Urzędnicy wysokiego szczebla korzystają z wielu przywilejów przekładających się na spore oszczędności w prywatnych wydatkach. Przykładem może być służbowy samochód o nieograniczonym milażu, z opłaconym ubezpieczeniem i zwrotem wydatków na benzynę.
Stan Illinois dzierżawi ponad 180 tysięcy samochodów, których utrzymanie kosztuje podatników miliardy dolarów. Łatwo je rozpoznać, gdyż w rejestracji posiadają literę „U” lub „M”. 160 tysięcy z nich to pojazdy zabierane przez urzędników do domu, czyli oddane do ich dyspozycji na stałe. Okresowi użytkownicy nie płacą za ich dzierżawę, mają nieograniczone mile i dostają zwrot wydatków na benzynę.
Dziennikarze telewizji CBS wraz z organizacją Better Government Association przeprowadzili śledztwo, które wykazało, iż pojazdy te bardzo często wykorzystywane są też do dalekich, rodzinnych, wakacyjnych wyjazdów. Przykładem jest Jack Waxweiler, komisarz Lockport Township Highway Department, który pojechał na Florydę należącym do departamentu GMC Yukon, wartym ponad 42 tysiące dolarów. Zapytany o to początkowo zaprzeczył, następnie stwierdził, że nie musi się tłumaczyć z niczego przed podatnikami, a na końcu przyznał się do podróży zaznaczając, iż przy okazji załatwiał tam służbowe sprawy.
Podobnych przypadków są tysiące. Przedstawiciele Better Government Association uważają, iż konieczne jest przeprowadzenie dokładnej kontroli pojazdów znajdujących się na wyposażeniu stanowych urzędów i organizacji. Większość z nich służy do prywatnych celów, a rachunki za ich używanie płacą podatnicy. Gdy dodamy do siebie koszt dzierżawy, ubezpieczenia, i benzyny otrzymamy miliardy dolarów, które mogłyby trafić w inne miejsca. Posiadanie służbowego samochodu to dla przeciętnego, dobrze zarabiającego urzędnika dodatkowe kilkanaście, a często kilkadziesiąt tysięcy dolarów rocznie. Wydawane w ten sposób pieniądze mogłyby powrócić do budżetu i przynajmniej na jakiś czas oddalić ciągłą groźbę podwyżki podatków.
