----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

14 maja 2009

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Otrzymanie akt publicznych jest w Illinois przedsięwzięciem frustrującym, pełnym wyjątków prawnych, opóźnień i odmów. Państwowi urzędnicy dysponują wszystkimi środkami, by utajnić informację, która według prawa jest należna obywatelom, czy w grę w chodzi raport policyjny, dokumenty dyscyplinarne dyrektora, czy plan wydatków, brzmi konkluzja badań przeprowadzonych przez „Chicago Tribune". Począwszy od roku 2005 ponad tysiąc obywateli Illinois złożyło skargi przeciwko urzędnikom państwowym, którzy odmówili prośbom o udostępnienie publicznych dokumentów, w większości przypadków po prostu ignorując je. Machinę rządu stanowego otacza aura tajemniczości. Spotkania państwowe są często teatrem, w którym głosowania formalnie przypieczętowują decyzje podjęte w formie e-maili i notatek służbowych, które nigdy nie ujrzą światła dziennego.

Akta urzędowe, w innych stanach rutynowo wystawiane w okienkach przyjęć, są w Illinois przedmiotem nagminnych odmów, co jest wynikiem słabego lokalnego prawa dotyczącego dostępności akt urzędowych, nieprzychylnej kultury politycznej i lekceważenia przez wielu urzędników państwowych uznających akta za swoje własne. „Illinois jest najgorszym stanem w kraju pod względem przejrzystości akt," stwierdził Terry Mutchler, pierwszy szef Public Access Bureau, zainicjowanego przez prokurator generalną, Lisę Madigan.

„Nie podoba ci się? To wynajmij adwokata i wystosuj sprawę sądową!", to w Illinois jedyne rozwiązanie. Nawet stanowa prokurator generalna, Lisa Madigan, dysponuje niewielką władzą by wydobyć akta publiczne, oprócz skierowania ostrego listu. Urząd prokuratury stanowej wystosował ponad 100 takich listów w roku ubiegłym. Jedynie kilkanaście z nich doprowadziło do udostępnienia dokumentów.

Stanowa ustawa Freedom of Information Act obfituje w więcej stron poświęconych wyjaśnieniu, jakich akt nie można otrzymać niż jakie można, począwszy od akt personalnych urzędników państwowych po notatki służbowe. Jednym z najczęstszych jej wyjątków jest tak zwany „wstępny projekt, często wykorzystywany przez urzędników do zatajenia dowolnej liczby dokumentów sporządzonych przed podjęciem decyzji przez rząd, to jest dokładnie wtedy, kiedy akta są najbardziej potrzebne osobom je kwestionującym.

Tak było w przypadku samozwańczego kontrolera z La Grange, Thoma Rae, który zwrócił się z prośbą o wszystkie raporty do użytku wewnętrznego, analizy i notatki służbowe personelu, które rada miasteczka wykorzystała do uzasadnienia niemal $1 miliona na renowację rozpadającego się La Grange Theatre. Ale wszystko co otrzymał ograniczało się do trzech stron streszczenia do użytku zarządu - i obejmowało 15-19 paragrafów zaczernionych. Szczególnie znamienny jest nagłówek „Zaangażowanie społeczeństwa", pod którym zaczerniono wszystkie słowa. Bezsilna okazała się także prokurator generalna. Dopiero interwencja Tribune, która skierowała swoją własną prośbę o dokumenty, doprowadziła do ich otrzymania. Ale było już za późno na sprzeciw. W listopadzie ubiegłego roku rada opowiedziała się stosunkiem głosów 4-3 za wydaniem pieniędzy. Decydujący głos został oddany przez prezydenta miasteczka, Liz Asperger, która zdobyła swoją pozycję z pomocą właścicieli teatru. Oferowali jej bezpłatne ogłoszenia podczas seansów i $25 na prażoną kukurydzę podczas wiecu wyborczego. Asperger tłumaczy swą decyzję chęcią zachowania wartościowego obiektu miasteczka. Radca prawny miasteczka, który zatwierdził zatajenie dokumentów, uzasadnia to początkowym stadium rozpatrywania umowy. Nadal nie zgadza się na ujawnienie raportu na temat sytuacji finansowej teatru, powołując się na potencjalną szkodę właścicieli „na wypadek, gdyby dostały się one w ręce konkurencji." „Jakiej konkurencji?" odpowiada Rae. „To podrzędny teatr w La Grange. Nie ma żadnej konkurencji. Jeśli odczuwają, że mają coś do stracenia ujawniając publiczności swoje finanse, to nie powinni prosić społeczeństwo o pieniądze."

Zatajenie projektów i innych dokumentów wykorzystywanych do podjęcia decyzji jest powszechną praktyką w Illinois, ale wprawia w zdumienie urzędników z innych stanów. „To w zasadzie wszystko czym zajmuje się rząd," stwierdza Laurie Beyer-Kropuenske, najwyższa urzędniczka na straży dokumentów państwowych z Minnesoty. „Nie rozumiem tego. Jak społeczeństwo ma oceniać działalność swego rządu, jeśli wszystkie jego akta są tajne?" Społeczeństwo potrzebuje mieć wgląd w projekty bardziej niż w jakiekolwiek inne dokumenty, stwierdza Pat Gleason, współpracownik gabinetu i obrońca przejrzystości akt przy gubernatorze Florydy, Charlim Crist. „Powinno wiedzieć co organ rządu zrobił w celu osiągnięcia decyzji, jakie inne decyzje brał pod uwagę i jakie odrzucił," komentuje Gleason. „Wszystkie akta tego typu pozostają na Florydzie do dyspozycji publicznej i jakoś nie powoduje to zastoju rządu."

Listek figowy

Jeszcze innym, często stosowanym odstępstwem od wymogu przejrzystości jest argument „nieuzasadnionej inwazji personalnej prywatności." Ta właśnie wymówka została użyta przez urzędników szkoły, kiedy rodzice uczniów Clinton Junior High School zażądali wyjaśnień po tym jak ośmioklasiści zostali zmuszeni do klęczenia. Pismo od dyrektora Johna Pine i Karen Smith stwierdzało, że klęczenie zostało zastosowane w celu zwrócenia uwagi uczniów, trwało krótko i miało na celu opanowanie szeregu problemów dyscyplinarnych, jak przekleństwa, bieganie po korytarzach i ukazywanie braku szacunku wobec personelu. W opinii rodziców Kevina i Anny Berber, wyjaśnienie wywołało jeszcze więcej pytań. „Rzecz jasna, nie mają kontroli nad szkołą," skomentował Kevin Barber, który upiera się, że jego syn nie zawinił w niczym by zasłużyć na takie traktowanie. Rodzice poprosili o nagranie wideo z kamery zainstalowanej w sali gimnastycznej, ale uzyskali odpowiedź odmowną z racji naruszenia prywatności dzieci ujętych w nagraniu. Skierowali prośbę do urzędu prokurator generalnej, który poradził jak zwrócić się o wideo, ale nie mógł wyjaśnić czy szkoła miała wystarczający powód do utajnienia kasety. Z pomocą Tribune rodzice zwrócili się o przekaz wideo i wykaz nagan dyscyplinarnych wymierzonych kierownictwu. Kurator Jeffrey Holmes odmówił przekazania akt dyscyplinarnych, wyjaśniając Tribune, że rodzice muszą mu po prostu uwierzyć, że kary były wystarczające. „To sprawa personalna i ujawnianie jej nie byłoby właściwe", skomentował. Na wniosek Tribune dyrektor zmienił swą decyzję, przyznając, że wideo, które nie ujawniało twarzy uczniów, nie stanowi naruszenia ich prywatności i że zostali oni zmuszeni do klęczenia przez osiem minut.

Wyjątek prywatności jest szeroko stosowany w Illinois do ochrony wszystkiego, od ewaluacji pracowników i sprawy dyscyplinarne do podań o pracę i kontraktów o zatrudnienie urzędników państwowych. Może być stosowany również do odmowy ujawnienia taśm 911 i raportów policyjnych.

„Chciałam tylko prawdy"

Mieszkańcy południowego przedmieścia Steger, Patricia i Joel Garza, przez miesiące toczyli walkę o otrzymanie kopii raportów policyjnych i taśm meldunkowych po śmierci ich syna w wypadku samochodowym. Kiedy w końcu z pomocą urzędu Madigan otrzymali te dokumenty, nazwiska wszystkich świadków, nawet informacje pozwalające na identyfikację drugiego kierowcy - zostały zaczernione z uwagi na ochronę prywatności. Policja informuje, że ich 24-letni syn, Matthew, zmarł po przejechaniu przez czerwone światło z prędkością 90 mil na godzinę, będąc w stanie upojenia w świetle prawa, i zderzył się z innym samochodem. Zmarł natychmiast, kilka minut po zabraniu rodzinnego samochodu bagażowego bez pozwolenia wczesnym rankiem 29 września 1997 roku. Ale powiadomienie rodziców o śmierci syna zajęło policji z Chicago Heights ponad pięć godzin. Zaszokowani i zdezorientowani zażądali szczegółów. Ich liczne prośby o raporty policyjne, fotografie i taśmy meldunkowe były najpierw ignorowane, po czym im zanegowane.

Urząd prokurator generalnej próbował pomóc, pouczając South Chicago Heights Police Department, że taśmy 911 i raporty wypadku są do użytku publicznego. Garza otrzymał niektóre z taśm 911 i raporty policyjne, ale w obszernych fragmentach były one zaczernione. „Unikano odpowiedzi na każdym kroku", stwierdza Garza.

Rodzice, którzy zadzwonili na policję by zgłosić, że ich syn zabrał samochód, podejrzewają, że policja wszczęła pościg, który doprowadził do jego śmierci. Nie mają żadnych dowodów i policja zaprzecza, ale 52-letnia matka przeszukuje każdy nowy dokument w poszukiwaniu najdrobniejszej rozbieżności, pewna, że policja ukrywa fakty. Szef policji w South Chicago Heights, Bill Joyce informuje, że rekonstrukcja wypadku trwała miesiące i taśmy meldunkowe zostały utajnione, ponieważ inna instancja prawna musiała być poproszona o zgodę na ich ujawnienie. Decyzja o utajnieniu informacji umożliwiających identyfikację świadków i innego kierowcy została podjęta przez Parkera Johnson, prokuratora South Chicago Heights. Wyjaśnia on, że utajnił wszystko, co zawiera prywatne informacje, nawet wbrew prawu w Illinois wymagającemu ujawnienia tożsamości świadków wypadków samochodowych. Kopia raportu otrzymana przez Tribune dowodzi jednak, że utajnienia poszły dalej niż ochrona tożsamości świadków. Objęły one również model, rok produkcji drugiego samochodu, jak również jego zawartość, włączając w to chłodziarkę, radar i okulary przeciwsłoneczne.

Frustracja rodziców, jak w przypadku Garzów, nie jest argumentem wystarczającym do podjęcia kroków na rzecz zmiany prawa w Illinois. Większość stanów, które wprowadziły prawa przejrzystości, zrobiło na wniosek obywateli, którzy mieli dość politycznych skandali, twierdzi Charles Davis, dyrektor National Freedom of Information Coalition w University of Missouri. „Nie rozumiem, że wy, w Illinois, nie jesteście jeszcze na tym etapie", komentuje. „Historia dowodzi, że rządowi nie można wierzyć, by kontrolował się sam, czy w grę wchodzi departament policji, ratusz miejski czy gubernator, a w przypadku Illinois, dwóch gubernatorów po kolei".

Burmistrz ponad prawem

Administracja Daley"go rutynowo odmawia prośbom o dokumenty, które mogłyby rzucić światło na sposób rządzenia miastem przez burmistrza. To właśnie za zgodą burmistrza, szef chicagowskiej policji przeciwstawił się sędziom federalnym, którzy zażądali listy policjantów wielokrotnie oskarżonych o zachowania niezgodne z etyką zawodową. Kurator szkół chicagowskich, obecnie czołowy urzędnik szkolnictwa w kraju, rutynowo odmawiał prośbom rodziców o udostępnienie akt w związku z kontrowersyjną decyzją zmiany lokalizacji ośrodka dla dzieci uzdolnionych. Daley drwił z reporterów i radnych, którzy żądali akt wyszczególniających projekty federalnego planu stymulacyjnego. Był jedynym wśród burmistrzów wielkich miast, który nie ujawnił listy planowanych wydatków. Kontrowersyjne plany wydzierżawienia miejskich parkometrów prywatnej firmie i zmian w borykającym się z problemami programie przetworzenia makulatury były również skąpane w tajemniczości.

Urzędnicy chicagowskiego kuratorium odmówili prośbom rodziców uczniów z Edison Regional Gifted Center o udostępnienie dokumentów uzasadniających decyzję miasta o zamknięciu ośrodka. Stwierdzili, że było to podyktowane przepełnieniem w pobliskiej szkole na północno-zachodniej stronie miasta. Kiedy jeden z rodziców, Glenn Krell, wystąpił formalnie o akta uzasadniające decyzję, włączając raporty konsultantów i notatki służbowe, otrzymał list od Arne Duncana, wtedy kuratora, a obecnie szefa federalnego systemu szkolnictwa, który wyjaśnił mu, że rekomendacje personelu i raporty usprawiedliwiające przeniesienie programu są tajemnicą. Duncan oparł się na odstępstwie w prawie dotyczącym wczesnych projektów. Nawet po podjęciu decyzji o przeniesieniu szkoły, miasto odmawia udostępnienia uzasadniających dokumentów. „Ten wyjątek chroni proces podejmowania decyzji poprzez umożliwienie swobodnego przepływu informacji wśród osób podejmujących decyzje i tych, którzy im służą radą", wyjaśnił Duncan w liście z września, już po przeniesieniu siedziby ośrodka. Prokurator stanu, Lisa Madigan, skierowała sprawę do prokuratury powiatu Cook, ale główny radca chicagowskich szkół publicznych twierdzi, że nie miało miejsca naruszenie jakichkolwiek praw dotyczących przejrzystości akt. „Posługują się tymi wyjątkami by utrzymywać nas w ciemności, ponieważ po prostu nie chcą kłopotu", wyznał ostatnio Krell. „Chcą żebyśmy wiedzieli to, co nam powiedzą, i to wszystko."

Miejski departament ochrony środowiska zastosował ten sam wyjątek, kiedy Tribune poszukiwała raportów konsultacyjnych sporządzonych za tysiące dolarów podatniczych środków w celu przeanalizowania miejskich regulacji dotyczących przetwarzania makulatury. Rekomendacje alternatywnych w stosunku do faworyzowanego przez burmistrza programu „blue bag", który był nieskuteczny i nie w pełni wykorzystany, nadal nie są publicznie dostępne.

Miasto posłużyło się często używanym odstępstwem prywatności również wtedy, kiedy prawnicy ofiar policyjnych nadużyć zwrócili się o kopie akt. W lutym bieżącego roku burmistrz poparł sprzeciw komisarza policji, Jody Weisa, wobec dwóch sędziów federalnych, którzy nakazali mu złożenie listy oficerów policji oskarżonych wiele razy o nadużycia. Daley argumentował, że oficerowi nie zasługiwali na upublicznienie ich nazwisk, ponieważ departament orzekł, że wiele skarg było „bezpodstawnych i bezwartościowych." Ci oficerowie nie powinni podlegać nadzorowi żadnego prawnika", stwierdził. „Są urzędnikami państwowymi." Weis ostatecznie ustąpił. Ale teczki dyscyplinarne urzędników państwowych nie są dokumentami do wglądu publicznego według prawa Illinois, jakkolwiek w innych stanach dokumenty tego typu są dostępne publicznie. Bez wglądu w teczki, „jak inaczej społeczeństwo może ocenić czy agencja publiczna właściwie rozstrzyga te skargi?" - stwierdza Laurie Beyer-Kropuenske, najwyższy rangą urzędnik na straży akt publicznych w Minnesocie. „Czy społeczeństwo nie ma prawa wiedzieć, dlaczego departament policji zdecydował, że 100 skarg przeciwko Sympatycznemu Oficerowi było pozbawionych znaczenia?"

Na podobnej zasadzie obywatele mieli niewielką szansę ocenić wydatki miasta z z federalnego funduszu stymulacyjnego. Administracja Chicago nie opublikowała bowiem katalogu swych projektów zanim nie zostały one zaaprobowane i niemal $1 miliard był już w drodze z Waszyngtonu.

Daley odmówił również przedstawienia dokumentów wyszczególniających wydatki na swe podróże służbowe, w niektórych przypadkach stwierdzając, że opłacone zostały przez prywatne grupy, a w innych uznając, że byłoby trudno, według prawa akt, przedstawić szczegółowe rachunki. Zapytany o kopie swego kalendarza spotkań, udostępnionego przez wielu innych urzędników państwowych, sekretarz prasowa Daley"go Jacquelyn Heard stwierdziła, że szanse na to są „bardzo nikłe." „Niektóre z osób, z którymi burmistrz się spotyka, nie chcą, żeby było wiadomo, że się z nimi spotyka." ujawniła. No właśnie.

Na podst. „Chicago Tribune" oprac. E.Z.

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor