Chicago otrzymało do tej pory zaledwie 115 tysięcy z obiecanych 7 milionów szczepionek przeciw wirusowi H1N1. Z tego powodu walka z rozprzestrzenianiem się choroby jest poważnie ograniczona.
Od początku roku w stanie Illinois na tzw. świńską grypę zachorowało już kilkaset osób, z czego co najmniej 21 przypadków okazało się śmiertelnych. Kilkanaście dni temu zamknięto szkołę średnią w miejscowości St. Charles, gdy u większości uczniów wystąpiły objawy grypowe. Na razie jednak nie ma jeszcze pewności, czy był to wirus H1N1.
Lekarze uważają, iż nie ma powodów do paniki, ale wszyscy powinniśmy wiedzieć na temat tej choroby jak najwięcej i w miarę możliwości korzystać ze szczepień. Niestety, ta część planu jest najtrudniejsza w realizacji.
Region Chicago miał otrzymać 7 milionów dawek. Do tej pory przysłano ich zaledwie 115 tysięcy. Wiele rejonów szkolnych w Chicago i na przedmieściach musiało wstrzymać swe programy szczepień, podobnie jak zrobiły to niektóre kliniki i szpitale. Punkty takie miały działać od połowy października. Większość z nich jest zamknięta w oczekiwaniu na dostawy leku.
Lekarze zaczynają się obawiać, że szczepionek nie wystarczy na zablokowanie rozprzestrzeniania się choroby. Najlepiej widoczne jest to w gęsto zaludnionym Chicago, gdzie liczba osób z objawami świńskiej grypy odwiedzających szpitale w ciągu ostatniego tygodnia wzrosła o ponad 54%.
Do tej pory w wyniku powikłań spowodowanych wirusem H1N1 zmarło w Illinois ponad 20 osób. Liczba ta jednak może okazać się wyższa, gdy poznamy wyniki badań laboratoryjnych. Potwierdzonych zachorowań było kilkaset, z czego 135 przypadków wymagało pomocy szpitalnej. Wiemy już, że wirus najczęściej atakuje dzieci i młodzież i jest dla nich najgroźniejszy. Jego obecność najczęściej wykrywa się u osób pomiędzy 6 miesiącem, a 24 rokiem życia.
