----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

25 czerwca 2009

Udostępnij znajomym:

Sezon ogórkowy to określenie z przeszłości. Wciąż jeszcze je pamiętamy i rozumiemy znaczenie, jednak nikt już na co dzień się nim nie posługuje. Lato od dawna nie oznacza zwolnienia biegu życia politycznego, a pojawiające się w tym okresie pseudosensacje w rodzaju paskudy odwiedzającej popularne kąpieliska zastąpiły doniesienia z Iranu i Korei Północnej. Strasznie poważnie i mało wakacyjnie zrobiło się ostatnio: światowy kryzys ekonomiczny, groźba nuklearna, krwawe tłumienie pokojowych manifestacji, korupcja, rosnące wydatki na życie, malejące dochody, zanieczyszczenie środowiska i wiążące się z tym podobno ocieplanie klimatu. Teoretycznie żaden z tych tematów nie jest nowy, jednak poświęcamy im znacznie więcej uwagi, niż w przeszłości.

Zatęskniłem więc ostatnio za typowym okresem ogórkowym, który kojarzy się z nudą i wylegiwaniem na plaży. Z przyjemnością posłuchałbym o organizowanym zlocie starych rowerów, pokazie puszczania latawców, odkrytej w jeziorze nowej formie życia, czy też po raz setny przestudiowałbym Wielki Atlas Grzybów. Następnie spędziłbym kilka godzin w sklepie uzupełniając wakacyjny ekwipunek, a potem wyruszył palcem po mapie planując letnie eskapady. Teoretycznie nic nie stoi na przeszkodzie, jednak jakoś nie wypada.

Jeśli już jednak pokonamy wszystkie przeszkody i dojdziemy do wniosku, że jednak korzystanie z lata i kilku wolnych chwil nikomu nie przeszkadza to jest kilka miejsc, które warto polecić. Nie trzeba wyjeżdżać daleko, by dobrze się bawić i wracać uśmiechniętym, jednak te, do których dziś wysyłam leżą daleko, wyprawa będzie kosztowna, ale rezygnacja z ich odwiedzenia może sprawić, że uśmiech długo na naszych twarzach nie pojawi się.

Wspomniałem przed chwilą zmiany klimatyczne. Okazuje się, że nie tylko wpływają one na średnie temperatury, czy opady deszczu, ale zagrażają także popularnym atrakcjom turystycznym. Od dawna słyszymy, że znikają czapy śniegu na najwyższych szczytach naszej planety i kurczą się masy lodu na biegunach. Jednocześnie podnosi się poziom wody w oceanach powodując powolne znikanie na razie mniejszych, ale w przyszłości również większych wysp, które od setek lat kojarzone są z rajem, a w najgorszym przypadku z ucieczką od cywilizacji. Jeśli ktoś jeszcze tych miejsc nie odwiedził radziłbym pospieszyć się. Za sprawą globalnego ocieplenia i zwiększonego ruchu turystycznego znikają pod wodą, rozpływają się, po prostu znikają z powierzchni Ziemi malownicze zakątki świata od Wysp Galapagos po Wielką Rafę Koralową.

Są miejsca, które powinniśmy odwiedzić niezwłocznie, oczywiście jeśli pozwala nam na to nasza kieszeń. Za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat będzie to już niemożliwe.

Na przykład Malediwy, archipelag na Oceanie Indyjskim składający się z ponad 1000 wysepek osadzonych na 26 atolach koralowych. Malownicze miejsce, którego średnia wysokość ponad poziom morza wynosi ok. 1 metra. W związku z tym w roku 2050 Malediwów nie będzie, a już za kilkanaście lat zniknie pod podnoszącym się poziomem wody ponad połowa wysepek. W 1990 r. kosztem 63 milionów dolarów zbudowano sztuczne zapory wokół wybrzeża. Niestety, nie przyniosły one spodziewanych efektów. Rząd tego kraju prowadzi więc zaawansowane rozmowy na temat przeniesienia ponad 380 tysięcy mieszkańców do Australii, Indii lub na Sri Lankę. Odwiedzane każdego roku przez prawie milion turystów i uznane za perłę światową Malediwy przestaną juz niedługo istnieć.

Nieco inny, choć równie poważny problem mają władze Australii. Znajdująca się u jej wybrzeży Wielka Rafa Koralowa kurczy się z roku na rok. Jest to największa na Ziemi pojedyncza struktura wytworzona przez organizmy żywe, widoczna nawet z kosmosu jako biała smuga na tle błękitnego oceanu. Co z tego, skoro za 40 lat zginie 95% żyjących i tworzących rafę organizmów.

Z powodu wielkiego ruchu turystycznego, naturalnej erozji, zanieczyszczeń oceanu 135 tysięcy mil kwadratowych Wielkiej Bariery kurczy się gwałtownie. Wprowadzono zakaz wpływania na ten teren wielkich statków pasażerskich, ograniczono rozmiar i liczbę podróżujących tamtędy jachtów. Jak dotąd zaostrzone prawa przyniosły niewielki skutek. W styczniu władze Australii poinformowały, że od 1990 r. przyrost nowych koralowców zmniejszył się aż o 14%. Eksperci są zgodni, iż do 2050 r. temperatura oceanu podniesie się o 1.5 st. C co spowoduje wyginięcie ponad 95% tworzących Wielką Rafę organizmów. Pozostanie zmniejszający się, wapienny szkielet tego, co wciąż jeszcze uznawane jest za jeden z cudów natury.

Zmiany obserwujemy również na lądzie.

Każdego roku około 15 tysięcy osób wspina się na szczyt Kilimandżaro, dzięki czemu jest to jedno z najpopularniejszych miejsc do wspinaczki. Dlaczego? Ponieważ nie zostało zbyt wiele czasu. Lodowiec na szczycie góry stracił ostatnio 84% swej objętości. Zniknie całkowicie przed upływem 2020 roku. Słynna góra bez lodowca na szczycie stanie się kolejnym wysokim wzniesieniem na naszej planecie. Za 11 lat biała czapa zniknie i nigdy, przynajmniej za naszego życia, nie powróci.

Nieco więcej czasu, choć jest to pojecie względne, mają władze Szwajcarii. tamtejsze Alpy są jedna z największych atrakcji turystycznych na świecie, o czym świadczy ponad 8 milionów turystów każdego roku. Większość z nich to narciarze. Nawet nie wiedzą, jakimi są szczęśliwcami. Kolejne pokolenia mogą juz mieć trudności ze znalezieniem zaśnieżonego, nadającego się do zjazdu stoku. Oblicza się, ze do końca tego wieku zniknie połowa tras narciarskich. Już teraz władze popularnych kurortów, takich jak Davos, czy Ernen zastanawiają się nad przyszłością, gdyż w wielu miejscach zaczyna brakować śniegu. Z tego powodu w ubiegłym roku jeden z popularnych ośrodków narciarskich został sprzedany za symbolicznego, jednego franka, a największą popularnością cieszą się inwestycje w rozrywki i sporty nie wymagające obecności śniegu.

Na koniec zostawiłem Wyspy Żółwie, znane lepiej jako Galapagos. Nie znikają one na razie pod wodą, ale umiera na nich życie. Rozsławił je przede wszystkim Karol Darwin, a właściwie jego teoria ewolucji, do której podparcia niejednokrotnie wykorzystywano zjawiska przyrodnicze zaobserwowane na archipelagu. Galápagos są Parkiem Narodowym od 1959, chroniącym 97.5% obszaru archipelagu. W 1986 otaczający ocean został ogłoszony morskim rezerwatem. UNESCO uznało wyspy jako Miejsce Światowego Dziedzictwa w 1978, które było poszerzone w grudniu 2001 przez włączenie morskiego rezerwatu. Tylko tam spotkać można niespotykane nigdzie indziej gatunki ptaków, ssaków i ryb. Jeszcze, bo niedługo sytuacja się zmieni. W ciągu ostatnich kilkunastu lat liczba turystów wzrosła tam z 40 tysięcy do 180 tysięcy rocznie. Ruch powietrzny wzrósł tam w związku z tym od 2001 r. o 193%. W tym roku będzie tam jeszcze więcej ludzi, głównie ze względu na obchodzone 200-lecie urodzin Darwina.

Dzięki naszemu zainteresowaniu tym niemal nie skażonym do niedawna cywilizacją zakątkiem świata zagrożonych wymarciem jest 39% gatunków lokalnych zwierząt, 50% organizmów morskich i 59% gatunków i odmian roślin. Władze Galapagos planują ograniczyć liczbę zezwoleń na przyjazd i wprowadzić zaporowe ceny. Prawdopodobnie niewiele to pomoże. Ocenia się, że wyspy w obecnym stanie będzie można oglądać jeszcze tylko przez kilkanaście lat.

Zapomnijmy więc na chwilę o udających poważne tematach. Otwórzmy atlas i zaplanujmy prawdziwą, niezapomnianą, wakacyjną wyprawę. Polecam jedno z wymienionych miejsc. Póki jeszcze można...

Miłego weekendu.

Rafał Jurak

rafal@infolinia.com

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor