----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

13 sierpnia 2009

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Ekonomiści ogłaszają, że recesja się kończy. Jednak w rzeczywistości świętują jedynie szczegół techniczny, mając na myśli, że produkcja zaprzestała się kurczyć. Zjadaczom chleba sugeruję jednak ostrożność. Sam PKB nie może bowiem nakarmić rodziny czy spłacić pożyczki.

Prezydent Obama sugeruje, że amerykańska gospodarka być może wychodzi z recesji. Jego optymizm jest uzasadniony. 31 lipca rząd ogłosił, że PKB skurczył się tylko o 1 procent w II kwartale, a zestaw danych z lipca wzmacnia oczekiwania, że PKB zwiększy się w bieżącym kwartale aż o 3 procent. Aktywność ekonomiczna „nieznacznie wzrośnie w pozostałej części roku 2009”, informuje Kongres szef Rezerwy Federalnej., Ben Bernanke.

Nie jest to jedynie pozbawiona podstaw kwiecistość. Ale nawet stagnacja byłaby traktowana jako poprawa zaistniałego kryzysu. Amerykańska ekonomia skurczyła się niemal o 6 procent od września 2008 do marca 2009 roku, stanowiąc szokujące spowolnienie, które wpędziło globalną gospodarkę w recesję po raz pierwszy od czasu drugiej wojny światowej. „Wygląda to bardzo podobnie jak początki drugiej wielkiej depresji”, stwierdził w styczniu laureat Nagrody Nobla Paul Krugman. Wprawdzie być może zapobieżono katastrofie. Ale kiedy ekonomiści ogłaszają, że recesja się skończyła, to w istocie świętują jedynie szczegół techniczny: mają na myśli fakt, że produkcja ekonomiczna zaprzestała się kurczyć. Jest to dobra wiadomość, ale ekonomiści zalecają ostrożność. Sam PKB nie może bowiem nakarmić rodziny czy spłacić pożyczki. Obciążona wysokim zadłużeniem amerykańska ekonomia potrzebuje co najmniej 1.5 procenta wzrostu, by mogła odczuć ożywienie.

Co gorsza, dane dotyczące bezrobocia, które najbardziej wpływa na nasze psychologiczne samopoczucie, prawdopodobnie będą rosły. Utrata 6.5 miliona stanowisk pracy od grudnia 2007 spotęgowała najostrzejszy wzrost bezrobocia od lat 1930. W miarę jak prace fabryczne przenoszą się za granice i przedsiębiorstwa starają się o kolejne obniżki kosztów, bezrobocie, które ciągle utrzymuje się na poziomie 9.5 procent, prawdopodobnie wzrośnie do poziomu ponad 10 procent. „Istnieje różnica pomiędzy ekspansją a gospodarką, która wychodzi z kryzysu”, komentuje Lawrence Summers, czołowy doradca ekonomiczny Obamy.

Po przeżyciu bliskich śmierci doświadczeń ekonomicznych Amerykanie muszą skupić się teraz na tym, co będzie bolesnym wychodzeniem z recesji. „Przewiduję 1 procentowy wzrost w gospodarce w następnych kilku latach”, twierdzi ekonomista z Nowego Jorku, Nouriel Roubini. „Będziemy odczuwać recesję, nawet kiedy się ona skończy.” Przesunięcie naszej $14 bilionowej ekonomii z gwałtownego odwrotu do stanu neutralnego wymagało heroicznych wysiłków Rezerwy Federalnej, Departamentu Skarbu, dwóch sesji Kongresu, i rzecz jasna, podatników. Ale większym wyzwaniem będzie stymulowanie ekonomii do rozwoju w tempie, które stworzy prace, zwiększy dochody i pobudzi profit korporacji – nie wywołując inflacji.

Od ponad roku borykaliśmy się z recesją nowego typu, która została spowodowana bardziej przez kryzys na rynku mieszkaniowym i w finansach niż w wytwórczości i słabych wydatkach konsumenckich. Obecnie, kiedy przypuszczalnie recesja się kończy, potrzeba nowego rodzaju ożywienia. Przez 60 lat decydenci polegali na serii prostych narzędzi w celu zwalczenia spowolnienia gospodarczego i promowania wzrostu: Rezerwa Federalna redukowała stopy oprocentowania, rząd ucinał podatki i wyjęty spod kontroli Wall Street dostarczał łatwych pieniędzy. Wszystko to pobudzało potęgowaną zadłużeniem konsumpcję i wymianę dóbr i usług w skali całego świata.

To już przeszłość. Rezerwa Federalna nie może już obciąć stóp procentowych jeszcze bardziej. Biorąc pod uwagę deficyt i demokratyczną kontrolę Waszyngtonu, widoki na szeroko zakrojone redukcje podatkowe są znikome. Amerykanie nadal trzymają gotówkę pod materacem. „Kilka ostatnich ożywień gospodarczych nie utrzymało się, ponieważ były oparte na bańkach mydlanych, były potęgowane przez konsumpcję i stymulowały nierówność”, informuje Summers.

Strategia administracji Obamy polega na tym, co można by określić mianem nadzwyczajnej interwencji rządowej albo nawet polityki socjalistycznej. Filozofia, ustanowiona w formie $787 miliardowej ustawy American Recovery and Reinvestment Act zakłada, że połączenie wybranych inwestycji, subsydiów, reform i bezpośrednich zakupów może utrzymać lub stworzyć zatrudnienie w krótkim okresie, poprawić konkurencyjność amerykańskiej gospodarki na dłuższą metę i skatalizować inwestycje sektora prywatnego. Pakiet stymulacyjny będzie działał w gospodarce w sposób bardzo powolny i sam w sobie nie jest wystarczająco duży by zrekompensować całe bogactwo i prace utracone w ostatnich dwóch latach. Niepewne jest jednak jak wpłynie to na jeden z najważniejszych komponentów gospodarki – służbę zdrowia.

Zdaniem prawicowców plan Obamy nie będzie skuteczny, ponieważ jest sterowany przez rząd (każdy republikanin głosował przeciwko pakietowi stymulacyjnemu). Ale nawet lewicowcy twierdzą, że jest skierowany w nieproporcjonalnie dużym stopniu na przemysł. W gospodarce, w której konsumenci stanowią około 70 procent aktywności, „potrzeba więcej popytu na dobra i usługi”, twierdzi Lawrence Mishel, prezydent Economic Policy Institute z Waszyngtonu D.D.. Brakującym filarem w pakiecie Obamy jest upewnienie się, że zarobki będą rosły w parze z produktywnością.” Zarówno krytycy jak i zwolennicy obawiają się o tempo pomocy.

W pierwszych stu dniach swej prezydentury Franklin D. Roosevelt stwierdził, że chciałby by 250,000 młodych mężczyzn podjęło pracę w lasach za $1 na dzień. Pomimo skowytu związków zawodowych ćwierć miliona młodych mężczyzn trudziło się w ramach Civilian Conservation Corps do lata 1933. Zasadzili oni 3 miliardy drzew, zbudowali 800 parków stanowych i oszczędzili krajową urodzajną glebę. Większe programy prac publicznych, jak Civil Works Administration zatrudniły miliony ludzi do prac przy budowie mostów i tam.

Tym razem nie pójdzie tak łatwo. Dotychczas, jedynie ułamek funduszów stymulacyjnych przeniknął do gospodarki w formie redukcji podatkowych, czyli $43 miliardów, a kolejna część pomocy do rządów stanowych i lokalnych ($64 miliardów). Wiele z tych sum zostało jednak użyte do zapobieżenia cięciom, nie zaś tworzenia nowych miejsc pracy. Miasto Nowy Jork, na przykład, było w stanie uniknąć zwolnienia 14,000 nauczycieli. Dotychczas jedynie $120 miliardów nowych wydatków stymulacyjnych zostało obiecanych na potrzeby specyficznych programów. Szacując, że $92,000 z wydatków rządowych tworzy pojedyncze stanowisko pracy, Biały Dom ogłosił, że pakiet stymulacyjny utrzyma albo utworzy 1.5 milionów stanowisk pracy w czwartym kwartale roku 2009 i dodatkowo 3.5 miliona do czwartego kwartału przyszłego roku. Ale Biały Dom twierdzi, że mniej niż 10 procent z ożywienia w dziedzinie zatrudnienia w ramach działań stymulacyjnych będzie miało miejsce w roku 2009.

Marzenia o ożywieniu gospodarczym rozwiewa jednak poziom bezrobocia. Amerykańska ekonomia utraciła 467,000 miejsc pracy w czerwcu, pierwszy raz odkąd miesięczne straty zatrudnienia wzrastały, po tym jak stale malały po osiągnięciu styczniowego szczytu wynoszącego 741,000. Nie ma tu niczego, co wykazałoby, że ekonomia i rynek wychodzą z recesji. Giełdy na całym świecie osłabły, a średnia wartość Dow Jones osiągnęła 2.6 procent.

W dodatku do podstawowego poziomu bezrobocia, ekonomiści wskazują na niepokojące oznaki tak zwanego niepełnego wykorzystania siły roboczej, które obejmuje pracowników w niepełnym wymiarze godzin, którzy nie mogą znaleźć pracy pełnowymiarowej i tych, którzy porzucili poszukiwania, których liczba wzrosła do 16.5 procent. Optymizm Obamy i rewelacje prasowe ogłaszające koniec recesji są więc nieco przesadzone. Aby ekonomia mogła rozwinąć się w drugiej połowie roku, jak wielu przewidywało, musi nastąpić zachęta do wydatków konsumenckich, a pozostaje to jedynie w sferze marzeń, jako że niepokoje dotyczące zatrudnienia skłaniają ludzi do oszczędzania. Stany Zjednoczone posiadają ten sam poziom zatrudnienia jak w roku 2000, co oznacza, że zaprzepaszczono dziewięć lat wzrostu miejsc pracy. Ponadto wynagrodzenia pozostają w zasadzie bez zmian, co stanowi kolejny niepokojący znak. Bezrobocie jest obecnie wyższe niż administracja Obamy przewidywała na początku roku, a oczekuje się, że będzie jeszcze wzrastać. Zbyt wcześnie jest jeszcze na optymizm. Gospodarka zbliża się do dna, ale różni się to diametralnie od wychodzenia z kryzysu. Dziennikarz New York Times, Paul Krugman, twierdzi, że raport dotyczący zatrudnienia jest dowodem na to, że „będziemy potrzebować większej stymulacji.” Krygman pisze, że sytuacja wygląda „depresyjnie podobnie dla każdego, kto studiował politykę ekonomiczną w latach 1930”, ponieważ mamy demokratycznego prezydenta, który propaguje środki ożywienia gospodarki, które nie są wystarczająco śmiałe by „doprowadzić do ożywienia.”

W dużym stopniu amerykańska gospodarka musi poradzić sobie z erą niższych oczekiwań. Budowa dróg nie jest receptą na pełne zatrudnienie, zielona technologia nie zastąpi paliw kopalnych w obecnej dekadzie, korzyści z uniwersalnej komunikacji mogą być przesadzone, a dysfunkcyjny system opieki zdrowotnej nie przekształci się dramatycznie w najbliższym okresie.

Czy oznacza to, że mądra ekonomia jest marnotrawstwem? Absolutnie nie. Deklarowanie pakietu stymulacyjnego jako porażki pięć miesięcy po jego ustanowieniu jest jak ogłaszanie wyniku maratonu po przebiegu dwóch mil. Wszystkie inwestycje zakładane w planie stymulacyjnym administracji Obamy są konieczne. Stanowią one inteligentne strategie gospodarcze i polityczne. Ale nie są wystarczające. Pakiet stymulacyjny, jakkolwiek obszerny, nie wypełni stworzonej przez nas dziury, ani też nie wprowadzi przemysłu w 21 stulecie. „Transformacja krajowego systemu produkcji energii i transmisji będzie wymagała inwestycji o wartości bilionów dolarów w czasie kilku dekad”, komentuje Dan Arvizu, dyrektor National Renewable Energy Laboratory w Golden, w Kolorado.

Prezydent Obama kilka dni temu zapowiedział jednak, że kraj „zmierza we właściwym kierunku” i że „dostrzega światełko na końcu tunelu”. Wyjaśnił, że tempo utraty miejsc pracy jest o połowę mniejsze niż kiedy objął on urząd. Ogłosił również uzdrowienie systemu finansowego i poinformował, że rosnący rynek przywraca wartość kontom typu 401(k), które stanowią podstawę bezpiecznych emerytur. Przyznał jednak, że nie będzie mowy o wyjściu z kryzysu w warunkach postępującego bezrobocia.

Istotnie, zestaw danych z lipca wzmacnia oczekiwania, że PKB zwiększy się w bieżącym kwartale aż o 3 procent. Indeks aktywności przemysłu wzrósł do poziomu najwyższego od sierpnia ubiegłego roku. Sprzedaż aut podskoczyła o 15 procent, do 11.2 milionów w skali roku, rośnie też sprzedaż domów na rynku wtórnym. Jedną z najlepszych wiadomości jest to, że S&P/Case-Shiller, indeks obejmujący ceny domów w 20 miastach, spadł między kwietniem a majem o zaledwie 0,2 procenta, najmniej od dwóch lat.

Mimo tych dobrych wieści poparcie dla Obamy, choć wciąż wysokie, spada. Wynika to po części z faktu, że najważniejszy wskaźnik ekonomiczny – zatrudnienie, wciąż wygląda ponuro. Bezrobocie zazwyczaj reaguje na wzrost gospodarczy w sposób opisany w latach 60. Przez ekonomistę Arthura Okuna. Jednak podczas tej recesji wzrosło bardziej, niżby sugerowała to większość interpretacji prawa Okuna.

Publikacja w ubiegłym tygodniu rewizji wcześniejszych danych o PKB po części tłumaczy tę rozbieżność. Korekta pokazuje, że PKB spadł łącznie od końca 2007 roku o 3,7 procent, czyli że – obok lat 1957-1958 – mamy do czynienia z najgłębszą recesją od czasów wielkiego kryzysu (wcześniejsze dane mówiły o spadku na poziomie 2,5 procent). Mimo to Michael Feroli, ekonomista z JPMorgan Chase, mówi, że prawo Okuna zakładałoby stopę bezrobocia w II kwartale na poziomie 8.6 procent, podczas gdy w rzeczywistości wynosi ona 9.3 procent.

Wpłynęło na to kilka czynników. Rozszerzenie ubezpieczenia dla bezrobotnych zachęca część osób, które mogłyby opuścić rynek pracy do szukania zatrudnienia. Zwiększają one stopę bezrobocia zapewne o jakieś 0.5 punktu procentowego, twierdzi Rezerwa Federalna. Kurczenie się ich majątku może skłaniać ludzi do szukania pracy zamiast przechodzenia na emeryturę lub pozostawania w domu z dziećmi. Jeżeli wzrost wyczerpie się ponownie pod koniec roku, uderzy to w oczekiwania, które Obama rozbudził swoim pakietem stymulacyjnym.

Należy jednak pamiętać, że wszystkie dane podlegają rewizji, często kilka lat później. Nawet wielki kryzys okazał się poważniejszy niż sądzono. Według ostatnich korekt PKB w latach 1929-1933 skurczył się o 26,7 procent, a nie 26,6. Obecne sygnały ożywienia też mogą zostać skorygowane.

Dopóki nie pojawi się następny kryzys, konsumenci i biznesy będą kontynuowały to, co robiły przez kilkanaście ostatnich miesięcy: spłatę zadłużenia, restrukturyzację i koncentrowanie się na przetrwaniu.

Na podst. „Newsweek” i źródeł internetowych oprac. E.Z.

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor