----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

22 października 2009

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Podobno zbyt często zaprzątamy sobie głowy niepotrzebnymi rzeczami. Za bardzo martwimy się problemami, które w najmniejszym stopniu nas nie dotyczą. Mało tego, przejawiamy strach w stosunku do niewłaściwych zagrożeń. Od dziecka słyszymy ostrzeżenia dotyczące obcych ludzi, podczas gdy statystyki mówią, że największe niebezpieczeństwo grozi nam ze strony osób, które znamy. 75% ofiar morderstw znało swego zabójcę, 70% ofiar gwałtów miało wcześniej kontakt ze swym prześladowcą. Oczywiście, gdy ktoś uprowadza dziecko media natychmiast wykorzystują temat i przytaczają podobne zdarzenia sprzed lat, przez co mamy wrażenie, że podobne przypadki mają miejsce każdego dnia w wielu miejscach całego kraju. Później okazuje się, że przestępcą był jeden z rodziców, kolega ze szkoły lub sąsiad. Porwania przez obcych są naprawdę bardzo rzadkie.

Inny przykład. Połowy wszystkich kradzieży danych osobowych dokonują osoby nam znane - zaprzyjaźniona ekspedientka ze sklepu spożywczego, wnuczek lub uczynny kolega. 90% nielegalnego wykorzystania numerów naszych kart kredytowych dokonuje się w rzeczywistym, a nie wirtualnym świecie. Tylko niewielki procent z pozostałych przypadków to dzieło „groźnych” hakerów buszujących w w internecie.

  Przypadkowo znaleziony artykuł w obszernej sieci www porusza temat naszych fobii, strachu i rzeczywistych zagrożeń. Autorzy przekonują, iż niewłaściwie lokujemy nasz strach i boimy się nie tego, co nam naprawdę zagraża. Uważają oni, że każde pokolenie boi się czegoś innego – kiedyś była to czarna ospa, później groźba zakłady nuklearnej, dziś problemem jest globalne ocieplenie. Nie do końca zgadzam się z tezą, że ludzkość jest mądra, dorosła i z każdym wielkim zagrożeniem prędzej, czy później sobie poradzi. Różnie bywało w przeszłości i to co widzimy nie napawa zbytnim optymizmem. Owszem, do tej pory nam się udawało. Zawsze w końcu znaleziono szczepionkę, usunięto przeszkody lub uświadomiono masy. Nie możemy jednak liczyć, że tak będzie zawsze. Kiedyś coś nas może przerosnąć.

Zgadzam się jednak, że za dużo mówimy o atakach rekinów, czy wypadkach lotniczych, a za mało o chorobach serca i wirusie grypy. Każdego roku w wyniku ran poniesionych podczas ataku rekinów na całym świecie ginie kilkanaście osób. Oczywiście dane te są bardzo zaniżone. Przypadków takich nie zgłaszają słabo rozwinięte kraje, gdzie podobna śmierć w małej wiosce położonej nad oceanem zdarza się nawet kilka razy w roku, podobnie z największymi turystycznymi ośrodkami, które obawiają się utraty wpływów z turystyki.

Mimo wszystko przeżywanie niebezpieczeństw związanych z kąpielą w oceanie jest nie na miejscu, gdy wygodnie siedzimy w Chicago przed telewizorem i zajadamy kukurydziane chrupki. Jeśli już musimy czegoś się bać lub czymś się martwić – wybierzmy to, z czym możemy spotkać się w każdej chwili. Światowa Organizacja Zdrowia informuje, że każdego roku w wyniku powikłań związanych ze zwykłą grypą umiera kilkaset tysięcy osób. W samych Stanach Zjednoczonych prawie 40 tysięcy. Czarny scenariusz Departamentu Zdrowia mówi, że w tym roku w związku z nową jej odmianą liczba ta może się podwoić.

Za sprawą serwisów informacyjnych więcej wiemy na temat tsunami, trzęsień ziemi, huraganów, porwań statków u wybrzeży Afryki i palącego słońca pustyni. Z prawie każdym z wielkich zagrożeń możemy spotkać się u siebie, jednak szanse na to są niewielkie. Sam chłonę podobne doniesienia, bo to taka jest natura ludzka. Jednocześnie zapominam, że minimum wiedzy na temat realnych zagrożeń może kiedyś uratować nie tylko mnie, ale również innych. Trywialne sprawy, takie jak wypadek samochodowy, upadek z wysokości, porażenie prądem, czy nagły atak serca. Objawy, pierwsza pomoc, co wolno, a czego nie.

Przyznaję, sam na te tematy niewiele wiem, ale postanowiłem to jak najszybciej zmienić. Dlatego na początek rozwiązałem test sprawdzający moją wiedzę na temat najczęstszych zagrożeń i sposobów radzenia sobie w sytuacjach krytycznych. Tu zaczyna się mniej poważna część dzisiejszej opowieści, gdyż okazało się, iż na 25 pytań znałem zaledwie 17 prawidłowych odpowiedzi, z czego większość nie wynikała ze zdobytej kiedyś wiedzy, ale raczej eliminacji najmniej prawdopodobnych scenariuszy. Podobnie jak w telewizji, tematy niekoniecznie dotyczyły codziennego życia w mieście, ale wyszedłem z założenia, że na wakacjach w różnych miejscach bywam i coś tam może mi się przydać. W ten sposób odchodzimy nieco od problemu poruszonego wcześniej, pozostając w strefie niewiedzy.

Oblałem test dotyczący zachowania w zepsutej windzie. Od razu próbowałbym otworzyć drzwi lub właz nad głową i jakoś się z niej wydostać. Specjaliści przekonali mnie, że w ten sposób najszybciej można stracić życie. Nagły ruch windy, upadek z wysokości, porażenie prądem etc. Najlepiej siedzieć, nucić pod nosem i czekać na ratunek. Powietrza nie zabraknie, kable nie puszczą, a prędzej, czy później ktoś nas znajdzie.

Jadowite węże spotykane są w naszym rejonie. W Illinois aż cztery gatunki, w sąsiednich stanach nawet więcej. Dlatego spróbowałem odpowiedzieć na pytanie dotyczące przypadkowego ukąszenia podczas spaceru. Oczywiście wykorzystałem wiedzę zaczerpniętą z książek przygodowych i filmów: opaska uciskowa powyżej i wyssanie rany. Błąd. W ten sposób jeszcze bardziej uszkadzam nerwy i porażone mięśnie wyłącznie pogarszając sytuację. Powinienem zachować pozycję pionową, tak by rana zawsze była poniżej serca i unikać stąpania chorą nogą. Wygląda na to, że z lasu bym nie wyszedł. Zwłaszcza, że okazało się, iż na podstawie przyrody nie potrafię odróżniać stron świata (podobno mech rośnie wszędzie, gdzie może, nie tylko na północnej części drzew i kamieni).

Poza tym miałbym trudności z wydostaniem się z płonącego budynku, nie wiedziałbym jak się zachować podczas nagłej powodzi i co zrobić, gdy w moją stronę zbliża się rozpędzony samochód, a ja nie mogę uskoczyć w bok.

Najmniejszych problemów nie miałem natomiast z ukąszeniem skorpiona, brakiem wody na pustyni, atakiem niedźwiedzi i aligatora, zatonięciem statku, a także nagłą falą tsunami. Czy to oznacza, że za dużo oglądam programów Discovery i czytam książek podróżniczych? Niekoniecznie. Może po prostu wydaje mi się, podobnie jak większości z nas, że niebezpieczne sytuacje spotykają wyłącznie innych. Zresztą, tak jak wspomniałem na początku, nie możemy się wszystkim przejmować i bez przerwy wypatrywać niebezpieczeństwa. Miłego weekendu.

 

Rafał Jurak

rafal@infolinia.com

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor