----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

08 października 2009

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Chicago odpadło w pierwszej rundzie głosowania Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego mającego wyłonić gospodarza igrzysk olimpijskich w roku 2016. To druzgocąca porażka nie tylko Daley’ego, który poświęcił ponad trzy lata na zorganizowanie tysięcy ochotników i zebranie ponad $72 milionów w donacjach, ale również Obamy, który przemierzył połowę globu pokornie upraszając paczkę decydentów sportów międzynarodowych o pozwolenie na mityng lekkoatletyczny.

„To wyścig na temat sportu i współzawodnictwa. Nie powinno chodzić o rywalizację głów krajów”, przewodniczący chicagowskiego komitetu przygotowań olimpijskich, Patrick Ryan, wyznał reporterom w Kopenhadze. Jednak jeśli ktoś myśli, że chicagowska próba wygrania igrzysk dotyczyła sportu, to jest w błędzie. Sport nie miał z tym nic wspólnego.

Gdyby Chicago otrzymało igrzyska, to kontrakty, kasa i ogromna zdolność wywierania nacisku byłaby użyta do podparcia politycznej infrastruktury burmistrza borykającego się z deficytem i rewoltą podatników, komentuje John Kass z „Chicago Tribune”. Pewnie, że Biały Dom Obamy, prowadzony przez byłych poddanych Daley’ego, wie, że chicagowskie igrzyska byłyby dla burmistrza gwarantem bezpieczeństwa. Chociaż korona na głowie Daley’ego była niegdyś ciężka i niepewna, kiedy agenci federalni węszyli w urzędzie miejskim i wysyłali jego podległych do więzienia. Zaledwie kilka lat temu Daley wyśmiewał przecież pomysł olimpiady w Chicago. Jednak ostatnio nosił pochodnię w zębach, odnotowuje Kass.

Obama wiedział, że musiał pojechać do Kopenhagi. Burmistrz Chicago i Oprah Winfrey oczekiwali go tam. Jeśli nie pokazałby się tam, a Chicago nie dostałoby olimpiady, to Obama byłby o to obwiniany. Chicago odpadło w przedbiegach, ale Obama przynajmniej podjął próbę. Jest on przecież prezydentem z Chicago, gdzie oferowano mu polityczne narodziny. Obama wiedział, co to znaczy. Chodziło o spłatę politycznych długów. Problem polegał na tym, że wszystko, co oferowano, nie okazało się wystarczające.

Polityka Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego wydawała się odegrać czołową rolę w wyjaśnieniu, w jaki sposób Chicago zostało wyeliminowane tak szybko. Pierwsza tura głosowania jest zawsze nieprzewidywalna, ponieważ regionalne sojusze często popierają przyjaciół albo konspirują by pogrążyć przeciwnika. W tym przypadku zwolennicy Rio mogli uformować sojusz w celu szybkiej eliminacji Chicago, swego największego zagrożenia.

Innym czynnikiem mogły być nieco nadszarpnięte relacje pomiędzy Komitetem Olimpijskim Stanów Zjednoczonych i Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim, które to starły się o kwestie obejmujące dochód z kontaktów telewizyjnych, co potencjalnie wyalienowało niektórych członków Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego.

Przegrana byłaby w rzeczywistości najlepszym rezultatem dla miasta, stwierdził kilka tygodni przed głosowaniem ekonomista z University of Chicago, Allen Sanderson. A to z powodu tego, co ekonomiści określają mianem „sygnalizowania”. Już przez sam fakt kandydowania, Chicago oznajmiało całemu światu, że należało do czołówki elitarnych, globalnych miast. Przegrywając miasto nie będzie musiało znosić kosztów, kłopotu, ciężkiej harówki i wybiegów urządzania zawodów.

Niezaprzeczalną prawdą jest to, że korzyści ekonomiczne igrzysk olimpijskich dla miast będących ich gospodarzem są w najlepszym razie mieszane, a początkowa brawura często ustępuje wzajemnym oskarżeniom i żalowi. Oczywiście, są oczywiste korzyści dla gospodarza, głównie możliwość, by pokazać się przed globalna publicznością liczoną w miliardach. Rzeczywiście wielu postrzega olimpiadę jako nadzwyczajną reklamę wspomagającą przyciągnąć biznes i bezpośrednie inwestycje zagraniczne.

Ale musi być to zrównoważone z niebezpieczeństwem olbrzymich wydatków, które wydają się być niemal gwarantowane, jeśli w grę wchodzi olimpiada. Brad Humphreys, profesor Ekonomii Gry w Uniwersytecie Alberty prowadzi kalkulacje olimpijskiego budżetu. Jego szacunek jest historią ekscesów: Ateny posiadały budżet $1.6 miliardów na igrzyska w roku 2004, ale w końcu wydały $16 miliardów. Cztery lata później Pekin przygotowywał się na podobny budżet, $1.6 miliardów, na letnią olimpiadę roku 2008, ale wydały olbrzymią sumę $40 miliardów. Londyn pierwotnie planował wydanie $8 miliardów na igrzyska w roku 2012, ale obecny szacunek wydatków wynosi $19 miliardów i rośnie. „Kiedy igrzyska opuszczą miasto, nie ma czego świętować”, komentuje Humphrey, zauważając, że miasta goszczące olimpiadę niemal zawsze doświadczają spadku produktu narodowego brutto w rok po igrzyskach.

W kategorii czystej klęski finansowej trudno byłoby znaleźć równych igrzyskom w Montrealu z roku 1976. Zajęło miastu ponad 30 lat by spłacić ekstrawagancję, której koszt nie jest całkowicie znany, informuje Humphreys. Stadion olimpijski był wyjątkową katastrofą; oryginalnie oszacowany na około $156 milionów, kosztował miasto około $2 miliardy, obejmując liczne poprawki dachu i lata spłat oprocentowania. Rząd Quebecku musiał wprowadzić specjalny podatek od sprzedaży tytoniu by pomóc w spłacie swej inwestycji olimpijskiej.

Vancouver, który będzie gościem Olimpiady Zimowej w roku 2010, zredukował już poziom swego zadłużenia, ponieważ jego miasteczko olimpijskie okazało się taką studnią pieniędzy, która może kosztować podatników około $1 miliard. Jeśli chodzi o koszt ogólny igrzysk olimpijskich, to szacunek waha się od $1.6 miliarda do $5.5 miliarda.

Jednym z powodów tej dysproporcji kalkulacji jest sposób w jaki szacowane są koszty. W przypadku Vancouver toczy się ogromna dyskusja na temat tego jak rozliczyć dwa główne projekty zbudowane na potrzeby olimpiady: kolejkę łączącą miasto z lotniskiem i kosztowne poprawki do drogi szybkiego ruchu Sea to Sky, która przebiega na północ wzdłuż fiordów Pacyfiku. Czy te inwestycje mają być częścią budżetu olimpijskiego czy (ponieważ prawdopodobnie będą służyć miastu przez późniejsze lata) częścią ogólnego budżetu miejskiego? W każdym razie spłacenie ich zajmie kilkadziesiąt lat.

Przykładem pomyślnego wykorzystania igrzysk jest Atlanta. Miejskie, prywatnie sfinansowane Igrzyska Letnie w roku 1996 spowodowały wzrost budowlany w śródmieściu miasta i według Metro Atlanta Chamber of Commerce, przyniosły $5 miliardów w aktywności ekonomicznej, włączając w to $1.8 miliarda w budownictwie hotelowym, mieszkalnym i przemysłowym. Ponadto miasto wykorzystało długoterminowo swe przedsięwzięcia olimpijskie, transferując stadion olimpijski i miasteczko do Atlanta Braves i Georgia State University. „Olimpiada spowodowała ogromny wzrost przemysłu dla Atlanty”, wyznaje Sam Williams, prezydent Metro Atlanta Chamber. „Staliśmy się globalnym miastem, nie tylko stolicą Południa”. Jednakże krytycy są zdania, że Atlanta złapała się w pułapkę swojego własnego pomysłu by korzystać z funduszy prywatnych. W rezultacie nie wykorzystała pieniędzy stanowych i federalnych, które mogłyby opłacić unowocześnienia w lokalnych społecznościach i systemach kanalizacyjnych.

Chicago szacowało, że koszt organizacji igrzysk olimpijskich w roku 2016 wyniesie $4.8 miliardów. Ale z pewnością brało ponadto pod uwagę dostęp do części waszyngtońskiego pakietu stymulacyjnego o wartości $787 miliardów, z którego większość nie jest jeszcze rozdysponowana. Miasto nie powinno jednak czuć się źle. Dla samorządów miejskich igrzyska oferują więcej nie spełnionych marzeń niż złotych medali.

Chicago nigdy nie pełniło funkcji organizatora igrzysk olimpijskich, ale w Stanach Zjednoczonych odbyły się dwie olimpiady letnie i jedna zimowa. Z tego względu Rio de Janeiro liczyło na przewagę jako że olimpiada nigdy nie odbyła się w Ameryce Południowej. To miasto szczyci się także najwyższym poziomem społecznego poparcia, jako że ponad około 84 procent jego mieszkańców opowiada się na korzyść tego przedsięwzięcia, podczas gdy Tokio otrzymało zaledwie 56%, zapewniając, że poparcie społeczne wzrosło po przeprowadzeniu sondażu w lutym obecnego roku. Ale funkcjonalnie urządzony plan rozgrywek i silne gwarancje finansowe poprawiają notowania Tokio. Wszystkie rozgrywki, za wyjątkiem strzelania, byłyby zlokalizowane w promieniu 8 kilometrów od centrum miasta, skutecznie wykorzystując rozległą i wysoce wydajną sieć transportu publicznego. Władze Tokio ustanowiły olimpijski fundusz gospodarza w wysokości 3.7 miliardów amerykańskich dolarów. Rząd krajowy i miejski zagwantowały sfinansowanie potrzebnej infrastruktury na potrzeby igrzysk i pokrycie jakichkolwiek potencjalnych braków budżetowych.

W przypadku Madrytu hiszpański kapitał przegrał  kampanię licytacyjną na rok 2012, ale podjął kolejną próbę. Według raportu komisji ewaluacyjnej Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego wizja Madrytu dla igrzysk roku 2016 była oparta na tradycjach sportowych miasta i strategii przyciągania wielkich międzynarodowych wydarzeń sportowych. Wykorzystywał notowane ostatnio odbudowę i rozwój miejski. Aż 23 z 33 miejsc rozgrywek istnieje, a dwie będą dobudowane bez względu na igrzyska. Wszystkie rozgrywki, za wyjątkiem strzelania i pływania, miasteczka olimpijskiego, jak również centrum transmisyjne miały znajdować się w odległości 10 kilometrów od centrum miasta i będą dostępne przy pomocy transportu publicznego. Oprócz króla Madryt zaprosił również Juana Antonio Samarancha, byłego prezydenta Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego przez 21 lat, do Kopenhagi. Jednakże nawet Samaranch kilkakrotnie przyznał, że piętą Achillesową miasta było, że Międzynarodowy Komitet Olimpijski nie chce, by igrzyska rozgrywały się w kolejnych latach Europie, skoro Londyn przygotowuje się do igrzysk w roku 2012.

Amerykańscy organizatorzy zakładali, że mogą zareklamować Chicago Międzynarodowemu Komitetowi Olimpijskiemu ze względu na silna kulturę sportową i stosunkowo harmonijną różnorodność etniczną i rasową Chicago. Miasteczko olimpijskie miało być zbudowane wzdłuż Jeziora Michigan, na południe od śródmieścia. Stadion na 80 tysięcy miejsc miał mieścić się w Parku Waszyngtona, usytuowanego pomiędzy terenami rezydenckimi zamieszkałymi przez klasę średnią i raczej ponury pas chicagowskiego South Side. Reklamowano rozległy system komunikacji miejskiej w Chicago, jakkolwiek duża doza sceptycyzmu dotyczyła pytania czy system kolejki, starzejący się, skłonny do opóźnień i często brudny, może być zasadniczo usprawniony do czasu igrzysk.

Kontrowersyjne wydawało się być poparcie dla organizacji igrzysk w Chicago. Według sondażu zleconego w lutym przez Międzynarodowy Komitet Olimpijski około 77% chicagowian popierało to przedsięwzięcie. Ale wbrew oficjalnym kalkulacjom i pobożnym życzeniom skorumpowanej administracji miejskiej, bardzo rozpowszechniony jest sceptycyzm i dezaprobata co do igrzysk w Chicago. Miasto było już sceną znacznych protestów anty-olimpijskich, z których jeden obejmował średnio 13 tysięcy policjantów domagających się podwyżki płac. Jednocześnie krytycy kwestionowali stosowność średniej wielkości Parku Waszyngtońskiego na potrzeby stadionu olimpijskiego, dowodząc, że pomimo obietnic urzędników o zdemontowaniu stadionu po igrzyskach, park zostanie zniszczony.

Ale podstawowym pytaniem pozostawało to, w jaki sposób miasto uwikłane w pogłębiającą się globalną recesję – z bezrobociem na poziomie 9.7% w lutym, mogło pozwolić sobie na organizację uroczystości wymagającej co najmniej $3.3 miliardów? „Miasto Chicago zamyka szkoły publiczne, i zamknęło publiczne kliniki zdrowotne. Skąd będą pochodzić te pieniądze, kiedy miasto cierpi w ten sposób?” zapytuje retorycznie Tom Tresser, rzecznik No Games, jednej z protestujących grup. Organizacja igrzysk, twierdzi on, „zamorduje dla nas miasto”. Administracja zapewniała, że wiele kosztów będzie pochodzić z prywatnych donacji, i z pewnością ułatwia zadanie fakt, że większość tradycyjnych sponsorów olimpijskich ma siedzibę w USA – i jednym z największych jest McDonald’s, z siedzibą na przedmieściu Chicago. Ale trudno sobie wyobrazić, że wiele przedsiębiorstw poczyni znaczne kontrybucje finansowe w obecnej ponurej sytuacji ekonomicznej. Ponadto, badania wykazują, że długofalowe ekonomiczne i finansowe korzyści z organizacji olimpiady są co najmniej dyskutowalne. Montreal, na przykład, nie był w stanie spłacić długu zaciągniętego podczas organizacji igrzysk w roku 1976 aż do roku 2006. Pomimo tego, zwolennicy chicagowskiego planu są pewni sukcesu. „Igrzyska olimpijskie są większe niż burmistrz Daley”, stwierdził Daley w ubiegłym tygodniu, zwracając się do siebie w trzeciej osobie. „W grę wchodzi wizja miasta. Chodzi o przekształcenie miasta”. Co do protestów, Daley miał jedno do powiedzenia. „Jeśli chcą demonstrować”, skomentował Daley, „niech demonstrują”.

Opozycja nie była tak widoczna jak neony „We Back the Bid” rozlepione po całym mieście. Ale w mieście, które zbyt dobrze zna historie korupcji i problemy ze służbą publiczną, panował poważny niepokój, że igrzyska mogą oznaczać tylko więcej kłopotów – i rachunków – dla mieszkańców. W ubiegły wtorek wieczorem około 170 protestantów maszerowało przed Urzędem Miejskim, a wielu z nich było przekonanych, że bez względu na to, co mówia organizatorzy, igrzyska doprowadzą do nasilenia przejęć domów za długi, większej korupcji i podwyżki podatków.

„Olimpiada zawsze pobudza różne rodzaje opozycji”, stwierdza A.D. Frazier, szef operacyjny igrzysk olimpijskich w Atlancie z roku 1996. Jednakże w Chicago opozycja wydaje się wzmacniać. Sondaż opublikowany w ubiegłym miesiącu w „Chicago Tribune” wykazał niemal równy podział mieszkańców wobec kwestii organizacji olimpiady. Otóż 47% wypowiedziało się na korzyść propozycji udziału, a 45% przeciw. Stanowi to spadek w stosunku do proporcji 2-1 odnotowanej w sondażu z lutego. Komitet organizacyjny przeprowadził swój własny sondaż w ubiegłym tygodniu, który wykazał zupełnie inny wynik. Według niego 72 procent chicagowian popiera olimpiadę. Ale i wśród tego segmentu panuje zaniepokojenie. Dotyczy choćby pytania o wpływ dodatkowych dziesiątek tysięcy podróżnych na już przeciążony system publicznej komunikacji. Inni wyrażają obawy o wzrost podatków. Londyn, gospodarz olimpiady w roku 2012, wydał już $13 miliardów, niemal potrójnie więcej niż oryginalny budżet. Jakkolwiek Daley przyrzekł, że lokalni podatnicy nie poniosą dodatkowych kosztów za igrzyska, szacowane na $4.8 miliardów, to podpisał również porozumienie z Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim, które czyni miasto odpowiedzialnym za przekroczenie wydatków. Pozostali uważają, że historia korupcji w Chicago przygotowuje scenę dla serii nadużyć funduszy i wewnętrznych przekupstw. Jak ostatni skandal z byłym gubernatorem Blagojevichem, który starał się sprzedać wakujące po Obamie miejsce w Senacie temu kto zapłaci więcej. Członkowie grupy oponentów No Games Chicago wybierają się do Kopenhagi by poinformować Międzynarodowy Komitet Olimpijski, że gospodarka Chicago znajduje się w tak złym stanie, że miasto nie stać na igrzyska i że jest tak głęboko przeżarte korupcją, że na igrzyska nie zasługuje. O ile olimpiada może dostarczyć prac budowlanych i napływu dochodu, to ten wzrost nie będzie długotrwały. „By uczynić miasto bogatym trzeba potęgi umysłów, nie uroczystości ulicznych”, utrzymuje Tom Tresser, przedstawiciel No Games Chicago.

W ubiegły piątek burmistrz Daley oznajmił,  że Chicago nie będzie kandydować do igrzysk roku 2020. Była to pojedyncza próba. Proces starania się wydawał się wyczerpać chicagowskiego ducha wielkich planów, przynajmniej na teraz.

Problem polega na tym, że bez olimpiady, miasto nie będzie posiadało oczywistego powodu do ponownego zdefiniowania swej przyszłości. Zabraknie galwanizującego wydarzenia, które zmusiłoby burmistrza i innych z jego świty do wybiegania myślą poza oczywistości. Pytaniem pozostaje to, co będzie następne. Daley zbudował Park Milenijny na torach kolejowych i zburzył całe osiedla i cmentarze by rozwinąć O’Hare. Wybudzeni z olimpijskiego snu, Daley wraz z resztą przywódców muszą stworzyć nową wizję miasta by zastąpić tę, która poniosła klęskę.

Na podst. źródeł prasowych oprac. E.Z.

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor