Mija rok od wyboru Baracka Obamy na prezydenta. Znów mamy podsumowania i opinie. Oczywiście każda inna. Teoretycznie nie powinniśmy zaliczać prezydentowi czasu, jaki upłynął pomiędzy wyborem, a inauguracją. Jednak te pierwsze 3 miesiące były równie ważne jak ostatnie 9. W końcu był to okres na przygotowanie, wybór ludzi i opracowanie strategii wyprowadzania kraju z kryzysu. Więc nie można tego czasu pomijać i mówić, że się nie liczy.
Mamy więc za sobą 12 miesięcy. Jakie były? Najtrudniejsze pytanie pod słońcem jeśli nie jest się czynnym członkiem jednej z partii, bo wtedy odpowiadamy według wyznaczonej linii i wszystko wygląda bardzo różowo albo bardzo czarno. Pozostali mogą być nieco bardziej obiektywni, jednak zawsze skłaniamy się ku jednej z opcji i choćby podświadomie powtarzamy argumenty którejś ze stron.
Nie da się, jest to wręcz niewskazane, oceniać jeszcze prezydentury Obamy. Jest na to zbyt wcześnie i na efekty większości decyzji musimy poczekać. Oczywiście społeczeństwo zaczyna się niecierpliwić i denerwować: „Miało być lepiej, a jeszcze nie jest”, „Gdzie obiecany koniec recesji?”, „Czemu wciąż trwa wojna w Iraku i Afganistanie?”, „Dlaczego nie zamknęliśmy jeszcze Guantanamo?, itd. Pytań jest więcej, niż odpowiedzi.
Specjaliści stworzyli listę 10 najlepszych i najgorszych posunięć prezydenta, z którą możemy się zgadzać lub nie. Pamiętajmy jednak, że w czasach dobrobytu i pokoju nawet nie zauważylibyśmy, że w Białym Domu zmienił się gospodarz. Tak to już jest. Powracając do listy to warto wymienić po kilka punktów z każdej grupy na wypadek, gdyby ktoś z opracowaniem tym nie miał okazji do tej pory się zapoznać i ewentualnie porównać z własnymi obserwacjami.
Jednym z dobrych posunięć według komentatorów politycznych było oddanie w ręce Kongresu dyskusji i decyzji związanych z reformą służby zdrowia. Samo jej zapoczątkowanie, a właściwie moment, w którym to zrobiono, niekoniecznie.
Rezygnacja z wyboru Hillary Clinton jako wiceprezydenta i ofiarowanie jej pozycji sekretarz stanu też uznano za dobre posunięcie. Trudno się z tym nie zgodzić, choć w opinii coraz liczniejszej grupy jest w tym kraju kilka osób, które poradziłyby sobie z postawionymi przed nią zadaniami lepiej.
Bardzo kontrowersyjny pakiet stymulacyjny uznano za posunięcie dobre. Wprawdzie trudno na razie zmierzyć jego skuteczność, ale ekonomiści przypominają, że innego pomysłu nie było, nawet opozycja poza protestami nie potrafiła niczego zaproponować. Nie wiadomo też, w jakiej bylibyśmy teraz sytuacji, gdyby nie sporne miliardy dolarów. Kontrola nad bankami wygląda, niestety, nieco inaczej, niż zapowiadano. Nie traćmy jednak nadziei, to dopiero kilka miesięcy.
Skoro jesteśmy przy pieniądzach, to należy wspomnieć o obietnicach wyborczych. Obama miał być inny. Miała być zmiana i rewolucja w Waszyngtonie, przejrzystość i zerwanie z zależnościami. Jest tak samo, jak było przez ostatnie kilka dekad. Ręka rękę myje; pomóż mnie, a ja pomogę Tobie. Już w marcu Obama podpisał ustawę, nazywając ją wprawdzie „niedoskonałą”, która kierowała kilka miliardów na programy niekoniecznie najważniejsze, a będące raczej prywatnymi projektami poszczególnych polityków. Mógł zawetować, ale w ten sposób jednym podpisem odwdzięczył się setce sojuszników.
Obiecywał zamknięcie bazy wojskowej w Guantanamo w styczniu 2010 r. Odpowiedni dokument podpisał i decyzję wydał. Jednak mając w tej chwili początek listopada 2009 zdajemy sobie chyba sprawę, że nic takiego się nie wydarzy. Niepotrzebnie więc obiecywał coś, czego od początku nie mógł spełnić.
Poważnym potknięciem było unikanie przebywającego w Waszyngtonie Dalai Lamy. Odwołanie spotkania, przeniesienie na inny, nieokreślony termin. W ten sposób prezydent ugiął się pod żądaniami Chin, które od tamtej pory nabrały przekonania, że mogą wszystko.
O Iraku i Afganistanie trudno w tej chwili cokolwiek powiedzieć. Teoretycznie z jednego kraju zgodnie z zapowiedzią się wycofujemy, do drugiego, wbrew zapowiedziom zwiększamy kontyngent. Tu Obama przegrał z generałami, którzy spodziewając się zmniejszenia liczby żołnierzy uprzedzili prezydenta i zażądali wzmocnienia sił wojskowych na kilka dni przed ogłoszeniem decyzji o powrocie części z nich z Afganistanu. Przy okazji przekonano społeczeństwo, że byłaby to wielka przegrana nie tylko USA, ale całego NATO. Mocne argumenty.
Według obydwu stron za dużo go wszędzie, przez co nie jest w stanie doprowadzić jednej choćby sprawy do końca. Niepotrzebnie też dał się wciągnąć w olimpijskie gry Chicago, co poważnie zaszkodziło jego wizerunkowi. Zarzuca mu się też, że za dużo gra w golfa. Z drugiej strony nieźle poradził sobie z piratami, którzy uprowadzili statek z amerykańską załogą, przyzwoicie rozwiązał problemy przemysłu motoryzacyjnego. Wciąż uznaje się go też za niezłego mówcę. Właściwie to większość punktów, w których zgadzają się obydwie strony. Reszty nie będziemy przytaczać, bo za mało tu miejsca.
Niestety, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i, jak wspomniałem na początku, nie politycy, ale wyborcy zaczynają dopytywać się o zapowiadane zmiany. Jesteśmy wszyscy lekko znudzeni i zdenerwowani powtarzanymi co dwa dni informacjami na temat lepszego stanu gospodarki. Nie widać tego i już. Bezrobocie rośnie, coraz bardziej boimy się o swoje prace, zabierają nam domy i podwyższają podatki. Znacznie lepiej byłoby, gdyby utrzymywano nas w przekonaniu, że wciąż jest źle. Wtedy najdrobniejsza poprawa cieszyłaby potrójnie. Zwłaszcza, że na każdy tekst mówiący o tym, że jest lepiej, znajdujemy dwa mówiące, że jest coraz gorzej.
Zauważmy przy okazji, że większość biznesów zaczęła podwójnie dbać o klientów. Łatwo ich w tak trudnych czasach stracić, a nowych zyskać trudno. Niektórym jednak najwyraźniej powodzi się nieźle, bo z radością potrafią zniechęcić do korzystania z ich usług. Przed zbliżającą się zimą postanowiłem zmienić opony w samochodzie. Wydatek dla większości z nas spory, więc i pytania na temat jakości towaru na miejscu. Zwykle zaczynam od polonijnych firm, bo tak wypada i do tego się przyzwyczaiłem. Wstępuję do zakładu. Pytam o rozmiar. Jest. Pytam o markę. Podana nazwa niewiele mi mówi. Pytam więc o jakość, wytrzymałość, odporność na temperatury i zakres dopuszczalnych przez producenta prędkości. Pytania podstawowe przy kupnie opon. W odpowiedzi słyszę: „A co? Kubica przyjeżdża? Będziesz się pan ścigał? Ha ha ha!
Ponawiam pytanie i słyszę: Dobre są!
Ostatnie spojrzenie na zakład i odwrót. Tym razem zarobił kto inny.
Miłego weekendu.
Rafał Jurak