----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

04 lutego 2010

Udostępnij znajomym:

Pierwszy etap wyborów prawie się zakończył. Prawie, gdyż w kilku przypadkach grozi nam kosztowny i długi proces powtórnego liczenia głosów. W listopadzie rozegra się ostateczna walka pomiędzy wyłonionymi przed kilkoma dniami kandydatami poszczególnych partii. Nie wiemy kto zwycięży ostatecznie, jednak mieszkańcy powiatu Cook już świętują – Todd Stroger na pewno nie będzie sprawował stanowiska prezydenta przez kolejną kadencję.

 

W niektórych punktach wyborczych liczba sędziów przewyższała liczbę głosujących. Rekordowo niska frekwencja, oceniana na 25% spowodowana była kilkoma czynnikami. Przede wszystkim Illinois przeniosło prawybory na wcześniejszy termin, w związku z czym głosowaliśmy jako pierwsi i nie zdążyliśmy jeszcze odpocząć po ostatniej kampanii. Po raz pierwszy też wybory odbywały się zaledwie 6 tygodni po świętach.

W latach, gdy nie odbywa się kampania prezydencka frekwencja zwykle jest niska, zwłaszcza, jeśli od ostatniej minął zaledwie rok.

Wyborcy przestali też wierzyć w siłę swego głosu. Jeden gubernator w więzieniu, drugi niedługo tam trafi, a jego następca nie wywiązuje się z pokładanych w nim nadziei. Prezydent powiatu Cook przy 9% poparciu wciąż jest w stanie narzucać swą wolę przeciwnej mu radzie, rosną podatki i wszelkie opłaty, a zewsząd docierają informacje o kolejnych aferach korupcyjnych. Stan tonie w długach, likwidowane są kolejne programy pomocy, a kandydujący na najwyższe urzędy politycy wydaja się tego nie dostrzegać.

Wiele osób zdecydowało się pozostać w domach ze względu na pogodę, choć akurat ten argument w tym roku nie był trafiony.

Łatwiej uwierzyć w to, że wyborcom przestaje powoli odpowiadać model dwupartyjny, w którym głosować można tylko na kandydatów jednej partii. Wiele osób zapytanych o to mówiło, że po obydwu stronach są politycy godni wyróżnienia, jednak w czasie wtorkowego głosowania można było oddać swój głos wyłącznie na wybraną partię. To też nie do końca jest prawdą, gdyż w momencie wcześniejszej rejestracji przy rubryce partyjnej wystarczy wstawić „brak preferencji” i wówczas możemy oddawać głosy na wszystkich.

Mimo zakończenia wyborów przez dwa dni nie znaliśmy zwycięzców wyścigu do fotela gubernatorskiego. Zarówno wśród demokratów, jak i republikanów różnica pomiędzy liderami wynosiła mniej, niż 1%. Obecny gubernator, Pat Quinn, otrzymał o 6 tysięcy głosów więcej, niż domagający się powtórnego liczenia Dan Hynes. Nie wiadomo, czy względy finansowe, partyjne, czy też topniejąca szansa na zwycięstwo spowodowały, iż Hynes w końcu pogratulował Quinnowi przyznając się do przegranej.

Po stronie republikańskiej wciąż jeszcze nie wiadomo, kto wystartuje w listopadowych wyborach. Bill Brady i Kirk Dillard wciąż walczą, gdyż dzieli ich zaledwie 500 głosów. W tym przypadku ponowne liczenie jest bardzo prawdopodobne. Według prawa wyborczego Illinois jest to proces niezwykle kosztowny i długotrwały. Chodzi jednak o najwyższe stanowisko w stanie, w związku z czym większość wyborców godzi się na to.

Niestety, kandydujący na to stanowisko Adam Andrzejewski, biznesmen polskiego pochodzenia, znalazł się dopiero na 5 miejscu wśród siedmiu republikańskich kandydatów. 14% wynik pozwala jednak wierzyć, że nie zrezygnuje on z polityki i w przyszłości będziemy jeszcze mieli okazję oddać na niego swój głos.

Z wyjątkiem Aurelii Puciński, która zwyciężyła w wyborach na sędziego, żaden z pozostałych kandydatów posiadających polskie korzenie nie osiągnął zakładanego celu.

Najwięcej pieniędzy w wybory zainwestowało dwóch polityków: demokrata Pat Quinn oraz republikanin Andy McKenna.

Ten pierwszy jeszcze rok temu należał do najmniej zamożnych polityków w naszym stanie. W ciągu kilku miesięcy udało mu się zebrać na swoim koncie wyborczym ponad 5.3 mln. dolarów. McKenna zebrał 5.5 mln. z czego prawie połowę pożyczył od swej żony.

Pozostali kandydaci wydali na kampanię mniejsze, choć wciąż znaczące sumy. Przy tak niskiej frekwencji stosunek wydanych pieniędzy do liczby zdobytych głosów był bardzo wysoki. Dzieląc wydatki przez otrzymane poparcie możemy obliczyć, że na przykład Pat Quinn wydał 13 dolarów na każdy głos. W przypadku McKenny koszt ten wyniósł aż 44 dolary.

Oczywiście najważniejsze dla demokratów jest utrzymanie po listopadowych wyborach stanowiska gubernatora oraz fotela senatorskiego zajmowanego wcześniej przez Baracka Obamę. Dla wyborców z Chicago pozostałych rejonów Cook County o wiele ciekawsza wydawała się walka o stanowisko prezydenta powiatu.

Nie wiemy wprawdzie, kto ostatecznie obejmie to stanowisko jesienią, wiemy jednak, że na pewno nie będzie to Todd Stroger. Ze wszystkich demokratycznych kandydatów polityk ten otrzymał najmniej głosów, bo zaledwie 14%. Zwyciężyła dotychczasowa radna Chicago, Toni Preckwinkle, której zaufało 49% głosujących. Tym samym stanie ona do walki o fotel prezydenta Cook County, powiatu o ponad 3 miliardowym budżecie, razem z republikańskim kandydatem, którym okazał się we wtorek były senator stanowy, obecnie konsultant polityczny, Roger Keats.

Preckwinkle postrzegana jest juz przez wiele osób jako zwycięzca, gdyż w Cook County od kilkudziesięciu lat stanowisko to należy do demokratów. Wszystko jednak może się zdarzyć, zwłaszcza, że atmosfera polityczna w Illinois sprzyja republikanom.

Jedynym zmartwieniem podatników powiatu są teraz miesiące pod rządami przegranego Strogera. Przegrany w wyborach, nie posiadający praktycznie żadnego poparcia, może okazać się jeszcze gorszym gospodarzem, niż dotychczas. Na szczęście istnieje 17 osobowa rada powiatu, która obok prezydenta zarządza Cook County.

  

    O fotel senatora reprezentującego nasz stan w Waszyngtonie ubiegać się będą jesienią demokrata Alexi Giannoulias, dotychczasowy skarbnik stanowy, oraz republikanin Mark Kirk, który otrzymał 57% poparcie wyborców swej partii. Stanowisko to jest niezwykle istotne dla demokratów oraz samego prezydenta Obamy. PO utracie stanowiska w Massachussets partii tej zależy na utrzymaniu Illinois i wątpliwej równowagi w Kongresie. Dlatego spodziewać się możemy zaciętej walki pomiędzy obydwoma kandydatami i sporych inwestycji finansowych w zbliżający się drugi etap kampanii.

 

  Przy okazji wyborów na stanowisko wicegubernatora wyszła na jaw przeszłość zwycięskiego kandydata demokratycznego. Scott Lee Cohen nie krył się ze swoją przeszłością, a zwłaszcza tzw. rekordem kryminalnym, publikując wszelkie informacje na swój temat. Nikt jednak wcześniej nie zwrócił uwagi, iż kilka lat temu został aresztowany i oskarżony o grożenie nożem mieszkającej z nim wówczas dziewczynie. Sprawa została przez sąd oddalona, gdyż kobieta, oskarżona wcześniej o prostytucję, nie pojawiła się na rozprawie. Oprócz tego Cohen miał problemy z płaceniem podatków federalnych. Obydwie sprawy – karna i podatkowa – nie stały się przedmiotem dyskusji, gdyż sam kandydat uznawany był przez innych za niezbyt groźnego. Dopiero po wtorkowym zwycięstwie przypomniano jego grzechy z przeszłości.

Z powodu kryminalnej przeszłości Cohenowi nie można automatycznie odebrać nominacji partyjnej, czego domagają się niektórzy. Pat Quinn, którego zastępca w razie wygranej w listopadzie będzie Cohen na razie nie wyraził opinii. Uważa, że należy poznać szczegóły i decyzje w tej sprawie pozostawić władzom partii i samemu kandydatowi, który może przecież sam zrezygnować. Na razie jednak na to się nie zanosi, a przeszłość Cohena może poważnie zaszkodzić Quinnowi w wyborach za kilka miesięcy.

Warto jeszcze wspomnieć, iż powracająca po kilku latach do polityki Judy Baar Topinka, była, wieloletnia skarbnik stanowy Illinois, wygrała republikańskie prawybory na stanowisko kontrolera Illinois, stanowiska zajmowanego dotąd przez Hynesa. Nazywana przez wielu „Terminatorem” ma wielkie szanse na objęcie tego urzędu.

Więcej na temat wyborów stanowych na stronie: http://www.elections.state.il.us

Wyniki z Chicago na stronie: http://www.chicagoelections.com

Informacje o wyborach w powiecie Cook: http://www.cookcountyclerk.com

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor