----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

16 lipca 2009

Udostępnij znajomym:

 Wiemy juz na pewno, że legislatorzy Illinois nie mają pojęcia jak wyprowadzić finanse stanu z kryzysu. Dlatego zatwierdzili plan, który odsuwa w przyszłość konieczność podjęcia jakichkolwiek decyzji. Będzie tak jak zawsze - tu zacerować, tam zakleić...

 

Po środowym głosowaniu w Springfield politycy odetchnęli z ulgą, po czym rozjechali się do domów, by korzystać z urlopów i zająć się własnymi sprawami zadowoleni, że udało im przełamać wielomiesięczny impas. Jednak nie rozwiązali oni żadnego problemu. Przyjęty budżet właściwie nie różni się niczym od poprzednich. Polega głównie na pożyczeniu pieniędzy na bieżące wydatki i powiększeniu obecnego, wielomiliardowego długu. Otwiera też gubernatorowi drzwi do prawie niczym nie ograniczonych cięć wydatków.

Legislatorzy nie byli w stanie porozumieć się na temat 12 miliardowego deficytu i sposobów walki z nim. Zrobili rzecz najprostszą, czyli odłożyli podjęcie jakichkolwiek decyzji na kilka miesięcy. W styczniu parlament zbierze się ponownie, by teoretycznie zastanowić się nad dalszymi posunięciami, faktycznie jednak zadecydować o ewentualnej podwyżce podatków. Niestety, to, że w środę jej nie przyjęto, nie oznacza, iż nic się w przyszłości nie zmieni. Pieniądze w końcu gdzieś musza się znaleźć. Zwłaszcza, że dziura budżetowa będzie jeszcze większa.

Na razie Illinois pożyczy 3.5 mld. dolarów na bieżące wydatki. Chodzi głównie o pensje dla pracowników stanowych, fundusze na programy pomocy dla najuboższych i emerytów. Pieniądze te będziemy musieli oddać, oczywiście z procentem rozłożonym na pięć lat. W tym czasie wcześniejsze pożyczki zostaną przefinansowane, co pozwoli na zaoszczędzenie kilkudziesięciu milionów, przeglądnięte zostaną wszystkie programy w poszukiwaniu niepotrzebnych wydatków, legislatorzy wspaniałomyślnie zrezygnują z pracy przez kilkanaście dni. Oczywiście pomoże to niewiele, ale uspokoi opinię publiczną.

Takie zabiegi nie są niczym nowym, widzimy je co roku. Jedynym ich efektem jest rosnące zadłużenie.

„Uważam, że mogliśmy to lepiej zrobić” – powiedział po głosowaniu republikański senator stanowy Matt Murphy, który zastanawia się na udziałem w wyborach gubernatorskich w przyszłym roku. Podobnego zdania jest większość polityków z obydwu partii. Każdy jest nieco zawstydzony środowym osiągnięciem i zdaje sobie sprawę, że przyjęty plan w dalszej perspektywie nie przyniesie niczego dobrego.

Z drugiej strony część legislatorów uważa, że spośród przedstawionych pomysłów, które były alternatywą dla podniesienia podatków, ten budżet był najlepszy. Nie zmienia to faktu, iż w przyszłym roku zamiast mniejszych, Illinois będzie miało jeszcze większe długi.

Prezydent stanowego senatu, John Cullerton, przewiduje podniesienie podatków w styczniu. Przekonany jest, że republikanie nie zgodzą się na dalsze pożyczanie i w końcu zgodzą się na podwyżkę. Na razie partia republikańska uznaje przyjęty budżet za swój sukces.

„Uniknęliśmy chaosu, uniknęliśmy wyższych podatków” – mówi Christine Radogno reprezentująca Lemont.

Gubernatot Pat Quinn jest też zadowolony, choć nie spełniono wszystkich jego żądań. Udało mu się jednak porozumieć w końcu z legislatorami, którzy w większości podobnie jak on uznali, iż wielkie cięcia w budżecie są niemożliwe, a podniesienie podatków nieuchronne.

Zapytany, czy w dalszym ciągu zamierza ubiegać się o stanowisko gubernatora w zbliżających się wyborach powiedział:

„Tak. Wydaje mi się, że wykonuję dobrą robotę”.

 

 

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor