Kilka dni temu z dna jeziora Michigan wydobyto samolot Douglas SBD Dauntless, który ponad 65 lat temu zatonął podczas ćwiczeń. Wydarzenie to na nowo rozpaliło dyskusję na temat podwodnych skarbów i możliwości ich wydobycia. Przypomniano sobie również, że Michigan należy do amerykańskich jezior, na dnie których znaleźć można najwięcej zatopionych statków i samolotów.
Przez 65 lat leżał na głębokości 315 stóp około 25 mil od Waukegan. Po wydobyciu okazało się, że samolot znajduje się w wyjątkowo dobrym stanie. Ma nieco uszkodzone jedno skrzydło, lekko wygięte śmigło i oczywiście całkowicie zniszczone wnętrze oraz silnik, jednak w ciągu trzech lat, tyle mają potrwać prace restauratorskie, doprowadzony zostanie do dawnej świetności i wzbogaci zbiory muzeum w Nowym Orleanie. Jego wydobycie nie było proste i wymagało wysokich nakładów finansowych. Znalazł się jednak anonimowy sponsor, który przekazał na ten cel 250 tysięcy dolarów. Koszty remontu pokryją organizacje rządowe oraz kolejni, prywatni darczyńcy.
Dauntless, czyli Nieustraszony, to bombowiec zwiadowczy i pokładowy bombowiec nurkujący z okresu II wojny światowej. Opracowana specjalnie dla tych samolotów technika bombardowania nurkującego została nazwana „helldiving" - dosłownie „piekielne nurkowanie", a same bombowce nosiły nieoficjalne przezwisko „Helldivers", które pasowało do nich do tego stopnia, że ich następca otrzymał tę nazwę już oficjalnie.
Chrztem bojowym samolotów SBD była bitwa na Morzu Koralowym, kiedy wraz z samolotami TBD zatopiły japoński lotniskowiec Shoho. W bitwie pod Midway samoloty SBD zatopiły 4 japońskie lotniskowce i ciężko uszkodziły dwa krążowniki. Uznaje się, że maszyny te pozwoliły na zmianę kursu wojny na Pacyfiku. Ten sukces został jednak przyćmiony wysokimi stratami jednego z dywizjonów Marines, operującego z Midway. Jego piloci nie znali techniki „piekielnego nurkowania" i w czasie ataków używali dawnej metody, podczas której atakujący samolot poruszał się ze znacznie mniejszą szybkością. Przy silnej obronie przeciwlotniczej Japończyków pociągnęło to za sobą niemal całkowite zniszczenie dywizjonu.
W 1944 marynarka wojenna zastąpiła je kolejnym modelem, SB2C Helldiver, ale Marines używali starych SBC do końca wojny. Ostatnią poważna akcją tych samolotów był udział w bitwie na Morzu Filipińskim. Po zakończeniu wojny SBC Dauntless były jeszcze używane przez lotnictwo francuskie podczas wojny w Indochinach.
Dla armii amerykańskiej miał on wielkie znaczenie. Ponad 17 tysięcy pilotów przeszło szkolenie na tych właśnie maszynach, włączając w to byłego prezydenta, George H. W. Busha. Część manewrów przeprowadzana była na jeziorze Michigan, po którym pływały dwa wielkie statki parowe przekształcone w ćwiczebne lotniskowce - U.S.S. Wolverine oraz U.S.S. Sable. Wydobyty na powierzchnię samolot uczestniczył w kwalifikacyjnym treningu i nie wiadomo dokładnie w jaki sposób został zatopiony. Podejrzewa się, że zsunął się z pokładu statku, gdyż przy uderzeniu na pełnej prędkości zniszczenia kadłuba byłyby znacznie większe.
W ciągu ostatnich ponad 25 lat wydobyto z dna Michigan około 30 samolotów wojskowych. Większość z nich trafiła do muzeów, część do zbiorów prywatnych. Przez ostatnich 12 lat wszelkie prace tego typu na jeziorze wstrzymano, głównie ze względu na brak funduszy, jednak ostatnio navy stworzyło plan odszukania i podniesienia z dna kolejnych maszyn.
Na dnie Michigan spoczywają nie tylko samoloty, których liczbę ocenia się na kilkaset, ale również statki, głównie transportowe.
Ocenia się, że pod koniec XIX w. każdego roku od 15 do 20 statków tonęło w wodach naszego jeziora. Większość z nich zaznaczona jest na mapach, choć często znajduje się zbyt głęboko, by mogli ich wraki podziwiać płetwonurkowie amatorzy. Część rdzewiejących pod wodą statków została splądrowana i nie znajdzie się tam już ich ładunków. Zresztą dla historyków nie zawartość kontenerów, a same jednostki stanowią największą wartość. Oczywiście dla poszukiwaczy skarbów, a tych na wodach Michigan nie brakuje, znane nam doskonale jezioro wciąż kryje wiele zagadek.
Wszystkich wraków, tych znalezionych i tych wciąż poszukiwanych, wymienić sie nie da. Warto jednak wspomnieć o kilku najsłynniejszych:
- Lot numer 2501, Northwest Airlines.
23 czerwca 1950 r. samolot pasażerski DC-4 lecący z Nowego Jorku do Seatle zaginął nad jeziorem Michigan. Przez wiele tygodni trwały poszukiwania maszyny, jednak udało się odnaleźć tylko jej fragmenty, niesione przez fale i wyrzucane na brzeg w różnych rejonach. Najwięcej śladów odkryto około 18 mil od brzegu na wysokości Benton Harbor w stanie Michigan, jednak nigdy nie udało się dokładnie określić położenia samolotu. 58 osób znajdujących się w momencie katastrofy na pokładzie uznano za zaginione, a przyczyn wypadku, ze względu na niewielką ilość materiału dowodowego uznano za niewyjaśnione. Do dziś katastrofa z 1950 r. często pojawia się w materiałach dotyczących UFO, gdyż podobno kilka godzin po zaginięciu samolotu nad rejonem katastrofy widać było bardzo silne, jasne światła. DO dziś też prywatne osoby poszukują samolotu, który przyniósłby odpowiedzi na wiele pytań.
- Le Giffon.
Francuski żaglowy statek handlowy, który zatonął w 1679 r. Mimo wielu poszukiwań wciąż nieznane jest miejsce, w którym spoczywa na dnie Michigan, dlatego przez poszukiwaczy wraków porównywany jest często do „Świętego Graala".
Był pierwszą tej wielkości jednostką, jaka wpłynęła na wody wielkich jezior. W 1679 r. odbywał swą dziewiczą podróż szlakami, którymi wcześniej poruszały się wyłącznie małe łodzie. Dotarł do wybrzeży obecnego Wisconsin, gdzie pokład opuścił znany podróżnik, a jednocześnie budowniczy, Sieur de La Salle. Odprawił on jednostkę w drogę powrotną do Niagary, jednak wkrótce statek zatonął wraz z kilkoma pozostałymi na pokładzie marynarzami. Podobno na pokładzie znajdowały się wyłącznie zakupione przez LaSalle futra dzikich zwierząt, jednak wielu historyków podaje w wątpliwość prawdziwość tej informacji.
W 2001 r. prywatni poszukiwacze zrzeszeni w Great Lakes Exploration Group poinformowali o prawdopodobnym odkryciu wraku Le Giffon na dnie jeziora. Jednak do dziś miejsca tego nie zbadano, gdyż w sądzie trwa batalia o prawa do statku pomiędzy poszukiwaczami, stanem Michigan, rządem USA oraz Francją.
- Lady Elgin.
Pasażerski statek parowy, który po zderzeniu z inna jednostka zatonął 8 września 1860 r. Życie straciło wówczas ponad 400 osób znajdujących się na pokładzie. Wszyscy podróżowali z Chicago do Milwaukee.
Wrak statku odkryto w 1989 r. w okolicach miejscowości Highwood w Illinois. leży on na głębokości ok. 50 - 60 stóp ( 15-18 metrów) i stanowi podwodne muzeum. Przez lata poszukiwacze skarbów zabrali większość drobnych przedmiotów znalezionych w miejscu tragedii. Zostały jednak cztery główne elementy kadłuba wraz z kotwicą. Nurkowie pragnący obejrzeć to miejsce muszą zdobyć specjalne pozwolenie od fundacji opiekującej się szczątkami statku.
- Rouse Simmons.
23 listopada 1912 r. zaginął w czasie burzy trójmasztowy statek podążający do Chicago. Zapamiętany jako „Christmas tree ship" ze względu na ładunek choinek, które miały trafić przed świętami do mieszkańców Chicago. Prawdopodobne miejsce jego spoczynku to okolice Two River w Wisconsin, kilkadziesiąt mil na północ od Milwaukee. Do dziś organizowane są wycieczki szlakiem, jakim podążał statek, aż do miejsca jego prawdopodobnego zatonięcia. Nigdy jednak nie udało się go odnaleźć.
Na jego pokładzie nie było cennych przedmiotów, chyba, że uznać można za nie ładunek 5,500 choinek. Każda z nich miała być sprzedana w Chicago w cenie od 50 centów do 1 dolara. Kapitan statku mimo bardzo złej pogody zaryzykował tygodniowa podróż z Michigan ze względu na potencjalnie wysoki zysk ze sprzedaży drzewek. Statek ozdobiony był kolorowymi, świątecznymi lampkami, a z jego pokładu rozbrzmiewała świąteczna muzyka.
W ówczesnych czasach transport szlakiem wodnym był najszybszy i najbardziej opłacalny. Wraz z rozwojem kolei rezygnowano z przewozu towarów wodą. Ostatni statek z choinkami przypłynął do Chicago w 1920 r.
Wody znanego nam jeziora Michigan kryją jeszcze wiele tajemnic. Cztery powyższe przykłady to tylko mała cząstka z nich. Opowieści o wciąż zagubionych skarbach znajdujących się na pokładach zatopionych statków wciąż rozpalają wyobraźnię poszukiwaczy przygód. Choć, jak twierdzą niektórzy, większość tych opowieści to tylko legendy. Nie wszystkie jednak...