Pięciu mężczyzn, członków grupy Liberty Six oskarżonych w 2006 r. o planowanie wysadzenia w powietrze wieżowca Sears Tower przy współpracy z Al-Kaidą i próbę podłożenia bomby pod biuro FBI w Miami jest winnych tego czynu - orzekł federalny sąd przysięgłych.
Proces trwał tak długo, że zmieniła się nawet nazwa budynku. O sprawie zapomniała też większość mieszkańców Chicago i lokalnych polityków. Przypominano nam o tym jedynie w momencie rozpoczynania kolejnego procesu, a było ich aż trzy.
Mężczyzn aresztowano w 2006 r. po policyjnej prowokacji, w której agent FBI podszył się pod rzekomego wysłannika Al-Kaidy. Ich pierwsze dwa procesy unieważniono w po stwierdzeniu nieprawidłowości proceduralnych.
Obrońcy oskarżonych, Afroamerykanów z Florydy, utrzymywali, że ich plany nie były w istocie poważne i nie zostałyby zrealizowane. Próbowano przedstawić ich jako amatorów mocnych wrażeń, którzy nigdy nie zrealizowaliby zamierzonego celu, jakim było wysadzenie w powietrze najwyższego budynku w USA oraz podłożenia bomby pod biuro FBI w Miami.
Trzeci proces, podobnie do dwóch po poprzednich, nie był łatwy. Sąd musiał nawet zwolnić jednego z jurorów, który nie chciał brać udziału w obradach. Była to ostatnia szansa rządu federalnego na doprowadzenie sprawy do końca. Proces, który miał być pokazowym skazaniem potencjalnych terrorystów, z biegiem czasu zamienił się w trudną z prawnego punktu widzenia debatę na temat winy oskarżonych.
Dziennikarze obserwujący rozprawę pełni byli wątpliwości.
Dwa lata temu Miami Herald zamieścił artykuł dotyczący rozprawy, w którym znaleźć można było takie zdanie:
„Pewnego dnia Stany Zjednoczone rozpoznają, rozbroją i zlikwidują prawdziwą komórkę terrorystyczną. Do tego czasu mamy rozprawę dotyczącą grupy Liberty Six".
Prowadzenie sprawy kosztowało rząd federalny od 5 do 10 milionów dolarów, a to przecież jeszcze nie koniec, gdyż obrona zapowiedziała apelację.
Specjaliści od prawa zgodnie uważają, że przypadek ten nigdy nie będzie wzorowym przykładem prowadzenia rozprawy przez rząd.
„Pokazuje on, że jeśli ponawia się próby wiele razy, to w końcu uzyskuje się zwycięstwo" - powiedział profesor Jonathan Turley z George Washington Law School.
Niektórzy uważają, że rozprawa w Miami była najlepszym przykładem przerośniętych ambicji administracji byłego prezydenta w sprawie walki z terroryzmem, inni wskazują, że nie była to nawet sprawa dotycząca terroryzmu, ale ulicznego gangu, który dzięki operacyjności FBI udało się przekonać do realizacji poważniejszego ataku.