Jako mały chłopiec z niecierpliwością oczekiwałem świąt Bożego Narodzenia. Kojarzyły mi się one przede wszystkim z rodzinną Wigilią i prezentami, które były oczywiście najważniejszym jej elementem. Podejrzewam, że nie tylko dla mnie.
Przez większość dnia kręciłem się wokół kolorowo ubranej choinki próbując podpatrzeć czyje imię znajduje się na największym pudełku. Kojarzyło mi się ono ze wszystkim, co najlepsze, bo przecież ze względu na rozmiar musiało kryć w sobie najwspanialszy prezent. Czasami trafiał on do kogoś innego, czasami do mnie. Już po wspólnym otwarciu upominków zapominałem o wszystkim zajęty podziwianiem tych rzeczy, które zostały mnie podarowane. Jednak rok później wszystko powtarzało się.
Z czasem zrozumiałem, że wielkość prezentu nie ma znaczenia. Każdy ma swoją wartość, zwłaszcza, jeśli został zrobiony z myślą o obdarowanej osobie.
Nieco starszy, ale wciąż młody chłopak przestał krążyć wokół świątecznego drzewka próbując podpatrzeć dla kogo co zostało przeznaczone, próbując domyśleć się, co mogą kryć w sobie kolorowe papiery ozdobione wstążeczkami. Minęła jeszcze chwila i dotarło do niego, że nie otrzymywanie, ale dawanie jest istotą świątecznego okresu. No cóż, każdy z nas był dzieckiem i prawdopodobnie każdy pokonał tę samą drogę.
Teraz, po wielu latach, ze zrozumieniem i uśmiechem spoglądam na kilkulatków, dla których nie sama choinka, ale to co znajduje się pod nią jest najważniejsze. Spoglądam i zazdroszczę tej beztroski. Każdy z nas bowiem ma jakieś życzenia, które najczęściej wyraża właśnie podczas tego okresu. Niektóre pewnie wciąż krążą wokół prezentów. Jednak nie wszystkie.
Ktoś kiedyś powiedział, że są dwa dni, o których nie powinniśmy myśleć. Są nimi wczoraj i jutro. To, co za nami, co już miało miejsce nie jest istotne. To, co dopiero się wydarzy, też nie powinno zaprzątać zbytnio naszej uwagi. Najważniejsze podobno ma miejsce teraz, w tym momencie.
Rozumiem taki punkt widzenia, choć nie do końca się zgadzam. Z czasem przybywa nam nie tylko lat, ale również wspomnień, a tym, co często pozwala dalej kroczyć jest ciekawość jutra i nieznane, kryjące się za kolejnym zakrętem. Więc, czy naprawdę można powiedzieć, że wczoraj i jutro nie są istotne?
Okres świąt wyzwala w nas niespotykane pokłady nadziei. Wierzymy, że będzie lepiej, że wieczerza wigilijna będzie wspaniała, że spadnie śnieg, że dzieci będą grzeczne, że na świecie zapanuje w końcu pokój i że szef doceni nas w pracy. Gdy upływa chwila i okazuje się, że nie wszystkie marzenia się spełniły, czujemy się rozczarowani. Niesłusznie.
Po internecie krąży od wielu lat list podpisany nazwiskiem zmarłego w ubiegłym roku znakomitego komika amerykańskiego, George Carlina. Jednak nie jest on rzeczywistym jego autorem, nie jest nim również student, który był świadkiem strzelaniny w Columbine jak podają niektóre źródła. Tekst ten napisał pastor Robert Moorehead z Seattle i umieścił w niewielkiej książeczce zawierającej jego poematy i kazania. Przez lata różne osoby dopisały kilka linijek, zmieniły nieco treść, jednak do tej pory przesłanie to zmusza do myślenia i zadumy miliony osób na całym świecie. Przed zbliżającymi świętami warto sobie je przypomnieć:
„Paradoksem obecnych czasów w historii jest to, że mamy wyższe budynki, ale mniejszą cierpliwość; szersze autostrady, ale węższe poglądy.
Wydajemy więcej, ale posiadamy mniej, kupujemy więcej, ale odczuwamy rzadziej przyjemność.
Mamy większe domy i mniejsze rodziny, więcej wygód, ale mniej czasu. Mamy więcej tytułów, wyższe wykształcenie, ale mniej rozsądku, więcej wiedzy, ale mniej opinii, więcej specjalistów, a jednocześnie więcej problemów, bardziej rozwiniętą medycynę, ale gorsze zdrowie.
Pijemy za dużo, palimy za dużo, wydajemy zbyt lekkomyślnie, śmiejemy się za mało, jeździmy za szybko, zbyt szybko się złościmy, chodzimy zbyt późno spać, wstajemy zbyt zmęczeni, czytamy za mało, oglądamy za dużo telewizji, i modlimy się zbyt rzadko.
Pomnożyliśmy nasz dobytek, ale ograniczyliśmy nasz system wartości. Mówimy za dużo, kochamy za mało i nienawidzimy za często.
Nauczyliśmy się jak przeżyć, ale nie jak żyć. Dodaliśmy życiu lat, a nie latom życia. Przebyliśmy całą drogę na Księżyc i z powrotem, a mamy problem z przejściem przez ulicę, aby poznać nowego sąsiada. Podbijamy wszechświat, ale nie nasze wnętrze. Dokonujemy większych rzeczy, ale nie lepszych rzeczy.
Oczyszczamy powietrze, ale zaśmiecamy dusze. Poznaliśmy atom, ale nie pokonaliśmy naszych uprzedzeń. Piszemy więcej, ale uczymy się mniej. Planujemy więcej, ale realizujemy mniej. Nauczyliśmy się śpieszyć, ale nie czekać. Produkujemy więcej komputerów, aby przechowywały więcej informacji, wytwarzamy więcej kopii niż kiedykolwiek, a komunikujemy się mniej i mniej.
To są czasy szybkiego jedzenia i wolnego trawienia, wielkich ludzi i małych charakterów, wysokich zysków i płytkich związków. To są czasy dwóch wypłat i zwiększonej liczby rozwodów, piękniejszych domów, ale rozbitych rodzin. To są czasy szybkich wycieczek, pieluszek jednorazowych, odrzuconej moralności, związków na jedną noc, otyłych ciał, i pigułek, które zrobią wszystko od polepszenia nastroju, do wyciszenia, czy nawet zabójstwa. To czas, w którym jest tak wiele na wystawie i nic w magazynie... takie są właśnie te nasze czasy”.
Tyle Robert Moorehead. To, co znajduje się poniżej zostało dopisane przez anonimową osobę. Być może niepotrzebnie, ale postanowiłem przekazać całość, życząc Wam pogodnych Świąt:
„Spędzaj więcej czasu z tymi, których kochasz, gdyż nie będą zawsze przy Tobie.
Powiedz miłe słowo komuś, kto spogląda na Ciebie z respektem i podziwem, gdyż ten mały człowiek wkrótce dorośnie i pójdzie swoją drogą.
Uściskaj osobę obok Ciebie, gdyż uścisk jest jedyną rzeczą, którą możesz dać prosto z serca i nie kosztuje ani grosza.
Zawsze też pamiętaj, że życie nie jest mierzone liczbą oddechów, ale liczbą momentów, które zapierają nam dech w piersiach”.
Rafał Jurak