----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

16 lipca 2009

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Poważne problemy czekają nas w niedalekiej przyszłości, choć, jak twierdzą autorzy dwóch niezależnych książek, wyjdzie nam to na dobre. Oczywiście nie od razu, jednak ludzkość w końcu zda sobie sprawę z dobrodziejstw, jakie przyniesie nam droga ropa naftowa, a tym samym benzyna w cenie około 20 dolarów za galon. Ma się to stać niedługo, a na pewno szybciej, niż się spodziewamy.

O wydanych prawie w tym samym czasie przez dwa różne wydawnictwa książkach mówi się w całym kraju sporo. Przede wszystkim dlatego, że ich autorzy niezależnie doszli do podobnych wniosków. W bardzo wielkim skrócie wygląda to tak: bardzo droga ropa naftowa, a później jej niedobór, zmusi nas do zmiany trybu życia. Początkowo będzie nam trudno zaakceptować nową rzeczywistość, lecz ostatecznie docenimy zmiany, do jakich będziemy zmuszeni. Mało tego, będziemy wręcz szczęśliwi...

Skoro mówi się tak dużo na ten temat, porozmawiajmy i my.

Christpher Steiner, zamieszkały zresztą w okolicach Chicago, zatytułował swą pracę  “$20 za galon. Jak nieuchronny wzrost ceny paliwa zmieni nasze życie na lepsze”.

Druga pozycja to „Dlaczego nasz świat nagle zrobi się mniejszy. Ropa naftowa i koniec globalizacji” autorstwa Jeffa Rubina.

Maleńki przedsmak tego, co nas czeka, mieliśmy w ubiegłym roku, gdy cena galona benzyny w całym kraju przekroczyła 4 dolary. Wpadliśmy w panikę. Najgłębsze przemyślenia dotyczące przyszłości pojawiały się tuz po wjeździe na stację benzynową. Z każdym galonem pompowanej do zbiornika benzyny znikały w naszych myślach wakacyjne wyjazdy, nowe telewizory, lepsze szkoły dla dzieci, czy remonty mieszkania. Wyobraźmy sobie teraz, co nas czeka, gdy w ciągu kilku lat obecna cena paliwa wzrośnie co najmniej sześciokrotnie. Nie będzie już mowy o oszczędnościach. Zostaniemy zmuszeni do zmiany praktycznie wszystkiego wokół siebie. Pocieszać nas może fakt, że nie będziemy osamotnieni. Przepowiednie dotyczą całego globu. Jednak właśnie w Stanach Zjednoczonych odczuwać to będziemy najbardziej dotkliwie, gdyż przez dziesięciolecia przyzwyczailiśmy się do określonego trybu życia będącego wynikiem niskich cen benzyny.

Już przy dziesięciu dolarach dłuższe dojazdy do pracy okażą się nieopłacalne, przy dwudziestu będą niemożliwe – twierdzą Steiner i Rubin. Albo znajdziemy pracę w pobliżu domu, albo przeprowadzimy się w miejsce, gdzie możemy ją znaleźć. W ten sposób przedmieścia przestaną pełnić rolę sypialni wielkich miast, uniezależnią się od nich, rozbudują. Wielkie aglomeracje staną się jeszcze bardziej hermetyczne, gwałtownie wzrośnie w nich liczba ludności przyciągana obecnością komunikacji miejskiej i możliwością zrealizowania różnych potrzeb bez pokonywania wielomilowych odległości. To jednak tylko początek.

Obydwie książki przekonują, iż większość naszych prawdziwych lub wymyślonych potrzeb związana jest z łatwo dostępnym i tanim paliwem. Na przykład zmienią się, czy też będą musiały ulec zmianie nasze przyzwyczajenia żywieniowe. Transport kołowy przestanie być opłacalny, a nie wszystko można przecież przewieźć znacznie wolniejszą koleją. Świeże warzywa, owoce, mięso, czy nabiał z dalekich stanów, a zwłaszcza innych  krajów będą należały do przeszłości. Poszczególne społeczności polegać będą wyłącznie na możliwościach produkcyjnych lokalnych farmerów. Zapomnijmy o sushi w mieście, które nie leży nad brzegiem oceanu lub homarach w restauracji.

Wyprodukowanie koszulki bawełnianej lub odtwarzacza CD w Azji nie będzie już opłacalne, gdyż koszt przewiezienia towaru na inny rynek wielokrotnie podniesie akceptowalną przez konsumentów cenę. Nastąpi zwolnienie handlu międzynarodowego, a tym samym początek końca globalizacji.

Oczywiście samochody nie znikną. Będą jednak odmienne od znanych nam dziś. Pojazdy napędzane wodorem prawdopodobnie jednak nie przyjmą się, elektryczne może, ale w innej nieco, niż obecna formie. Zanim nowe technologie pozwolą przeciętnej rodzinie na posiadanie samochodu, w ekstremalnych przypadkach dwóch, minie sporo czasu i zdążymy się już przyzwyczaić do nowej rzeczywistości. Pojazd mechaniczny nie będzie nam po prostu juz tak bardzo potrzebny. Będziemy bez niego szczęśliwsi...

Wbrew pozorom opisywane w obydwu książkach wizje nie są pozbawione sensu. Wszyscy już chyba zdali sobie sprawę, że cena ropy na rynkach światowych niedługo gwałtownie podskoczy w górę. Tym razem nie będzie to wynikiem spekulacji, ale rzeczywistego na nią zapotrzebowania i możliwości produkcyjnych ludzkości. Chiny i Indie, będące tylko przykładem, to miliardy nowych kierowców, gospodarki większości  azjatyckich krajów co roku zwiększają zapotrzebowanie na ropę i otrzymywane dzięki niej produkty. Jest jej jednak coraz mniej, a do tego nie potrafimy odpowiednio jej resztkami dysponować.

Czarne wizje zawarte w obydwu książkach jeszcze pół wieku temu potraktowalibyśmy jak fantastykę naukową, dziś są to niemal podręczniki przygotowujące nas do nadchodzących zmian. Choć autorzy zapewniają, że w nowej rzeczywistości nie będzie nam się żyło źle, to czytelnicy mają wątpliwości.

Ja też je mam. Wyobraziłem sobie właśnie, że wszystkie ich wizje spełniają się. Zmieniamy tryb życia i bardziej zaczynamy przypominać społeczności z przełomu XIX i XX wieku. Teoretycznie można tak żyć. Jednak człowiek nie dzięki akceptacji swego losu podbił świat, wymazał z map białe plamy. Nie wierzę, że ludzkość pokornie zgodzi się na taką przyszłość. Zawsze znajdzie się alternatywa, nawet jeśli konieczne będą wyrzeczenia. Obydwie książki, choć niewątpliwie ciekawe, nie powinny być traktowane zbyt poważnie. Człowiek nauczył się przewidywać wszystko, oprócz własnych zachowań i reakcji. Autorzy założyli bowiem, że za jakiś czas mieszkać będziemy w świecie bez ropy naftowej. Zapomnieli, że w jej miejsce pojawią się inne, znane już źródła energii, a świat bez samochodu po prostu na razie nie może istnieć. Pojazdy mechaniczne jeśli znikną, to tylko dlatego, że pojawi się coś lepszego, a nie dlatego, że nagle zabrakło benzyny.

Gdy myślę o nadchodzących cenach benzyny, automatycznie zastanawiam się nad przyszłym krajobrazem amerykańskich dróg. Pamiętam, że kiedy przybyłem do tego kraju zachwyciły mnie wielkie samochody. Dowiedziałem się, że ośmiocylindrowe silniki występują nie tylko w autobusach, a 300 koni mechanicznych pod maską jest normą. Nie ma już większości pojazdów z lat 70, 80, a nawet początku 90. Jeździmy teraz w identycznych, małych pudełkach, które odróżniają od siebie wyłącznie pokrzykujący sprzedawcy i to prawdopodobnie po kolorze. Może są oszczędne, może trwałe, ale są nijakie. Nie mają charakteru. Wielkie ulice są zatłoczone, ale długo musielibyśmy wpatrywać się w rzędy pojazdów, by znaleźć tam coś oryginalnego. Dlatego jeśli nas stać, a benzyna jeszcze nie kosztuje 20 dolarów za galon, korzystajmy. Tylko po to, byśmy mieli co wspominać. Może fajnie jeździ się Toyotą Echo, lub podobnym jej Nissanem, czy Hondką, ale zapewniam, że nie dorównują one starej Impali SS pod jakimkolwiek względem. Jeśli teraz nie pokonamy kilku tysięcy mil w okropnym, głośno warczącym, dymiącym i zatruwającym środowisko potworze z Detroit, to nie zrobimy już tego nigdy w przyszłości. Nie będzie takiej możliwości. Miłego weekendu.

 

Rafał Jurak

rafal@infolinia.com

 

 

 

 

 

 

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor