Europejskiej, a obecnie szefa zarządu zarówno BP jak i Goldman Sachs International. Jest on również szefem London School of Economics, która prowadzi swe studia na temat migracji w ramach Migration Studies Unit.

Sutherland nazywa migrację jedną z najważniejszych kwestii naszych czasów. Jego zdaniem, istnieje nieunikniona potrzeba by setki milionów ludzi przemieszczało się z jednej części świata do drugiej, niekiedy powodowane nie tyle przez ubóstwo, ale nędzę mogącą być rezultatem zmian klimatycznych. Olbrzymie przemieszczenia demograficzne stymulowane są także przez różnice dochodu narodowego brutto pomiędzy krajami. O ile globalizacja podniosła niektóre części świata, to są inne, w których wywarła mały albo żaden wpływ.

Jakkolwiek migracja i jej ekonomiczne korzyści są towarem trudno sprzedawalnym, to w rzeczywistości, nawet biorąc pod uwagę rosnące bezrobocie w najbliższej przyszłości, rynek pracy będzie przeżywał niedobory siły roboczej, zwłaszcza w Europie. Komisja Europejska szacuje, że europejska populacja w wieku produkcyjnym zacznie się kurczyć począwszy od roku 1013, i do 2050 - nawet zakładając napływ 50 milionów imigrantów - w Europie będzie 40 milionów osób pracujących mniej. Jeśli Niemcy chcą utrzymać swą obecną strukturę opieki społecznej i układ zależności, będą musiały powitać 2-3 miliony nowych imigrantów pomiędzy rokiem obecnym a 2050.

Jednak politycy i wyborcy nadal kultywują podziały pomiędzy „nami" a „nimi" w kwestiach imigracyjnych. Warto jednakże zauważyć widoczną poprawę politycznego wizerunku migracji. Porównując współczesnych polityków z tymi sprzed 20 laty, można dostrzec znacznie mniejszą akceptowalność rasizmu i anty-imigracyjnych poglądów. Obecnie wielonarodowe społeczeństwa zyskują znacznie większą akceptację niż 20 lat temu, kiedy w recepcji motelu można było napisać „Nie dla Irlandczyków.

Potrzeba imigracji uwidacznia się ze szczególną wyrazistością w czasach ekonomicznego kryzysu. Sprzeczne z intuicją jest w czasach rosnącego bezrobocia postrzeganie imigracji jako korzystnej okazji, a nie jako zagrożenia. Zdaniem Sutherlanda migracja jest zdecydowanie sposobnością do rozwoju. Ekspert podaje przykład swej rodzimej Irlandii, której oszałamiający postęp ekonomiczny - jakkolwiek czasowo zagrożony obecnie - w ciągu ostatnich 15 lat był możliwy dzięki imigracji. Imigranci są mniej skłonni korzystać z opieki społecznej niż tubylcy i są bardziej skłonni podejmować prace niechciane przez mieszkańców lokalnych.

Ruch demograficzny kosztuje $10 miliardów rocznie. Jeśli legalna migracja zostanie w większym stopniu ograniczona, to doprowadzi do wzrostu nielegalnej migracji. Istnieje więc potrzeba znacznie większej kooperacji pomiędzy krajami pochodzenia i krajami docelowej podróży by utrzymać i rozwinąć sposobności do regularnej migracji i znalezienia mechanizmów zatrzymania nielegalnej imigracji.

Grupy migracyjne stanowią łatwy cel dla dyskryminacji w każdym czasie. W czasach ekonomicznego zagrożenia są one szczególnie zagrożone. Sutherland nie dostrzega imigracji i wielonarodowości społecznej jako zagrożenia dla tożsamości czy wartości kraju pełniącego rolę gospodarza. Stany Zjednoczone, na przykład, zasymilowały olbrzymi wachlarz zróżnicowanych kultur w szeroko porównywalnym systemie wartości. Ale na imigrantach spoczywa w tym procesie duża odpowiedzialność do integrowania się. Niektóre grupy imigrantów robią to lepiej niż inne.

Łatwość integracji młodej Polonii na amerykańskiej ziemi opisuje artykuł Toma Hundley"a pod tytułem „Return trip" opublikowany w styczniowej edycji „Trib". Traktuje on o młodych Polakach powracających do kraju w rezultacie rozczarowania rosnącymi w Stanach animozjami anty-imigracyjnymi i w szczególności anty-polskimi. Na przykładach kilkunastu wykształconych i prężnych imigrantów z Polski, którzy po kilku czy kilkunastu latach podejmują decyzję o powrocie, Hundley ilustruje szerszy trend imigracyjnego odwrotu. Jakkolwiek nie podaje szczegółowej statystyki, ale powołując się na jedno ze źródeł szacuje liczbę powracających od roku 2004 na 50 tysięcy. Ten polonijny odwrót może nie wydawać się istotny pod względem demograficznym, ale sygnalizuje sejsmiczne przesunięcie w jednej z głównych sił, które kształtowały Chicago od jego najwcześniejszych lat.

Na podst. „Newsweek" i „Trib" oprac. E.Z.

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor