Zamiast zarabiać, tracimy. Jeszcze dziesięć lat temu hale wystawiennicze McCormick tętniły życiem prawie w każdy weekend, a hotele w centrum miasta okupowane były przez lekarzy, prawników i przedstawicieli innych zawodów przybywających tutaj na swoje konferencje. Od pewnego czasu prawie nikt nas nie odwiedza.
„Nie możemy konkurować z Las Vegas – twierdzi burmistrz Chicago – Tam wszystko dają za darmo i często nie mają umów ze związkami zawodowymi”.
Według organizatorów dużych imprez wystawienniczych jest to tylko część prawdy. Koszty zorganizowania np. targów w Chicago są wielokrotnie wyższe, niż w innych miastach, takich jak wspomniane Las Vegas, Orlando, czy Atlanta. Dla małych wystawców są to wielkie różnice. Skrzynka zamówionego napoju chłodzącego, której cena w sklepie nie przekracza dziesięciu dolarów, po przewiezieniu na teren wystawy przez autoryzowanego dostawcę sięga nawet $75. Własnej przynieść nie można, bo zabraniają tego przepisy. Śniadanie składające się z kubka kawy i kanapki to dla wystawcy wydatek ponad 100 dolarów. Za prąd zasilający małe stoisko podczas kilkudniowej wystawy jeszcze niedawno płaciło się ok. 40 tysięcy dolarów, teraz, w związku z umowami ze związkami zawodowymi, miejskimi narzutami, podatkami, etc. płaci się u nas ponad 240 tysięcy dolarów.
Dlatego zamiast gościć w najbliższym czasie 28,000 osób przybywających na targi Healthcare Information and Management Systems i zarobić na tym ponad 52 miliony dolarów, musimy z zazdrością spoglądać na Las Vegas, które zostało w tym roku wybrane przez tę organizację. Co boli najbardziej władze Chicago to fakt, że HIMS jest lokalną firmą, która woli zorganizować imprezę gdzie indziej, oszczędzając w ten sposób miliony dolarów.
Tracimy kolejne imprezy. Jeśli tak dalej pójdzie, to już niedługo słynne Chicago Auto Show przestanie istnieć, a zamiast niego pojawi się pierwsza wystawa o nazwie np. Atlanta Auto Show, która będzie równie ciekawa, ale o połowę tańsza.
Koszty zorganizowania imprezy wystawienniczej w McCormick wciąż są dla niektórych do zaakceptowania, gdyż istnieje tu spory rynek i wysoka liczba potencjalnych gości. Nic jednak nie trwa wiecznie. W pewnym momencie na jakąkolwiek wystawę będziemy musieli wyjeżdżać z Chicago. Straty dla miasta i jego mieszkańców też są ogromne. Mowa o setkach milionów dolarów każdego roku, które zamiast zasilić budżet miasta trafiają do Las Vegas, Atlanty, czy Orlando.