----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

14 stycznia 2010

Udostępnij znajomym:

Trwa pobieranie wersji audio...

Znany i popularny na całym świecie aktor, Harrison Ford, lubi Chicago, ale nie lubi lotniska Midway. Mile wspomina zlikwidowane przez burmistrza Meigs Field i do tej pory uważa decyzję z 2003 r. za niedopuszczalną.

 

Ford odwiedził przed kilkoma dniami Chicago w ramach promocji swego najnowszego filmu: „Extraordinary Measures”. Niestety, swój prywatny odrzutowiec musiał posadzić na pasach lotniska Midway, co wzbudziło wspomnienia o nieistniejącym już, położonym w centrum miasta Meigs Field. Już w 2003 r. aktor publicznie wyrażał swą dezaprobatę dla nocnej akcji burmistrza, w wyniku której ze względów bezpieczeństwa wielkie buldożery zaorały pasy startowe.

Meigs było ulubionym lotniskiem Forda, wytrawnego pilota, który zawsze odwiedzając nasze miasto korzystał z tego małego portu lotniczego. Podczas rozmowy z chicagowskimi dziennikarzami aktor powrócił do 2003 r. mówiąc: „Wciąż jestem o to zły”.

Na ripostę Richarda Daley nie trzeba było długo czekać. Burmistrz poprosił aktora o wstrzymanie się od komentarzy na ten temat. Zwrócił uwagę, że Ford należy do elity, posiada miliony dolarów, wiele posiadłości i kilka samolotów, którymi może lądować gdzie tylko chce. Zasugerował, by aktor skupił się na swojej pracy.

"To multimilioner. Może lądować w dowolnie wybranym miejscu w kraju. Nie mieszka w Chicago, nie zna naszych problemów, a wy go słuchacie" -  mówił  burmistrz - To człowiek z wyższej sfery, mający do dyspozycji własne samoloty i inne zabawki. Nie rozumie jakie problemy stwarza słaba ekonomia. Nie będziemy prywatyzować wybrzeża jeziora Michigan dla kilku wybrańców. Nie taka jest historia naszego miasta".

W dalszej części swej wypowiedzi Daley zaapelował, by Harrison Ford poczytał nieco o planie Burnhama, przewidującym dostęp do terenów otwartych miasta wszystkim jego mieszkańcom.

Może dlatego właśnie na terenie byłego Meigs Field, po przegranej walce o olimpiadę i rezygnacji z budowy tam obiektów sportowych, pojawi się park przyrodniczy i miejsce na namioty dla skautowych drużyn z miasta – przypominają złośliwi dziennikarze.

Decyzja sprzed 7 lat, o wyburzeniu Meigs Field, kosztowała podatników sporo. Miasto zapłaciło 33 tysiące dolarów kary nałożonej przez FAA i było zmuszone zwrócić milion dolarów federalnej pomocy przyznanej na rozwój lotnisk w okolicach Chicago.

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor