Dziura budżetowa w budżecie chicagowskich szkół publicznych, szacowana jeszcze w ubiegłym roku na około $475 milionów, miała oznaczać zaciśnięcie pasa na poziomie administracji. CEO zarządu szkół publicznych, Ron Huberman, obiecywał, że zwolnienia obejmą jedynie urzędników, a nie nauczycieli i że nie dotkną uczniów. Szesnastu zatrudnionych w tym celu nowych administratorów miało nadzorować zwolnienia około 1000 pracowników chicagowskiego okręgu szkolnego. Tymczasem szczegóły cięć budżetowych wykazały, że eliminacji uległy nie pozycje administracyjne, a nauczycieli kilkunastu inicjatyw szkół średnich, dziesiątki korepetytorów czytania i kilkudziesięciu nauczycieli prowadzących niektóre z pozaszkolnych programów zajęć. W notatce służbowej datowanej 6 października ubiegłego roku Huberman zapowiadał dodatkowe cięcia rzędu $61 milionów, które miały dotyczyć wydatków kontraktowych, administracji i kosztów operacyjnych. Cięcia budżetowe i zwolnienia pracowników nie powstrzymały jednak szefów chicagowskiej rady szkolnictwa przed poważnymi nadużyciami finansowymi. Związki nauczycielskie ujawniły niedawno, że prezydenci rady wykorzystywali pieniądze podatnicze na posiłki, podróże, podarunki i dzieła sztuki.
Dwaj ostatni prezydenci chicagowskiej rady szkolnej, Rufus Williams i Michael Scott, mianowani przez burmistrza Richarda Daley’ego, obciążyli podatnicze karty kredytowe tysiącami dolarów na osobiste potrzeby. Scott popełnił samobójstwo w ubiegłym roku. Wydatki na kartach kredytowych były dodatkiem do kieszonkowego – przyznanych każdemu z nich publicznych środków na cele konsumpcyjne - $19,200 dla Williamsa i $36,000 dla Scotta.
Pomimo zapewnień burmistrza, że żadne pieniądze publiczne nie zostaną przeznaczone na finansowanie starań o organizację igrzysk olimpijskich, wśród wydatków znalazł się podarunek w wysokości $2,500 na rzecz chicagowskiego komitetu olimpijskiego Daley’ego. Oprócz tego jest mnóstwo wydatków za posiłki w uznanych chicagowskich restauracjach.
Te rewelacje związku zawodowego pracowników szkolnictwa zostały ujawnione w następstwie opublikowania przez „Chicago Tribune” raportów o tym, że szef lokalnego okręgu szkolnictwa, Ron Huberman, używał dwóch finansowanych przez podatników pojazdów, włączając w to sportowy samochód terenowy wyposażony w radio satelitarne i podgrzewane siedzenia. „W sytuacji, kiedy prezydent rady wydaje pieniądze na sztukę, Huberman prowadzi dwa samochody i Michael Scott wydaje pieniądze na obfite obiady, naprawdę trzeba się zastanowić co ci ludzie myślą”, komentuje Rosemaria Genova, rzeczniczka związku zawodowego.
I na to pytanie znajdujemy odpowiedź. Udziela jej sam oskarżony o defraudację, Rufus Williams. I bynajmniej nie jest ona przyznaniem się do winy. Williams broni się przed oskarżeniem utrzymując, że wszystkie rachunki na kartach kredytowych są związane z działalnością szkół publicznych. „Moje używanie karty kredytowej było całkowicie właściwe”, stwierdził Williams, wyjaśniając, że „Istnieje rozsądne i racjonalne wytłumaczenie każdego rachunku. Z których każdy ma związek z naszymi dziećmi i naszymi szkołami.” Nie jesteśmy o tym przekonani, skoro Williams odmówił odpowiedzi na pytania o pozycje przypisane jemu samemu, jak suma ponad $6,000 na rachunku z września 2008 roku od dostawcy żywności i napojów w Soldier Field, przejażdżka limuzyną w cenie $650 w sierpniu 2008 i rachunek na sumę $640 ze stycznia 2009 roku przy stoliku numer 52 w restauracji na miejskim Gold Coast.
Scott, który zastąpił Williamsa jako prezydent rady szkolnej w marcu 2009 roku, obciążał podatnicze karty kredytowe kwotą około $1000 każdego miesiąca za posiłki i alkohol w znanych jadłodajniach miejskich, takich jak Chicago Firehouse, Rosebud Prime Restaurant i Spiaggia. „Chicago Tribune” poinformowało już wcześniej o tym, że Scott wykorzystał swą kartę kredytową by zapłacić za wycieczkę do Kopenhagi na jesieni ubiegłego roku w celu forsowania nieudanych starań Daley’ego o igrzyska olimpijskie w roku 2016. Dopiero po wszczęciu dochodzenia przez dziennik, Scott rozpoczął spłatę długu.
Jak donosi „Chicago Tribune”, Steven Washington, były członek rady nadzorczej, zaaprobował wiele z tych zakupów, włączając w to przedmioty sztuki zakupione za sumę ponad $5,300 w Gallery Guichard, w chicagowskiej okolicy Bronzeville. Washington, były sekretarz generalny pod kierownictwem Scotta, stwierdził, że wydatki te zostały zaakceptowane przez ich zwierzchników. Wyjaśnił także, że donacja olimpijska i rachunki za dzieło sztuki zostały zatwierdzone przez Scotta. Poinformował również, że imprezy odbywające się w Soldier Field miały związek z taką działalnością szkół, jak klasyka futbolu i zapobieganie przestępczości młodzieży.
Oprócz tego, jak wynika z analizy dokumentów uzyskanych przez „Chicago Tribune”, karty kredytowe pozostające w gestii rady nadzorczej zostały wykorzystane do oferowania tysięcy dolarów w donacjach na rzecz organizacji charytatywnych i przynajmniej jednej szkoły społecznej. Mercy Foundation otrzymała około $3,000 w październiku ubiegłego roku, ponad $1,800 zostało przeznaczone na rzecz organizacji zwalczającej cukrzycę u młodzieży, a Williams oferował sumę $1,000 na rzecz Urban Prep Academies we wrześniu roku 2008.
Wszczęcie dochodzenia przez „Chicago Tribune” w ubiegłym roku na temat wydatków rady nadzorczej sprowokowało inspekcję przez głównego inspektora okręgowego i sprawiło, że rada nadzorcza zatrudniła adwokata z wynagrodzeniem $295 za godzinę do przeprowadzenia niezależnej ewaluacji. Raport inspektora generalnego, Jamesa Sullivana, będzie zakończony, jak się przewiduje, za miesiąc lub dwa.
Rewelacje dotyczące nadużywania kart kredytowych przez szefów rady szkolnej, wyszły na jaw w czasie, kiedy okręg szkolny redukuje programy i zwalnia nauczycieli, jak również pracowników administracyjnych. Ponad tysiąc pracowników szkolnictwa ma zostać zwolnionych do końca roku, a miliony dolarów przeznaczone na funkcjonowanie programów zostanie uszczuplonych z powodu braku środków. Wielu rodziców otrzymuje listy z lokalnych okręgów szkolnych powiadamiające ich o planach redukcji lub rezygnacji z programów pozaszkolnych i zwolnieniach pracowników.
Tymczasem wygląda na to, że gdyby nie dochodzenie chicagowskiego dziennika, kierownictwo lokalnego okręgu szkolnego nie tylko nie zapobiegłoby nadużyciom, ale nie zwróciłoby na nie uwagi. Szefowie administracji szkolnej łatwą ręką podpisując zwolnienia nauczycieli, wydają bajońskie sumy na swe osobiste potrzeby konsumpcyjne, przesyłając rachunek nie świadomym niczego podatnikom.
Otóż dopiero po ujawnieniu informacji przez „Chicago Tribune” szef rady szkolnej, Ron Huberman unieważnił wszystkie karty kredytowe, w liczbie 90, wydane różnym departamentom. Każdy z nich będzie musiał ponownie się starać by je odzyskać i wyjaśnić powody dla których użycie karty ma zasadnicze znaczenie dla operacji szkolnictwa. Unieważnienie kart kredytowych nie dotyczy kart w gestii dyrektorów szkół i szkolnych inżynierów. W odpowiedzi na doniesienia dziennika o podarunkach dla szkoły społecznej i na rzecz olimpijskiego komitetu organizacyjnego, rada szkolna rozważa wprowadzenie wymogu zatwierdzania wszystkich dotacji, podarunków i donacji przekraczających kwotę $1,000.
Tymczasem burmistrz Daley nie oferuje słów krytyki pod adresem szefów administracji szkolnej, rzekomo oczekując na podsumowujący raport inspektora generalnego. Zadziwiające jest jednak to, że formalnie nie potępia tych jawnie defraudacyjnych wydatków, które są etycznym i finansowym nadużyciem, jako że że stanowią wydatki personalne opłacane z funduszy publicznych.
Oto po raz kolejny jesteśmy świadkami i, chcąc czy nie chcąc, płatnikami przysłowiowej już polityki „chicagowskiej”. Nie powinniśmy być więc zbytnio zaskoczeni pojawieniem się kolejnych rewelacji o korupcji w ramach administracji miejskiej. Jak na ironię, oskarżeni o malwersacje środków publicznych politycy są tymi samymi ludźmi, którzy pouczają nas o tym, że powinniśmy wydawać więcej pieniędzy „na dzieci”. Kwota „kieszonkowego” oferowana prezydentom rady szkolnictwa wystarczyłaby na zatrudnienie kilku nauczycieli lub zakup pomocy naukowych przez kilkanaście lat. To jasny dowód na sytuację, w której administracja rządząca traci kontakt z codzienną rzeczywistością ludzi jej podległych.
Intuicja podpowiada, że to tylko wierzchołek góry lodowej - zapowiedź nadużyć budżetowych przez administratorów, o których Daley mówi, że są najlepsi do zarządzania departamentami o wielomilionowym budżecie.
Wykorzystywanie środków podatniczych przez lokalną radę szkolnictwa pozostaje w gestii politycznych administratorów. Należy do nich również związek zawodowy nauczycieli, który w kontekście rewelacji „Chicago Tribune” występuje w roli oskarżyciela posiłkowego. Podstawowa zasługa ujawnienia korupcji przypadła jednak w udziale nie unii zawodowej nauczycieli, a dziennikowi. Związek zawodowy ma bowiem swoją własną historię nadużyć środków publicznych. Przeciętny podatnik nie ma pojęcia w jaki sposób rozdzielane są jego pieniądze. I ile z nich wykorzystywane jest na naprawę szkolnictwa, zatrudnienie lepszych nauczycieli, pracowników ochrony, a ile na archaiczny system nauczycielskich pensji.
Ile zarabia nauczyciel?
Portal internetowy pod adresem: www.familytaxpayers.org informuje o wysokości wynagrodzeń zarówno nauczycieli jak i administratorów szkolnictwa. Wystarczy wpisać nazwisko nauczyciela czy pracownika szkolnictwa, a uzyskamy informację ile on zarabia. Wbrew pozorom, nie jest to polowanie na czarownice, a rzetelne sprawozdanie z wykorzystania środków podatniczych. Zachęcam do wykorzystanie tej witryny, jako że zawiera szokujące rewelacje. Na przykład, czy wiedzą Państwo ile zarabia kurator lokalnego okręgu? W dystrykcie, w którym uczą się moje dzieci, wysokość wynagrodzenia tak zwanego „superintendenta”, czyli po prostu kuratora, wynosi $276,000. Posiada on do dyspozycji cztery asystentki pobierające wynagrodzenie o wysokości $130. Średnia pensja dyrektora szkoły kształtuje się w granicach $130,000, a nauczycieli - $100. Warto o tym pamiętać wybierając się na wywiadówki czy śledząc akademicki postęp dziecka.
Powyżej wymieniona witryna internetowa została opracowana przez Family Taxpayers Foundation na podstawie Teacher Service Record dostarczonych przez Illinois State Board of Education, na mocy Freedom of Information Act.
Dlaczego publikować informacje dotyczące wynagrodzenia nauczycieli i administratorów? Family Taxpayers Foundation wyjaśnia, że udostępnienie kompletnej informacji dotyczącej zarobków pomoże podatnikom w określeniu czy ich okręg szkolny wykorzystuje środki w sposób właściwy i czy podwyżka podatków jest konieczna. Kiedy okręgi szkolne przeprowadzają kampanie lub forsują wyższe środki podatnicze, to wykorzystywane przez nich dane finansowe są prezentowane w sposób wspomagający ich potrzeby. Często te same wprowadzające w błąd dane są wykorzystywane przez media w przekazie wiadomości i publikacjach redakcyjnych. Fundacja oferuje podatnikom dokładne i oficjalne sumy totalnych wynagrodzeń, jak również historię zarobków. Podatnicy mogą więc porównać historię zarobków nauczycieli szkół publicznych i sektora prywatnego, jak również wziąć pod uwagę koszt utrzymania na danym terenie.
Family Taxpayers Foundation nie jest zdania, że wszyscy pracownicy szkolni są nadmiernie wynagradzani, jakkolwiek stoi na stanowisku, że obecny system edukacji publicznej nie służy najlepszym interesom uczniów czy podatników, którzy opłacają system. Obecny system obfituje w praktyki zarządzania, które nie mają żadnego wpływu na jakość kształcenia. Służy on członkom związku zawodowego o długim stażu. Tworzy również podstawę zbyt hojnego systemu emerytalnego, który stał się ciężarem nie do uniesienia przez budżet stanowy.
Fundacja utrzymuje, że lepszym sposobem wynagradzania jest współzawodnictwo i konkurencja. Utrzymuje również, że pracownicy sektora publicznego powinni być wynagradzani w ten sam sposób jak nauczyciele sektora prywatnego, na podstawie osiągnięć w pracy i w zgodzie w wolnym rynkiem. Wierzy również, że wszystko, począwszy od korzyści kontynuowania kształcenia, przez podwyżki płac i promocje, po decyzje o zatrudnianiu, powinno być oceniane na podstawie wyników ucznia. Szkoły publiczne funkcjonują po to by kształcić dzieci, a nie by dostarczać sowicie wynagradzanych karier dla nauczycieli. Stąd też polepszenie osiągnięć uczniów powinno być podstawą do wszystkich decyzji menedżerskich w szkołach publicznych.
Wynagrodzenia różnią się bardzo wśród poszczególnych okręgów, jak również w ramach dystryktu. Poziom wynagrodzenia nie jest dobrą wskazówką jakości pracy okręgu czy pracownika. Na przykład, wyjaśnia Champion News, okrąg szkolny szczycący się dobrymi wynikami nauczania niekoniecznie posiada najwyższe wynagrodzenia.
Jak dowodzą badania, wyższe zarobki nie gwarantują lepszych szkół. Dzieje się tak dlatego, że obecny system nagradza nauczycieli na podstawie kilkunastu kryteriów, które nie mają związku z dobrymi osiągnięciami – staż pracy, kontynuowanie kształcenia, stopnie naukowe, itd. W rezultacie, wielu dobrych nauczycieli jest słabo wynagradzanych, a wielu przeciętnych - przepłacanych. Funkcjonują bowiem w ramach korupcyjnego rządowego monopolu szkół publicznych walczącego o wpływy z silnym lobby związku zawodowego nauczycieli. A podatnikowi pozostają tylko niezapłacone rachunki.
Na podst. „Chicago Tribune” i www.championnews.net oprac. E.Z.