----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

15 października 2009

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Znudzony nie dającą większych perspektyw biurową pracą w miejscowości Skokie, 27-letni Daniel Seddiqui postanowił zrobić coś, na co większości z nas nie starczyłoby odwagi. Opuścił okolice Chicago i wyruszył w roczną podróż w poszukiwaniu pracy.

 

Siedziałem w biurze i wyglądając przez okno zastanawiałem się, co ja właściwie robię – mówi Daniel. Pomysł  pojawił się nagle i niemal natychmiast rozpoczął jego realizację.

Większość zajęć miał wcześniej umówionych. Przez długie miesiące przygotowując się do podróży wysyłał podania do tysięcy firm w całym kraju. Twierdzi, że z każdego stanu otrzymywał kilkaset odmów. Starał się znaleźć zajęcie w jakiś sposób kojarzące się ze miejscem, do którego wyruszał. Dlatego w Kalifornii przez tydzień pracował przy produkcji win i zalicza ten okres do przyjemniejszych. Tam też trafił do wytwórni filmowej, gdzie panowały niezbyt przyjazne układy pomiędzy pracownikami różnych szczebli.

W Arizonie patrolował granicę. Niestety, nie było to najlepsze doświadczenie.

„Nosiliśmy pistolety gazowe dla własnej ochrony, gdyż ludzie często rzucali w nas kamieniami” – mówi Daniel.

Kilka miejsc wartych wyróżnienia:

-Wisconsin. Prace przy produkcji sera uznał  za jedną z najcięższych.

- Las Vegas. W małej kaplicy pomagał w udzielaniu ślubów. Ludzie podjeżdżali samochodem i za 50 dolarów w ciągu kwadransa stawali się małżonkami. Często pytali o datę. W dniu własnego ślubu! – mówi Daniel.

- Kopalnia węgla w West Virginia. Za toalety służyły tam ściany podziemnych korytarzy.

-W Minnesocie zarobił najwięcej, bo aż $2,000 za tydzień. Pieniądze dostał jednak głównie za promocję firmy produkującej urządzenia medyczne. Dzięki niemu o zakładzie tym wspomniano w programie CNN.

- Najmniej zarobił w Pensylwanii wyrabiając meble wspólnie z Amishami. Za siedem dni pracy otrzymał zaledwie 100 dolarów.

- Za najbrudniejszą uznał rafinerię  w Oklahomie. Ropa naftowa i pył wszędzie – wspomina podróżnik.

Najlepiej pamięta się jednak początek i koniec przygody. Pierwszym przystankiem po wyjeździe z rejonu Chicago był stan Utah. Znalazł tam zajęcie w kościele Mormonów. Ostatnim etapem podróży okazała się Kalifornia, z której pochodzi. Postanowił jednak wrócić do Skokie, gdzie mieszka i ma przyjaciół. Będzie pisał książkę ze swej włóczęgi, prowadził stronę internetową i szukał nowej, stałej tym razem pracy.

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor