----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

05 listopada 2009

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Czy szkoła publiczna, do której uczęszczają twoje dzieci znalazła się na opublikowanej w ubiegłym tygodniu liście 50 najlepszych w Illinois? Pytanie o szkołę publiczną, zadawane agentom handlu nieruchmościami w trakcie poszukiwania domu, pozostaje zwykle bez rzetelnej odpowiedzi. Lepiej sprawdzić to samodzielnie. To przecież do nas należy finansowanie szkół ze środków podatniczych. I to my opłacamy wynagrodzenie nierzadko leniwych nauczycieli naszych dzieci, tudzież nieodpowiedzialnych pracowników administracji, jak i aroganckich kuratorów. Warto o tym pamiętać przeglądając wyniki testów Illinois Standards Achievement Test - ISAT i Prarie State Achievement Exam – PSAE, jak również rankingi szkół.

Nie są to jedynie puste cyfry. Miejsce jakie szkoła zajmuje w rankingu przekłada się bowiem na wartość nieruchomości w danym okręgu szkolnym. I wysokość dofinansowania dla szkoły. Jest więc o co walczyć. Nie wszyscy jednak stosują uczciwe chwyty. Znaczna część szkół publicznych zawyża wyniki testów unikając testowania najgorszych uczniów. Jak informuje dochodzenie „Chicago Tribune” ponad 30 tysięcy uczniów drugiej klasy, czy jak kto woli, dziesiątej, zwanych „sophomore” w szkołach publicznych w okresie trzech ostatnich lat nie zostało oficjalnie promowanych do następnej klasy i nie zdawało testu administrowanego w klasie trzeciej. W roku akademickim 2007-08 ze 167,459 uczniów klasy dziesiątej, jedynie 133,438 przystąpiło do testu PSAE.

Jak to możliwe? Szkoły wykorzystują luki w systemie, które pozwalają im na decydowanie o tym w jaki sposób definiuje się warunki promocji do klasy trzeciej, tak zwanej „junior”. Zawyżając wymogi godzin kredytowych szkoły wykluczają tysiące uczniów klasy trzeciej z egzaminu, który to jest podstawowym narzędziem określającym odpowiedzialność szkoły za osiągnięcia szkolne. Wielu z uczniów zdaje test w klasie czwartej, ale ich wyniki nie są wykorzystywane dla celów dostosowania się do stanowych i federalnych wymogów ustawy „No Child Left Behind”. Poprzez eliminowanie najgorszych uczniów szkoła unika odpowiedzialności za ich kształcenie. Tak zwani „sophomores” nie są bowiem klasyfikowani przez daną szkołę jako „juniors” dla celów testu. Korzystają jednak z innych przywilejów, jak na przykład pozwolenie na parkowanie i uczestnictwo w balu maturalnym. W rzeczywistości kuratorium stanowe nie rejestruje nawet jak uczniowie radzą sobie z egzaminem w klasie czwartej. Nikt już tego nie musi robić, bo ustawa nikogo do tego nie zobowiązuje.

Brakujący uczniowie

Jak powszechna jest to praktyka? W 130 z 660 stanowych szkół publicznych co najmniej jedna czwarta uczniów zniknęła z rejestru pomiędzy klasą drugą a testem w klasie trzeciej, informuje analiza wyników testu z roku 2009 przeprowadzona przez „Chicago Tribune”. Na przykład w Rich East High School w Park Forest z 351 uczniów klasy dziesiątej w klasie jedenastej do testu podeszło jedynie 155 uczniów, a już w następnej, dwunastej klasie zanotowano 245 studentów. Podobnie w Thornton Township High School w Harvey z 584 uczniów klasy dziesiątej do następnej przeszło zaledwie 239, a już w dwunastej liczba uczniów wzrosła niespodziewanie do 385.

Jak usprawiedliwiają to administratorzy szkół średnich? Jak można się było spodziewać, bronią praktyki niedopuszczania uczniów klasy jedenastej, tak zwanych „juniors” do egzaminu, który ewidentnie wykazałby nieskuteczność nauczania. Otóż twierdzą oni, że znikający z rejestru ewidencyjnego uczniowie nie posiadają wystarczającej liczby godzin kredytowych by mogli zostać zakwalifikowani jako uczniowie klasy jedenastej i wobec tego nie są przygotowani do przejścia rygorystycznego testu stanowego, który obejmuje test wstępny na studia ACT. „Koncentrujemy się najbardziej na dobru ucznia, a nie na zasadach odpowiedzialności podyktowanych przez rząd federalny”, stwierdza Mark Kramer, dyrektor Rich East High School. Nie ulega jednak wątpliwości że dyrektor najbardziej ma na względzie nie tyle dobro ucznia, co swoje własne, unikając przyznania się do nieudolności w kształceniu znacznej grupy studentów.

W przeszłości szkoły średnie w Illinois określały do której klasy należy uczeń na podstawie liczby lat spędzonych przez niego w szkole. W ciągu ostatnich pięciu lat niektóre okręgi szkolne zaczęły opierać się na liczbie zaliczonych godzin kredytowych. W chicagowskich szkołach publicznych by zostać zakwalifikowanym do klasy dwunastej potrzeba jedenastu godzin kredytowych.

Zostawieni w poprzedniej klasie

Ostatnio jednak niektóre okręgi szkolne zawyżyły wymagania domagając się by uczniowie zaliczyli określone kursy z matematyki, angielskiego, nauk o społeczeństwie i nauk ścisłych by mogli zostać promowani do następnej klasy. W konsekwencji tysiące uczniów nie zostało zaklasyfikowanych jako „juniors”. Dla każdego postronnego obserwatora jest to oczywisty przykład gry z systemem wymogów federalnych i testem określającym skuteczność nauczania danej szkoły. Dyrektorzy szkół znaleźli jednak i na to wytłumaczenie. „Nie postrzegamy tego jako gra z systemem”, stwierdza wice-kurator okręgu szkolnego do którego należy szkoła Thornton, Tom Truesdale. „Upewniamy się jedynie, że uczniowie są właściwie przygotowani. Wymóg godzin kredytowych jest stosowany by uczniowie mogli przygotować się do spełnienia wymagań graduacyjnych”, twierdzi.

A oto przykład w jaki sposób prezentuje się liczbowo dokonywana przez administrację szkół średnich manipulacja liczbowa. W Rich East High School około 200 uczniów zdawało test PSAE co roku od 2002 do 2005. Od kiedy zaostrzyły się wymagania wielu uczniów klasy drugiej, tak zwanych „sophomores” zostało zatrzymanych i w związku z tym liczba zdających test zmniejszyła się osiągając 123 w roku ubiegłym. Podobnie sytuacja wygląda w Thornton Township High School. W roku 2005 385 uczniów klasy trzeciej podeszło do egzaminu PSAE. W roku następnym okręg szkolny zmienił sposób w jaki określano uczniów klasy trzeciej, tak zwanych „juniors”, w rezultacie czego liczba zdających test spadła do 272. W roku ubiegłym jedynie 228 uczniów zdawało egzamin, jakkolwiek w obydwu wymienionych szkołach liczba uczniów pozostała niezmienna. Na rezultaty gry z systemem nie trzeba było długo czekać. Natychmiast podskoczyły bowiem wyniki testu PSAE z 16 procent uczniów, którzy zdali test w roku 2005 do 27 procent w roku 2009.

„To jeden z najbardziej interesujących i zwodniczych sposobów jaki obserwowałem obejścia ustawy No Child Left Behind” stwierdza Andy Smarick z Thomas B. Fordham Foundation. „Wujaszek Sam może wprawdzie zmusić stany do pewnych rzeczy, których nie chcą robić, ale nie może ich zmusić do robienia tego we właściwy sposób”.

Luki w przepisach

Nie jest moją intencją wychwalanie ustawy No Child Left Behind. To jeden z najbardziej sztywnych administracyjnie aktów prawnych mających na celu utrzymanie politycznej poprawności i zadośćuczynienie nierównościom statusu społecznego, a także poziomu zamożności. Żadna ustawa nie zdoła zapobiec tym ostatnim. Ale pomimo wszystkich jej ograniczeń, to jedyny środek oceny skuteczności nauczania bezkarnych obecnie w praktyce administracji szkół publicznych. Od wprowadzenia jej w życie w roku 2004 administracja szkół stosowała różnorodne innowacje by obejść sankcje, które mogłyby zmusić szkoły osiągające gorsze od spodziewanych wyniki do bezpłatnego douczania czy nawet zamknięcia. W Illinois kuratorium stanowe obniżyło standardy w szkołach podstawowych i ułatwiło szkołom dyskwalifikację wyników testu uczniów, którzy zmienili szkoły.

Administracja Illinois State Board of Education wiedziała od lat, że szkoły przeklasyfikowały uczniów klasy trzeciej, tak zwanych „juniors”. Ale praktyka ta stała się dominująca w roku ubiegłym, zmuszając ją do podjęcia dochodzenia. Ciekawe tylko jak długo trzeba będzie poczekać na jego rezultaty i czy ta sama administracja, która nie jest w stanie zmusić swych pracowników do rzetelnej pracy zmusi szkoły do zasadniczej restrukturyzacji na podstawie wyników testu, który jest od lat ignorowany.

Klasyfikowanie uczniów klasy jedenastej, tak zwanych „juniors”, jest praktyką stosowaną przez szkoły wyłącznie na użytek testu Prairie State Achievement Exam. Na przykład Warren Township High School District 121 opierał się na liczbie godzin kredytowych by określić kto ma prawo zdawać test, a inne kryteria stosował w kwestii pozwoleń na parkowanie i uczestnictwa w balu maturalnym. Jeszcze rok temu do promocji do klasy jedenastej wystarczyło osiem godzin kredytowych. Podnosząc wymagania z ośmiu do jedenastu kredytów i wyznaczając dodatkowy obowiązek zdania algebry i dwóch lat angielskiego szkoła pozbyła się 150 uczniów klasy trzeciej, których wykluczono z testu. Ale umożliwiono im zamieszkanie w domu akademickim dla trzecioklasistów i wzięcie udziału w balu maturalnym.

Czy twoja szkoła należy do najlepszych?

Ranking 50 najlepszych średnich szkół publicznych tradycyjnie wskazuje przedmieścia utrzymujące wysoką wartość nieruchomości. I nieprzypadkowo pięć najlepszych szkół średnich na przedmieściach obejmuje New Trier w Winnetce, Deerfield, Stevenson w Lincolnshire, Hinsdale i Libertyville. I jakkolwiek analiza wyników testów za rok 2009 potwierdza powiększający się rozziew na etapie szkoły średniej w osiągnięciach dzieci z rejonów zamożnych i ubogich, to w praktyce nie ma w tym nic zaskakującego. To właśnie w tych najbogatszych przedmieściach rozziew akademicki wśród zamożnych i biednych jest największy. I ustawa No Child Left Behind nie ma z tym nic wspólnego, jakkolwiek w założeniach miała wyeliminować nierówności rasowe i społeczne, na co przeznaczono jedynie w Illinois sumę $6.2 miliardów. Rozziew akademicki pomiędzy bogatymi i ubogimi dziećmi widoczny jest także w średnich szkołach miejskich, gdzie test z czytania zdało zaledwie 29% nastolatków z ubogich rodzin w porównaniu z 57% z rodzin zamożnych. Rozziew w osiągnięciach dzieci zamożnych i ubogich wymyka się łatwym rozwiązaniom. I nikt chyba nie wierzy w to, że zaradzi temu jakakolwiek ustawa czy też wydzielona suma federalnych pieniędzy. Osiągnięcia naszych dzieci są naszą własną, rodzicielską sprawą. I tylko traktując problem personalnie można mu zaradzić. A pierwszym krokiem jest analiza rankingu. To obowiązkowa praca domowa dla rodziców. Szczegółowe informacje dotyczące interesującej nas szkoły publicznej i porównania jej z innymi dostępne są pod adresem: chicagotribune.com/2009reportcards.

Na podst. „Chicago Tribune” oprac. E.Z.

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor