Ubiegłoroczne problemy Chicago związane z usuwaniem śniegu z ulic miały być rozwiązane za pomocą kontraktów podpisywanych z małymi, prywatnymi firmami. Na razie jednak nic się nie zmieniło.
Plan burmistrza Daley spotkał się z ostrym sprzeciwem miejskich aldermanów. Żaden z nich nie chce ryzykować jakichkolwiek zmian na rok przed zbliżającymi się wyborami. Większość z radnych w lutym 2011 r. będzie się starała o reelekcję. Wynajęcie po raz pierwszy w historii prywatnych firm do odśnieżania bocznych ulic Chicago może okazać się ryzykowne. Mogą przecież - mimo kontraktów i kontroli - nie pracować zbyt wydajnie, spóźniać się, omijać niektóre miejsca etc. Nie usunięty z ulic śnieg mógłby więc być przyczyną przegranych wyborów. Ryzyko dla władających poszczególnymi dzielnicami aldermanów jest zbyt wielkie. Dlatego odrzucili oni propozycję burmistrza. Zresztą do przetargu zgłosiły się zaledwie dwie prywatne kompanie, co samo w sobie było sporym zaskoczeniem dla władz miasta, a oczekiwane przez nie wynagrodzenie znacznie przekraczało możliwości budżetu. W ten sposób wszystko pozostaje tak, jak dawniej. Chicagowskie ulice odśnieżane będą przez jeden z miejskich departamentów, który w ubiegłym roku, po wprowadzeniu sporych ograniczeń w budżecie, w niektórych rejonach nie dawał sobie rady ze śnieżną pokrywą. Prywatne firmy miały być nie tyle ratunkiem, ile pomocą na mniej ważnych, bocznych ulicach miasta.
Nie jest to jednak najlepszy moment na przekazywanie czegokolwiek w prywatne ręce. Wyborcy wciąż pamiętają parkometrowe fiasko i niezbyt przychylnie patrzą na jakiekolwiek próby prywatyzacji. Sami radni doskonale wiedzą, że niektóre serwisy, odśnieżanie ulic jest jednym z nich, mogą zadecydować o przyszłości ich karier. Lepiej więc pozostawić wszystko tak, jak było do tej pory i nie eksperymentować na kilka miesięcy przed wyborami.