Chicago nie podniesie podatków i opłat w 2010 r. ale ograniczy m.in. liczbę bezpłatnych usług, darmowych festiwali i godziny otwarcia bibliotek. Mimo kryzysu i związanych z tym mniejszych dochodów budżet na kolejny rok jest wyższy, a to oznacza tylko symboliczne cięcia wydatków.
Do zmniejszenia przewidywanego na ponad 550 mln. deficytu posłużyć mają nienaruszalne do tej pory rezerwy finansowe miasta.
„Musimy stawić czoła recesji, lepiej wykorzystywać każdego dolara, poprawić sposób zarządzania i powstrzymać się od nowych wydatków” – mówił burmistrz w środę, podczas prezentacji budżetu na kolejny rok.
Słowa te zabrzmiały dziwnie zważywszy, że przyszłoroczny budżet opiewa na $6.14 mld. i jest wyższy od obecnego o kilkaset milionów. Oznacza to, że miasto mimo wszystko nie powstrzymało się przed nowymi wydatkami.
Najważniejsza jest zapowiedź utrzymania podatków i opłat na dotychczasowym poziomie. Burmistrz twardo stoi na stanowisku, że jakiekolwiek podwyżki byłyby w tej chwili zbytnim obciążeniem dla mieszkańców. W zamian proponuje ograniczenie niektórych serwisów i rozrywek:
Venetian Night. Coroczna parada łodzi motorowych i jachtów, która przyciąga ponad pół miliona widzów zostanie prawdopodobnie zlikwidowana. Wprawdzie koszt jej organizacji to zaledwie 100 tys. dolarów, ale dodatkowe kilkaset tysięcy pochłania zabezpieczenie imprezy, czyli wynagrodzenie policjantów, strażaków i karetek pogotowia czuwających nad bezpieczeństwem zebranych, a także ekip sprzątających później teren w pobliżu Monroe Harbor. Miasto poradziłoby sobie z tymi wydatkami gdyby nie spadek zainteresowania Nocą Wenecką wśród prywatnych sponsorów. Dochody z tego tytułu zmniejszyły się o ponad połowę w ciągu ostatnich kilku lat. radni są w tej sprawie podzieleni. Jedni uważają, że to tradycja, której nie wolno likwidować. Inni są zdania, iż obecna sytuacja usprawiedliwia takie posunięcie. Oczywiście nie wiadomo jeszcze, które z propozycji Richarda Daley zostaną przez miasto przyjęte, a które odrzucone. Może się okazać, że parada jachtów dalej będzie się odbywać.
Chicago Outdoor Film Festival. Dokładny koszt jego organizacji nie jest znany, ale na pewno mowa o kilkuset tysiącach. Przyszłość festiwalu nie wygląda najlepiej, zwłaszcza, że zainteresowanie starymi filmami wyświetlanymi w Grant Park na wielkim ekranie nie jest w ostatnich latach największe.
Biblioteki publiczne. Nie, nie będą oczywiście likwidowane. Ograniczone zostaną jednak godziny ich otwarcia. Tylko trzy – Harold Washington w centrum oraz Sulzer i Woodson na północy i południu – dostępne będą przez 7 dni w tygodniu w regularnych godzinach. Pozostałe otwarte będą od 10 rano do 6 po południu, albo od 12 w południe do 8 wieczorem.
Curbside Recycling Program. Chicago próbuje od wielu lat wprowadzić jakąkolwiek formę zbierania odpadów wtórnych. Do tej pory wychodziło to nienajlepiej. Dopiero w ubiegłym roku pojawił się pomysł, by wzorem innych miast wyposażyć wszystkie 600,000 chicagowskich gospodarstw domowych w niebieskie pojemniki, które zabierane byłyby raz w tygodniu. Projekt miał zakończyć się w 2011 r. Wygląda na to, że zostanie przerwany. Opróżnianie rozdanych do tej pory niebieskich pojemników odbywać się będzie co 3 tygodnie, a ustawianie nowych na razie będzie wstrzymane.
W planowanym budżecie jest więcej propozycji przynoszących po kilka milionów oszczędności. Zlikwidowanych będzie ponad 200 nieobsadzonych do tej pory stanowisk, spowolnione będzie przyjmowanie dodatkowych policjantów, a wysocy urzędnicy zobowiązani będą do wzięcia 24 wolnych, bezpłatnych dni. To wszystko jednak tylko w nieznacznym stopniu pozwoli na zmniejszenie deficytu. Dlatego burmistrz proponuje sięgniecie do rezerw finansowych miasta, które sam jeszcze niedawno nazywał nienaruszalnymi, utworzonych po sprzedaży Skyway oraz kilkudziesięciu tysięcy parkometrów. Byłoby to posunięcie bardzo ryzykowne z kilku powodów. Przede wszystkim nie wiemy, czy w 2011 lub 2012 r. sytuacja ekonomiczna nie będzie jeszcze gorsza i w okres ten wchodzimy bez jakiegokolwiek zabezpieczenia. Po drugie zmniejszając rezerwy stajemy się mniej wiarygodni dla banków, a tym samym pożyczając pieniądze płacimy znacznie wyższe odsetki, co w sumie podwyższa tylko wydatki z budżetu. Po trzecie jest to ryzykowne posunięcie dla Richarda Daley z politycznego punktu widzenia. W 2012 r. czekają nas wybory na stanowisko burmistrza. W związku z wysuszeniem rezerw podniesienie podatków i opłat może się okazać konieczne w następnym budżecie, który planowany będzie dopiero za rok i będzie odgrywał wielka rolę w przedwyborczych rozgrywkach. Daley jednak zbytnio nie przejmuje się tym:
„Będę się tym martwił za rok – mówił w środę – Na razie sięgnięcie do rezerw jest konieczne, jeśli nie chcemy sięgać głębiej do kieszeni podatników”.
Wielu radnych zauważa, że ponad miliardowa rezerwa przeznaczona była na czarna godzinę, która, według nich, jeszcze nie nadeszła. Burmistrz ma inne zdanie. Uważa, że godzina ta wybiła i otaczają nas ciemności.
Przy okazji dyskusji na temat przyszłorocznego budżetu powrócił temat kasyna w Chicago. Dla wielu aldermanów jest ono wciąż potencjalnym źródłem wielkich dochodów. Mimo, że większość z nich wciąż przeciwna jest budowie, to liczba zwolenników powoli rośnie. Gdyby w tym tygodniu postawić przed nimi ultimatum - albo podwyższenie podatków i ryzyko przegranej w zbliżających się wyborach, albo kasyno w śródmieściu, to prawdopodobnie wybraliby to drugie rozwiązanie.
„Wystarczy pojechać do Indiany i spojrzeć na rejestracje samochodów na parkingach przed tamtejszymi kasynami – mówi ald. Ed Burke – Większość jest z Chicago. Jeśli mają wydawać gdzieś pieniądze, to niech to robią na miejscu”.
Burmistrz nie jest przeciwnikiem takiego rozwiązania. Swoje poparcie uzależnia jednak od dwóch czynników: miejsca, w którym miałoby powstać oraz tego, czy będzie ono zarządzane przez miasto. Być może przyszły rok, prawdopodobnie trudny, przyniesie rozwiązanie.