Nakręcono tu kilka filmów, między innymi część scen do „Natural Born Killers” oraz „The Blues Brothers”, a także cały pierwszy sezon popularnego telewizyjnego serialu „Prison Break”. Zamknięto je w 2002 r. jednak wcześniej uznawane było za jedno z najcięższych więzień w kraju – Joliet Prison.
Od ponad 6 lat stoi opuszczone i niewykorzystane. Wciąż jest własnością stanu Illinois, jednak władze miasteczka starają się o przejęcie nad nim opieki i zorganizowanie tu wielkiego, interaktywnego muzeum. Marzą im się tłumy turystów ze słuchawkami na uszach odwiedzające najciemniejsze zakamarki więzienia i z wypiekami na uszach słuchające historii tego miejsca. Pierwsze kroki już uczyniono – kilka dni temu oddano do użytku parking z tablicami informującymi o powstaniu Joliet Prison i jego znaczeniu.
Budynki sławnego więzienia zaprojektowane zostały przez Williama Boyingtona, twórcę chicagowskiego Water Tower, czy stanowego Capitolu w Springfield. Gdy w 1858 r. oddawano je do użytku uznawane było za największe i najlepiej spełniające swą rolę w Stanach Zjednoczonych, szybko też stało się wzorem dla innych, stąd wydawać się może, że większość więzień wybudowanych przed ponad 100 laty wygląda podobnie.
Warunki panujące wewnątrz sprawiały, że prawie do końca uznawane było za jedno z najcięższych, do jakich można trafić. Dwóch skazańców mieszkało wspólnie w celi o szerokości 4 stóp, jeszcze w latach 40-tych nie było tam kanalizacji i bieżącej wody, a najczęściej spotykana chorobą była tam gruźlica.
Joliet Correctional Center było też głównym w Illinois miejscem egzekucji, na pewno wykonano tam pierwszą, a później najczęściej też używano znajdujących się w więzieniu trzech elektrycznych krzeseł.
Miejsce było znane w całym kraju, skazanie do Joliet należało do najgorszych. Nazwa więzienia pojawiała się w wierszach i piosenkach, najczęściej jako element okropnych wspomnień, ostrzeżenie lub symbol upadku człowieczeństwa.
Mieszkańcy Joliet pamiętają, jak blokowali drzwi samochodów przejeżdżając w pobliżu Collins Street, gdzie znajdowało się więzienie, a najczęściej używaną groźbą wychowawczą wobec dzieci było: „Pamiętaj, jest jeszcze sporo miejsca na Collins Street”.
Wszystkie te elementy mogłyby być wykorzystane w promocji atrakcji turystycznej, choć władze Joliet zapewniają, że nie mają zamiaru promować przemocy. Wśród eksponatów nie będzie informacji na temat najsłynniejszych skazańców, które mogły by gloryfikować te postacie. Zamiast tego obejrzeć można będzie cele więzienne, zrobić sobie zdjęcie za kratami lub na zewnątrz, gdzie powstały zdjęcia do „Natural Born Killers”.
Problemem w stworzeniu muzeum są oczywiście pieniądze. Udostępniona zwiedzającym zewnętrzna część kosztowała 100 tysięcy, które przeznaczyło na ten cel miasto. Jednak przystosowanie wszystkich budynków dla potrzeb parku rozrywki wymaga znacznie większych nakładów.
Gdyby się udało, Joliet nie byłoby pierwszym miastem, które w ten sposób postanowiło wykorzystać nieczynne budynki więzienia. Najsławniejszym przykładem może być Alcatraz, choć najbliższym powinno być Dubuque w stanie Iowa. Znajdujące się tam Old Jail Museum daje możliwość zwiedzenia każdego zakątka, a także obejrzenie spektaklu świetlno dźwiękowego opowiadającego historię powieszonego mordercy. Podobnie jak w Joliet, znajduje się tam kasyno na rzece. Podobieństwa są więc duże, władze liczą, że popularność miejsca będzie równie wielka, a status miasta z „więziennego” zmieniony zostanie na „rozrywkowe”.