Zgodnie z zapowiedziami w dniu przyjazdu do Chicago komisji ewaluacyjnej Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego przed ratuszem pojawiło się około 2 tysięcy policjantów domagających się podpisania kontraktu pomiędzy miastem, a reprezentującymi ich związkami zawodowymi.
Pikieta w centrum Chicago nie była wyrazem sprzeciwu wobec olimpijskich planów, a jedynie wykorzystaniem przyjazdu delegacji i próbą ośmieszenia burmistrza przed zagranicznymi gośćmi.
Policjanci domagają się podpisania kontraktu z miastem, który regulowałby ich zarobki i gwarantował świadczenia. Od 2007 r., czyli wygaśnięcia ostatniej umowy, w departamencie nie było podwyżek, na co najczęściej zwracają uwagę.
„Pierwsi na miejscu, ostatni do zapłaty", „Policja: Więcej pracy bez zapłaty", „Nie ma kontraktu, nie ma pokoju, nie ma zgody z Weissem" - to tylko niektóre z haseł pojawiających się na przyniesionych przez uczestników demonstracji tablicach.
Niektórzy wyrażali rozczarowanie postawą burmistrza, który nie potraktował poważnie ich głosowania na temat wotum zaufania dla obecnego superintendenta chicagowskiej policji.
„Najwyraźniej do burmistrza nie dociera nasz przekaz - mówi Mark Donahue, prezydent Fraternal Order of Police, organizacji zrzeszającej większość chicagowskich policjantów - Chodzi nie tylko o szefa departamentu, Jody Weissa, ale także fakt, iż Richard Daley i jego administracja wycofały się z rozmów na temat kontraktów nie pozostawiając na stole nic, nad czym można popracować".
W ubiegłym roku miasto zaproponowało związkom ponad 15% podwyżkę zarobków rozłożona na 5 lat. Wszystkie centrale ją przyjęły z wyjątkiem policji. Nie omieszkał przypomnieć o tym Daley odpowiadając na zarzuty protestujących;
„Mam dobre kontakty z policja i strażą pożarną - mówił burmistrz - Ale podobnie jak w każdej innej sprawie chodzi o pieniądze podatników. Nasze dochody obniżają się. Złożyliśmy ofertę, a oni ją odrzucili.
Daley dodał, że nie jest to nic nowego, gdyż przez podobny proces przechodzimy co kilka lat i trwa on długo:
„ Dla niektórych wielomiesięczne lub kilkuletnie negocjacje to norma. pamiętajmy jednak, że maja prawo pikietować. Niech pikietują".
Osoby oprowadzające po mieście przybyłych przedstawicieli MKOL dostały polecenie, by w razie pytań tłumaczyć demonstracje negocjacjami płacowymi, nie mającymi żadnego związku z igrzyskami.