Temat popularniejszy, niż deficyt, rekordowe bezrobocie i mający się wkrótce rozpocząć proces Blagojevicha: parkometry, a właściwie ich niefortunna i nieopłacalna dla miasta dzierżawa.
Pozbywając się sieci parkometrów miasto rezygnowało z 20 milionowego, rocznego zysku. Tyle właśnie po odjęciu kosztów ich obsługi trafiało do chicagowskiego budżetu. Jednak najnowsze dane mówią, że obecny właściciel zarobi na nich w przyszłym roku ok. 80 mln. Jak to możliwe?
Kierowcy już powoli przyzwyczajają się do elektronicznych kiosków, w których sprzedawane są bilety postojowe. Nawet kolejne podwyżki cen za parkowanie, mimo wcześniejszych protestów, nie mają żadnego wpływu na liczbę wykorzystanych miejsc. Dzięki nowemu systemowi koszt utrzymania sieci jest znacznie mniejszy, a ponieważ zajmuje się tym firma prywatna, to wydatki na obsługę stanowią zaledwie część wcześniejszych wydatków miasta.
Wygląda na to, że Chicago nie tylko zbyt tanio wydzierżawiło na 75 lat swoje parkometry, ale pozbawiło się poważnego dochodu. W wyniku transakcji budżet zasiliło 1.16 mld. dolarów, suma, którą nowy właściciel zarobi prawdopodobnie w ciągu najbliższych 10 lat. W przyszłym roku jego zysk ocenia się na 80 mln. ale już w 2011 przekroczy 100 mln. i systematycznie będzie wzrastał.
Gdyby miasto zamiast pozbywania się sieci unowocześniło ją i zajęło się ściąganiem należności, to w niedługim czasie zyski przekroczyłyby kilka miliardów dolarów.
„Chicago potrzebowało gotówki, i to szybko, dlatego spieszyło się z podpisaniem umowy – mówi alderman z 32 okręgu, Scott Waguespack – Słuchało też podpowiedzi doradców z zewnątrz, którzy lobbowali za dzierżawą, przygotowali dokumenty i podsunęli je do podpisu”.
Kolejne tłumaczenia radnych i szukanie winnych przez administrację nie zmienia faktu, że Chicago sprzedało na 75 lat za bezcen kurę znosząca złote jajka – mówią mieszkańcy, co tylko potwierdzają opublikowane przed kilkoma dniami liczby.